Wiem, że nie jest to sprawa najwyższej wagi, ale jako fan książek Tolkiena mam k

Tomasz Markiewka:


Wiem, że nie jest to sprawa najwyższej wagi, ale jako fan książek Tolkiena mam kilka przemyśleń na temat ostatniej burzy internetowej.

Jak można było przewidzieć, wiele osób jest bardzo niezadowolonych z tego, że w nowym serialu opartym na twórczości Tolkiena pojawią się elfy, krasnoludy i hobbici o ciemniejszym kolorze skóry. Czytam o wciskaniu na siłę poprawności politycznej, ingerowaniu w oryginalny zamysł twórcy czy braku szacunku dla przesłania książki.

W ogóle mnie to nie przekonuje. Z kilku powodów.

Kwintesencją popkultury jest ingerowanie w oryginalne opowieści i przerabianie ich tak, by pasowały do bieżącego kontekstu społecznego. Zawsze tak było. Porównywaliście klasyczne filmy animowane Disneya do ich książkowych oryginałów? Jakiś czas temu w „New Yorkerze” ukazał się ciekawy tekst na temat tego, jak się ma „Bambi” do książki, na której oparto film. Zdradzę wam, że nie była to bynajmniej wierna adaptacja, która uwzględniałaby społeczny kontekst czy przesłanie powieści Felixa Saltena.

Mam wrażenie, że ta czułość, by szanować „oryginalne źródła”, jest cokolwiek wybiórcza. Część ludzi z jakiegoś względu nie ma problemu, że wzięta z mitologii nordyckiej postać Thora biega po Nowym Jorku u boku Kapitana Ameryki i walczy z kosmitami, ale już pokazanie w filmie czarnej Amazonki to dla nich straszna polityczna ingerencja w oryginalne podania greckie. Ludzie, którzy rozpaczają teraz z powodu zmiany koloru skóry tolkienowskich postaci, nie mieli większego problemu, gdy Peter Jackson zmieniał postać Froda – z hobbita w średnim wieku z pokaźnym brzuszkiem zrobił szczupłego młodzieniaszka.

Nie bardzo też rozumiem, w jaki sposób czarne elfy czy krasnoludy miałyby niszczyć przesłanie twórczości Tolkiena. Prawdę mówiąc, kolor skóry jest całkowicie nieistotny dla stworzonych przez niego opowieści. Zróbcie mały eksperyment. Wyobraźcie sobie, że w ekranizacji Petera Jacksona postać Legolasa jest grana przez czarnego aktora. Czy w związku z tym musiałaby się zmienić jakakolwiek rzecz w fabule tych filmów? Nie, wszystkie sceny i kwestie mogłyby zostać dokładnie takie same, bo biały kolor skóry nie jest kluczowy dla tej postaci.

A już całkowicie niepoważne są pojawiające się gdzieniegdzie sugestie, że to niszczenie tolkienowskiego dziedzictwa, porównywalne z cenzurą czy paleniem książek. Tak naprawdę ludzie, którym zależy na szacunku do dzieł Tolkiena – jestem ciekaw, ilu z nich przeczytało „Silmarilliona” – powinni się cieszyć. Premiera serialu wpłynie na to, że sięgną po nie osoby, które w innym przypadku mogłyby nawet o nich nie usłyszeć. Książki Tolkiena będą się miały lepiej niż dobrze.

Źródło
Opublikowano: 2022-02-15 10:05:52