Aborcyjny Dream Team:


Polskie antyaborcyjne, konformizm lekarzy i lekarek doprowadziły do kolejnej śmierci. 17 lat temu zabiło Agatę Lamczak, a wczoraj dowiedziałyśmy się o kolejnej ofierze.

Wedlug radczyni prawnej Jolanty Budzowskiej pacjentka w 22 tygodniu ciąży trafiła do szpitala z tzw. bezwodziem. Lekarze czekali na obumarcie płodu. Czekali i patrzyli, aż serce płodu przestanie bić. też miała serce, które ciagle biło!

Kobieta o której pisze mec. Jolanta Budzowska, nie jest pierwszą ofiarą polskiego antyaborcyjnego prawa.

W 2004 roku 25 letnia Agata, mieszkanka Piły była w ciąży, gdy zdiagnozowano u niej wrzodziejące zapalenie jelita grubego. Choroba postępowała bardzo szybko, a stan zdrowia Agaty drastycznie się pogarszał, mimo to lekarze nie potraktowali jej cierpień poważnie. Skoncentrowani na podtrzymaniu ciąży nie zdecydowali się nawet na wykonanie pełnego badania endoskopowego. Na pytanie „dlaczego?, lekarz prowadzący powiedział, że nie pozwala mu na to sumienie. Matka i narzeczony Agaty żądali, by lekarze rozpoczęli skuteczne leczenie bez względu na konsekwencje dla płodu, ale bez skutku. Lekarze poradzili Agacie, aby „martwiła się o brzuch, a nie d***” . Ostatnie miesiące życia spędziła w szpitalach w Pile, Poznaniu, i Łodzi. Płód obumarł, ale na pomoc dla Agaty było już za późno. czterech miesiącach męczarni Agata zmarła.

Na świecie, tam gdzie nadużywana jest klauzula sumienia, tam, gdzie karne wplątane jest w medycynę, tam zdarzają się takie bezsensowne śmierci, a osoba w ciąży jest mniej ważna, niż płód.

Dwa dni temu pisałyśmy o Savicie Halappanavar – lekarce, migrantce z Indii, zamieszkałej w Irlandii. Zmarła na sepsę 28 października 2012 roku, tym jak dwa dni prosiła o pomoc irlandzkich lekarzy. Była w 19 tygodniu, poronienie w toku. Zwijała się z bólu. Na wielokrotne prośby o pomoc usłyszała, że „Irlandia to katolicki kraj”. Czekano, aż serce płodu przestanie bić. Serce Savity zatrzymało się wcześniej.

Kiedy, my w Polsce byłysmy w trakcie protestów w październiku roku, we Włoszech działa się podoba historia. Valentina Milluzzo została przyjęta do szpitala będąc w bliźniaczej ciąży. Miała 32 lata. 29 września 2016 roku została przyjęta do szpitala w Katani. Była w stabilnym stanie w szpitalu przez ponad dwa tygodnie, ale 15 października jej ciśnienie krwi i temperatura spadły, ogólny stan zdrowia się pogorszył. Jeden z płodów miał problemy z oddychaniem. Ginekolog odmówił przerwania ciąży w celu ratowania życia Valentiny mówiąc: „Dopóki płód żyje, nie będę interweniować”. Nie podjęto żadnych działań, dopóki płody dawały oznaki życia. Kilka godzin później akcja serca obu płodów przestały być wyczuwalne. Valentina została została przeniesiona na oddział intensywnej terapii, gdzie zmarła 16 października.

Ile jeszcze lat będziemy musiały krzyczeć „myślę, czuję, decyduję!”???

Ile razy napiszemy na kartonach „nie jestem inkubatorem!”???

Ile razy będziemy musiały jeszcze pisać „żądamy lekarzy, nie misjonarzy!”???

Ile razy jeszcze pęknie nam serce że z powodu czyichś poglądów, płodowych obsesji jedna z nas musi umrzeć?

Chce nam się krzyczeć „nigdy więcej takich ofiar”. Chce nam się zdzierać gardła w okrzyku „ani jednej więcej!”
Żadna z nas nie zasługuje na bycie ofiarą tych antyaborcyjnych politycznych rozgrywek będących mamieniem kościoła i biskupów.

Myślami jesteśmy z rodziną i bliskimi tej osoby 😢

Złość, bezsilność i bezradność odbierają nam słowa.

Dziękujemy, że wspólnie z nami paliłyście_lisce świeczki ku pamięci kolejnej antyaborcyjnego prawa.

Ani Jednej Więcej.


Źródło
Opublikowano: 2021-10-31 08:35:13