Sztuczne Chwasty:


Dzisiaj kolejna rocznica, którą wielu chce wymazać, choć to jedno z najistotniejszych wydarzeń w historii Europy, a na pewno XX wieku: Inwazja nazistowskich Niemiec na Związek Radziecki, 22 czerwca 1941 r. Na froncie liczącym prawie trzy tysiące kilometrów ruszyło do natarcia ponad trzy miliony żołnierzy, wspieranych przez trzy i pół tysiąca czołgów, tysiące samolotów, dziesiątki tysięcy dział i moździerzy oraz 600 tysięcy samochodów oraz motocykli i tyleż koni pociągowych. W inwazji uczestniczyły także Finlandia, Rumunia, Słowacja, Węgry i Włochy, z różnych, sobie tylko znanych pobudek.

Plan zakładał, iż Związek Radziecki rozsypie się jak domek z kart po serii brawurowych uderzeń, upadając pod ciosami nazistowskiej machiny wojennej jak Polska, kraje Beneluxu, czy Francja. Jak ujął to pewien naćpany Austriak, miało wystarczyć solidne kopnięcie, by zmurszała konstrukcja zawaliła się pod własnym ciężarem. Największa inwazja w historii ludzkości miała być tym kopnięciem.

Stała się jednak przyczynkiem do największego konfliktu zbrojnego w największej i najbardziej krwawej wojnie w historii ludzkości. Zadufani w sobie naziści i oficerzy armijni nie przewidzieli, że kampania na Wschodzie potrwa dłużej, niż kilka miesięcy i przystąpili do niej całkowicie nieprzygotowani – bez zapasów amunicji i paliwa, bez zabezpieczonych systemów logistycznych, bez pełnej mobilizacji gospodarki na cele wojenne, no i – co okazało się druzgoczące w swoich skutkach – bez przygotowania do walki w warunkach zimowych.

W rezultacie, pomimo druzgoczących zwycięstw i zadania ZSRR gigantycznych, bezprecedensowych strat (łącznie pół miliona zabitych i ponad trzy miliony jeńców; dla kontekstu, cała armia II RP zaangażowana w wojnę obronną to było oficjalnie 1.5 miliona żołnierzy), Drang nach Moskau wyhamował niecałe trzydzieści kilometrów od stolicy ZSRR, bez amunicji, bez paliwa, bez ciepłych mundurów, za to z temperaturami rzędu -45 stopni Celsjusza i radzieckimi kontratakami na całym froncie.

Trudno jednak pisać o inwazji na Związek Radziecki bez uwzględnienia wymiaru ideologicznego i zbrodni skrajnie prawicowego reżimu wąsatego Austriaka. Zbrodnie, które w Polsce zabiły do tego momentu dziesiątki, jeśli nie setki tysięcy, a kolejne zostały zmuszone do niewolniczej pracy lub wygnane do kolonii zwanej Generalnym Gubernatorstwem, eksplodowały na niespotykaną skalę. Skalę, której nie da się ogarnąć, bo nazistowskiej agresji i rzezi Europy Wschodniej liczy się nie w dziesiątkach czy setkach tysięcy, ani nawet w milionach, a w dziesiątkach milionów. Zabitych przez obrońców cywilizacji europejskiej, w imię „obrony” przed bolszewizmem.

Osiemdziesiąt lat po inwazji wszystko to brzmi niczym mit, niczym biblijna opowieść. Jest to zrozumiałe, wszak była to wojna na niespotykaną skalę, która nie miała sobie podobnych ani przedtem, ani potem. Prawdziwa apokalipsa, która była jednocześnie początkiem końca faszyzmu jako dominującej, atrakcyjnej opcji politycznej – oraz ocaleniem dla wszystkich narodów na wschód od Odry.

I dlatego, żyjąc w tych ciężkich, mrocznych czasach, pamiętajmy, iż osiemdziesiąt jeden lat temu zdawało się, iż koszmar rzeczywiście będzie trwać tysiąc lat – a miał trwać jeszcze „tylko” niecałe cztery.

A istotne jest to tym bardziej, że nasz obecny -Austriak zasiadający na Kremlu – i możliwe, że najbogatszy człowiek świata, bo majątku Putina nie da się właściwie ocenić – rozpętał swoją bieda-Barbarossę uderzeniem na Ukrainę, by dokonać na niej ludobójstwa i wymazać ją jako kraj z mapy, a Ukraińców zmieść i zasymilować jako gorszy sort Rosjan.

Nie jest to przy tym nadużyciem – w skład wojsk Putina wchodzą jawni neonaziści z wytatuowanymi Reichsadlerami, sowicie opłacani przez Kreml – który notabene od kilkunastu lat promował, mówmy szczerze, nową wersję faszyzmu jako alternatywę dla mniej, lub bardziej kulawych, ale jednak demokracji zachodnich. Jego -Barbarossa jest na szczęście dużo gorzej zorganizowana, zaopatrzona, oraz realizowana – dzięki czemu Ukraina nadal walczy, a faszystowski najeźdźca ma problem już nie z ofensywą wokół Kijowa, ale wręcz z utrzymaniem zdobyczy na wschodzie, wraz z okupowanymi od 2014 r. terenami Donbasu.

Jak to było? Historia powtarza się dwa razy?

Grafika: Za Leningrad, ?, 1941

PS: A problemy są tego typu, że Donieccy separatyści ponieśli straty w wysokości ponad 50% stanu osobowego (!), bez perspektywy uzupełnień.


Źródło: Sztuczne Chwasty
Więcej w kategorii: Sztuczne Chwasty