Najokrutniejszym kłamstwem kapitalizmu jest twierdzenie, że za sukces i bogactwo odpowiada ciężka praca. Gdyby to było faktem, to najbogatsi byliby nie maklerzy giełdowi, spekulanci, czy wszelkiej maści kapitaliści, tylko ludzie pracy: Budowlańcy, personel techniczny, medyczny, nauczyciele, wszyscy, którzy pracują często ponad siły, byleby przeżyć. Tymczasem wystarczy rzut oka na listę miliarderów, by zauważyć, że determinantą sukcesu i bogactw nie jest ciężka praca.
Ot, weźmy Kluczyków. Libmedia lubią rozwodzić się, jak to Seba zaczynał od roznoszenia ulotek, i przedstawiają to jako coś inspirującego. Rzadko zwracają za to uwagę, że roznoszenie ulotek było formą pseudo-pracy w firmie ojca-oligarchy, który po swojej zupełnie przypadkowej śmierci w szwajcarskiej klinice zostawił dzieciom miliardy w spadku. A biorąc pod uwagę zasady prawa spadkowego w Polsce, te miliardy i tak by dostał, ze względu chociażby na dziedziczenie ustawowe, które zalicza dzieci do najbliższego kręgu spadkobierców, względnie zachowek.
Nasz bieda Lex Luthor, także przedstawiany jako self-made man? Nie udałoby mu się to bez bogatych rodziców, którzy dali mu $250 000 na podtrzymanie biznesu. Bill Gates? Bogaci, wpływowi rodzice, w szczególności ojciec, rozbijający się z Jimmy Carterem i Nelsonem Mandelą. Warren Buffet? Syn wpływowego polityka i biznesmena. A jeśli przyjrzymy się nie jednostkom, a całym dynastiom arystokracji pieniądza – tak, burżuazji, jezukomunizmłolaboga – to trend jest jeszcze bardziej przygniatający: Za sukces i bogactwo odpowiada przypadek urodzenia. W Stanach archetypowe burżuje to rodziny Waltonów, Kochów i Marsów (odpowiednio Walmart, Koch Industries, oraz Mars Inc.), będące faktycznymi dynastiami.
O ile odpowiadający za produkcję słodyczy Mars oraz gigant sprzedażowy Walmart nie wymagają przedstawiania, to Koch Industries jest raczej mało znany – a szkoda, bo to jedna z największych, jeśli nie największa korporacja w Stanach Zjednoczonych, zajmująca się przemysłem ciężkim, energetyką i przetwórstwem. Mało seksowne, podobnie jak większość rosyjskich gigantów energetycznych i wydobywczych, ale daje pojęcie o tym, na czym opierają się dynastie. Kochowie są też o tyle istotni, że to ich pieniądze stoją za wieloma skrajnie prawicowymi bojówkami oraz think-tankami, które dążą do utrzymania pokracznego kapitalizmu i klasowego podziału, który stał się dominującym porządkiem społecznym po 1989 roku.
A jest o co walczyć. Przez ostatnie 40 parę lat bogactwo tych trzech tylko rodzin wzrosło jakieś sześćdziesiąt razy – tak, to nie literówka – dzięki lobbingowi i gigantycznemu wpływowi na politykę Stanów. Możecie się dziwić, dlaczego piszemy o Stanach w kontekście Polski. Pamiętajcie, że w wielu aspektach Polska to mała Ameryka, która nadal nie wyleczyła się z fascynacji tym brutalnym imperium i jego metodami – o czym świadczy zarzynanie usług publicznych i dążenie do prywatyzacji absolutnie wszystkiego.
Ktoś może powiedzieć, że zazdrościmy.
Nie, nie zazdrościmy. Jesteśmy po prostu wkurzeni, że ciężką pracą nie da się osiągnąć bogactwa, a sukces zależy głównie od tego, w jakiej rodzinie się urodzisz. Zdarzają się wyjątki od tej reguły, owszem, ale wyjątki są właśnie tym: Wyjątkami. A my chcemy systemu, w którym twój system zależy wyłącznie od twojej pracy. Nie od koneksji, nie od kapitału na rodzinnych kontach, nie od tego, czy rodzinę stać na dodatkowe lekcje i prywatne zabiegi medyczne.
System, który nie jest kapitalizmem, który tego zwyczajnie nie oferuje i nigdy nie będzie w stanie zaoferować – bo na równości i równych szansach nie da się zbić gigantycznych majątków, dzięki którym dzieci burżujów będą mogły dziedziczyć miliardy i twierdzić, że same do wszystkiego dotarły.
Obraz:
PS: A teraz challenge: Zawsze, gdy media piszą o „bogatych millenialsach”, którzy w wieku 20-30 lat przeszli na emeryturę, to gwarantujemy, że najprawdopodobniej gdzieś w tekście będzie albo dziedziczenie, albo bogaci rodzice kupujący mieszkanie lub wprowadzający do firmy. Gwarantujemy.

Źródło: Sztuczne Chwasty
Więcej w kategorii: Sztuczne Chwasty