Robert Maślak:
Byłam numerem między numerami – śpiewa Kora w piosence „Moje urodziny”. Kamil Sipowicz wspomina jaki wpływ na jego żonę miał pobyt w ośrodku w Jordanowie.
„Kora trafiła do ośrodka w Jordanowie (woj. małopolskie) w wieku czterech lat. Wtedy była to placówka Caritasu prowadzona przez siostry prezentki. Artystka wielokrotnie opowiadała o koszmarze, jaki tam przeżyła. Partner Kory, Kamil Sipowicz wspomina, że czteroletnia Olga do Jordanowa przyjechała razem ze starszą siostrą. – Ich matka miała gruźlicę, a ojciec nie nadawał się do wychowywania dzieci, dlatego córki trafiły do zakonnic, a trzech synów do państwowego ośrodka – mówi Sipowicz.
Najgorzej traktowane były w Jordanowie małe dzieci, takie jak Kora. Nie mogły się poskarżyć, bo i tak nikt im nie wierzył. – Znęcano się nad nimi psychicznie i fizycznie. Dziecko, które się zmoczyło, musiało całą noc trzymać mokre prześcieradło, a kiedy popuściło w majtki było smarowane kałem. Te siostry były niewyżyte i wyżywały się na dzieciach – wspomina partner Kory.
Zakonnice nie pozwalały też Korze czytać, a ona to uwielbiała. Spotkania z siostrą też były absolutnie zabronione – mówi Sipowicz. Kolejnym sposobem dręczenia dzieci było opowiadanie im strasznych historii o trupach i mordach. Dzieci były tym przerażone, pacyfikowano je strachem. Były też bite i molestowane.
Sipowicz wspomina, że razem z Korą pojechał w latach 90. do Jordanowa. – Kiedy zobaczyliśmy na budynku napis „DPS”, to popatrzyliśmy po sobie i rozmawialiśmy o tym, co teraz musi dziać się w tym miejscu, co zakonnice muszą robić tym niepełnosprawnym dzieciom. Minęło tyle lat, a wtedy mieliśmy rację – przyznaje.
Weszli do sieni i patrzyli na owiany dramatycznymi wspomnieniami budynek. – Kora mówiła, że wydawał jej się większy, gdy była dzieckiem. Byliśmy też w kościele, do którego dzieci musiały chodzić po kilka razy dziennie. Wspominała, że w niedzielę rano, kiedy przyjeżdżał ksiądz, to zakonnice dostawały kompletnego świra. Była tam mocna hierarchia, te z lepszych domów były ważniejsze, inne nadawały się tylko do mycia podłóg. Była tam też bardzo lesbijska atmosfera, a jedna z sióstr podkochiwała się w siostrze Kory – wspomina Sipowicz.
W latach 80. jedna z sióstr próbowała skontaktować się z Korą, jednak artystka tego nie chciała. – Kora w ośrodku była „ósemką”, taki nadano jej numer. To całkowite odczłowieczenie dziecka, ona piętno tego numeru czuła już do końca życia. W piosence „Moje urodziny” śpiewa nawet „byłam numerem między numerami” – mówi partner artystki.
Dodaje, że pobyt w ośrodku był dla psychiki Kory destrukcyjny. – Tylko dzięki temu, że miała taką silną osobowość, to przetworzyła te wszystkie traumy na sztukę – mówi.
Jezus powiedział: „Cokolwiek uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili” i te słowa powinny być wyryte na domu w Jordanowie. To, co się tam dzieje, to plucie w twarz Jezusowi. Teraz te siostry zostały wezwane do prokuratury, ale nie wierzę, że to coś zmieni. Krew mnie zalewa, kiedy myślę o tym, co tam się dzieje – przyznaje Sipowicz.”
https://wydarzenia.interia.pl/malopolskie/news-kamil-sipowicz-o-wspomnieniach-kory-z-jordanowa-to-byla-dest,nId,6092469
Źródło: Robert Maślak
Więcej w kategorii: Robert Maślak
Opublikowano: 2022-06-14 23:52:42