Remigiusz Okraska:
Najpierw cytat z tekstu Łukasz Kobeszko: "W wizji Čaputovej, Słowacja jest krajem, który prawie pod każdym względem pozostaje w tyle za „nowoczesnymi demokracjami” we Francji, Niemczech, Skandynawii, krajach Beneluksu czy nawet… za sąsiednimi Czechami. Dominuje patriarchat, zacofane struktury społeczne nie dają możliwości rozwoju jednostce. Społeczeństwo przejawia postawy roszczeniowe i jest uzależnione od świadczeń ze strony państwa (skądinąd rzeczywiście hojnie wypłacanych za wieloletnich rządów wciąż sprawującej władzę partii SMER). […] Kandydatka na prezydenta Słowacji nie stroni od tematów ekonomicznych. Krytykuje stosunkowo dużą aktywność państwa w gospodarce. Negatywnie wypowiada się w kwestii świadczeń socjalnych, które stały się znakiem firmowym rządów SMER, w tym premiera Roberta Fica, zastąpionego w ubiegłym roku przez Petera Pellegriniego. […] SMER od początku swojego istnienia (partia powstała w roku 1999) głosił inny program. Gdy w roku 2009 na Słowacji wprowadzono euro, premier Fico stwierdził, że będzie to dobry krok do wprowadzenia regulacji cen podstawowych artykułów i usług, chroniących społeczeństwo przed „spekulantami”. Co prawda pod wpływem nacisków ekonomistów wycofał się z tych pomysłów, lecz przed ostatnimi wyborami parlamentarnymi obiecał i wprowadził w życie olbrzymi pakiet socjalny, porównywalny chyba tylko z „Piątką Kaczyńskiego”. Znacznie podwyższono renty, emerytury i zasiłki macierzyńskie, zastrzykami finansowymi wsparto młode rodziny, samotne matki, a nawet wprowadzono darmowe przejazdy kolejowe dla studentów, emerytów, rencistów i niepełnosprawnych oraz ich opiekunów. Čaputová i jej sztab zachowywali się w kwestii tych świadczeń nieco podobnie jak opozycja nad Wisłą wobec programu 500+. Byli za, a nawet przeciw. Zapowiadali, że nie będą zmniejszać i odbierać nabytych już świadczeń, z drugiej – oceniali, że SMER „skorumpował społeczeństwo” i pozbawił je aktywności".
I tak to właśnie wygląda, gdy zamiast wolnościowo-europejskich sloganów patrzymy na konkrety. Konkrety są takie, że ekologia i prawa gejów idą w parze z wyzyskiem i szczuciem na socjal, a socjal i ograniczenie wyzysku idą w parze z ksenofobią, homofobią, szczuciem na wszelką "inność". Cóż, wybór między dżumą a cholerą, a po prawdzie to nawet i nie, bo jednak można brzydzić się nagonką na uchodźców, tyle że oni w Polsce czy Słowacji są głównie wirtualni, a po drugiej stronie jest szczucie na setki tysięcy rodaków pobierających zasiłki tu i teraz, naszych znajomych, rodziny, sąsiadów itp. Ten front przebiega nie tylko w Słowacji, on jest z niewielkimi wyjątkami dzisiejszą rzeczywistością wielu krajów, szczególnie tych, gdzie mamy zapaść lewicy i jej kompromitację wskutek przyjęcia części agendy liberalnej gospodarczo ("trzecia droga"). "Faszyści" dają socjal, a "antyfaszyści" dają prawa człowieka, jedni i drudzy odbierają te drugie. Oczywiście są odstępstwa, bo w Brazylii rządzą faszyści ultraliberalni, ale mowa jest o regule.
Jak sobie wyobrażam przyszłość? Ano tak, że albo odrodzi się lewica konsekwentnie socjalna i "populistyczna", albo koniec końców w demokracji zatriumfują "faszyści". Prawem statystyki docelowo to oni będą zbierali większe poparcie ludzi z pustym żołądkiem. Čaputova to raczej wyjątek niż reguła – zużycie starej władzy, choć socjalnej, uwikłanie jej w klimaty korupcyjno-mafijne, dało zwycięstwo Čaputovej. Ale jeśli zabierze się za cięcia socjalne, to sądzę, że za kilka lat sytuacja się odwróci. I wcale się nie zdziwię, jeśli to nie będzie prosty powrót SMERu, lecz turbodoładowanie faszystów bez cudzysłów, tych od Kotleby. I w ogóle to, co nazywamy konserwatywnym backlashem. Bo nie trzeba być doktrynalnym prawicowcem, żeby zacząć ufać prawicy, gdy ideały nieprawicowe zaczynają być kojarzone z wyzyskiem i cięciami socjalu. Tak jak to się stało w balcerowiczowskiej Polsce. I trudno będzie mieć do kogokolwiek pretensje, bo jeśli "nowoczesność" ma podłą twarz z punktu widzenia losów setek tysięcy ludzi, to nie można od nich wymagać, że powiedzą: no tak, może jest nam źle, może się pogorszyło, ale dzielnie zaciśniemy pasa w imię wzniosłych ideałów. Na takie rzeczy mogą sobie pozwolić ludzie z rezerwami finansowymi i miękkim lądowaniem. Dżentelmeni nie rozmawiają o pieniądzach, bo je mają. Liberałowie też mają, więc mogą mieć przede wszystkim ideały, a nie socjal.
Oczywiście można by zapytać, czemu popieranie socjalnego SMERu czy PiSu to zbrodnia dlatego, że te ugrupowania mają w pakiecie ksenofobię czy "nieeuropejskie" postawy wobec instytucji i ładu prawnego, ale już żadną zbrodnią nie jest wyrażanie radości ze zwycięstwa Čaputovej, która jest nowoczesna i tolerancyjna, lecz krytykuje socjal. Oczywiście nie jest to pytanie do jawnych liberałów, bo ich wybór jest oczywisty, ale już wobec rozmaitych lewicowych czy lewicujących postępowców takie pytania są zasadne. Ale też retoryczne, bo priorytety są tu jasno postawione i przy takich okazjach wyłażą na jaw w całej okazałości wbrew temu, co się wcześniej na gruncie teorii deklamowało. W Polsce i w Słowacji i gdziekolwiek indziej.
Źródło
Opublikowano: 2019-04-01 17:06:39