Państwa rozwinięte wydają mnóstwo pieniędzy na edukację, a mieszkańcy tych państ

Tomasz Markiewka:


Państwa rozwinięte wydają mnóstwo pieniędzy na edukację, a mieszkańcy tych państw są wykształceni jak nigdy wcześniej. Tylko co z tego, skoro większość kończy potem jako pracownicy w firmach i instytucjach o feudalnej strukturze? Czyli w miejscach, w których mają niewiele do powiedzenia. To marnotrawstwo.

Mniej więcej taką tezę postawił ostatnio słynny ekonomista Thomas Piketty w rozmowie z Ezrą Kleinem. Jego zdaniem struktura zarządzania, w której pracownicy mają siedzieć cicho i wykonywać polecenia, jest całkowicie niedostosowana do współczesnych realiów.

Polacy i Polki zdają się sądzić podobnie. W niedawnym sondażu Polskiego Instytutu Ekonomicznego aż 73% ankietowanych opowiedziało się za „demokratyzacją zarządzania”.

My w Polsce wiemy co nieco o feudalnych stosunkach w miejscu pracy. Jest taka rewelacyjna książka – „Prywatyzując Polskę”. Elizabeth Dunn, jej autorka, zatrudniła się na początku lat 90. w firmie Alima-Gerber. Już wtedy zauważyła to niepokojące zjawisko – pracownicy niskich szczebli znali się na swojej robocie, mieli pomysły, jak można by usprawnić pewne rzeczy, ale nikt z kierownictwa nie chciał ich słuchać.

Johann Hari w innej świetnej książce „Jak odzyskać siebie” (niech was nie zmyli pop-psychologiczny polski tytuł) przekonuje, że brak kontroli nad własnym miejscem pracy, frustracja wynikająca z wykonywania bezsensownych zadań, jest jedną z przyczyn problemów ze zdrowiem psychicznym. Podobny obraz wyłania się z książki Davida Graebera – „ bez sensu”, tytuł mówi chyba sam za siebie.

Co z tym robić? Piketty zachwala model niemiecki, w którym przedstawiciele pracowników mają zagwarantowane miejsce w zarządach i radach nadzorczych. Hari przypomina, że istnieje stara idea spółdzielczości – model, w którym to pracownicy zarządzają solidarnie daną organizacją. No i są oczywiście związki zawodowe. Mieliśmy ostatnio przykłady skuteczności solidarności pracowniczej – pracownicy Solaris po ponadmiesięcznym strajku wywalczyli sobie podwyżki.

Wszystkie te rozwiązania łączy jedno – dają pracownikom poczucie odrobinę większej sprawczości. Wprowadzają ideały demokracji, lepiej lub gorzej, do miejsc pracy. Czyli tam, gdzie spędzamy sporą część dnia. Polskiego Instytutu Ekonomicznego pokazuje, że chyba pora, by rozmowa o stanie demokracji zaczęła dotyczyć też tego, jak organizujemy pracę w Polsce i jak moglibyśmy to poczucie sprawczości zwiększać.

Źródło
Opublikowano: 2022-06-16 09:59:01