Eliza Michalik postanowiła się odnieść do kłopotów ludzi wykończonych pracą po k

Tomasz Markiewka:


Eliza Michalik postanowiła się odnieść do kłopotów ludzi wykończonych pracą po kilkanaście godzin dziennie. Kilka słów komentarza, bo przemówił przez nią popularny, a zarazem bardzo niebezpieczny pogląd, który nazywam „prywatyzacją systemowych problemów”.

„Przepraszam, ale to nie praca was wykończyła, to wyście sami się wykończyli, bo nie potrafiliście zadbać o swój dobrostan psychiczny i fizyczny” – mówi Michalik. I kontynuuje, że przecież to są problemy, które dotykają zarówno milionerów, jak i kasjera w Biedronce. A jak kogoś nie stać na pomoc fachowca, to spokojna głowa, bo – powiada Michalik – „na YouTubie jest mnóstwo darmowych nagrań rozmaitych kołczów, psychologów”.

Po kolei.

Z tymi problemami zdrowotnymi, które dotykają na równi wszystkich, to jest trochę jak z pandemią. Obostrzenia, zamknięte sklepy i szkoły niby dotyczą każdego, ale niektórzy przeczekiwali pandemię w wielkich apartamentach, a inni w małych klitkach; jedni liczyli kolejne zyski, bo ich akcje poszły w górę, inni zastanawiali się, co zrobić, bo zwolniono ich z dnia na dzień; jedni przechodzili odnowę duchową, inni zapierdzielali z narażeniem życia i zdrowia przy kasach, w magazynach albo szpitalach.

A mówiąc ogólniej, całe mnóstwo badań potwierdza, że osoby mniej zamożne mają więcej problemów zdrowotnych niż osoby bogatsze. Nie dlatego, że jest z nimi coś indywidualnie nie tak, ale z powodu większego przepracowania i stresu połączonego z mniejszym dostępem do kompleksowej opieki lekarskiej.

I nie, obejrzenie sobie na YouTubie jakiegoś kołcza, to nie to samo co opieka pod okiem specjalisty. Nie rozwiąże problemów osoby wykończonej psychicznie bądź fizycznie swoją pracą. Tym bardziej, jeśli ta osoba nie bardzo ma gdzie znaleźć lepsze zatrudnienie.

To są rzeczy, które powinny być oczywiste dla każdej dorosłej osoby. Ale problem jest głębszy i polega na założeniu, że to „wyście sami się wykończyli”. Innymi słowy, szukajcie zarówno źródeł problemu, jak i rozwiązania w sobie.

A co jeśli jedno i drugie jest na zewnątrz? Co jeśli źródłem problemu jest to, jak organizujemy pracę jako społeczeństwo, i jaką presję nakładamy na ludzi za pośrednictwem różnych kulturowych trendów? Może nie chodzi o naprawianie siebie, tylko o naprawianie społeczeństwa? Może bardziej od filmiku na YouTubie pomoże ci zapisanie się do związku zawodowego, który będzie walczył o godniejsze warunki w twoim miejscu pracy? Albo głosowanie na i polityków, którzy nie mają w czterech literach praw pracowniczych? Albo domaganie się lepszego dostępu do fachowej opieki zdrowotnej?

Chcę nieśmiało zwrócić uwagę, że generalnie tak dokonywało się to, co nazywamy w skrócie postępem. Przez zmienianie społeczeństwa, a nie siebie. Możemy tylko dziękować poprzednim pokoleniom, że biły się o powszechną ochronę zdrowia, o ośmiogodzinny dzień pracy, o płatne urlopy i inne tego typu rzeczy. Gdyby zamiast tego każdy i każda z nich zajęli się sobą, idąc do jakiegoś XIX-wiecznego kołcza, mieszkalibyśmy w dużo gorszym świecie.

Źródło
Opublikowano: 2022-01-06 10:47:50