Michał Goworowski, aktywista z Gdyni, działacz Partii Razem, organizator pierwszego Marsz Równych w Gdyni został pobity przez policję podczas Marszu Dla Klimatu w Katowicach.
Oddajemy Michałowi głos: "Piszę to siedząc w poczekalni u lekarza czekając na badanie. Mocno bolą mnie plecy i żebro po prawej. Trochę mniej kolano. Dużo osób pisało do mnie czy czuję się okej po tym Marszu COP24. Nie czuję się ani trochę okej. Jestem wkurzony. Ale nie jestem wkurzony tym, że oberwałem podczas interwencji. Jestem wkurzony, że policja zaatakowała jako pierwsza pokojową manifestację.
Od początku marszu coś wydawało się nam wszystkim nie tak – zamaskowana grupa szła za nami w bloku i niezbyt pasowali do pokojowo nastawionej reszty marszu. Nie byli to jednak nazistowscy bojówkarze, jak się obawialiśmy, ale policjanci mający na celu zakłócić naszą manifestację.
W pewnym momencie, kilku funkcjonariuszy w mundurach weszło w naszą grupę próbując zatrzymać spokojnie zachowującego się chłopaka. Od razu pobiegłem do przodu wstrzymać blok i wtedy rozpoczął się istny chaos. Policja zaczęła przepychać nas, a następnie kolejne dwie osoby zostały zatrzymane podczas łapanki. Będąc mocno w szoku z powodu przypadkowości zatrzymań wstrzymaliśmy blok i rozpoczęliśmy protest siedzący w celu poznania powodu zatrzymania naszych przyjaciół.
W tym momencie stojąc z tyłu zostałem uderzony tarczą w plecy. Poleciałem do przodu, na ludzi, prawie wybijając sobie zęby własnym drzewcem od flagi. Następnie policja zaczęła mnie ciągnąć za nogi. Dwóch funkcjonariuszy jednym sprawnym ruchem zerwało ze mnie ubranie wierzchnie, zrzucając kożuch, rozrywając bluzę na dwie części i koszulkę. Kolejnych dwóch próbowało zedrzeć ze mnie spodnie. Desperacko trzymając się dolnej połowy ubioru krzyczałem skołowany "Co wy robicie? Przestańcie! Zostawcie moje spodnie! Przecież nie stawiam oporu!". Następnie półnagiego przeciągnęli mnie po betonie wśród końskiego łajna. Kilka razy podrzuciwszy o ziemię kazali mi wstawać.
Dwóch funkcjonariuszy trzymało mnie za ramiona wyprowadzając z tłumu. Pierwszy z nich na pytanie czemu zostałem zatrzymany powiedział, że "Lepiej abym zamknął mordę jeśli chcę, aby nie było gorzej". Po 5 minutach nago na mrozie, wielkodusznie pozwolono mi założyć zerwane ubranie. Jednak nie pozwolono mi ubrać czapki, rękawiczek ani się zapiąć, ponieważ policjant stwierdził, że nie jest to "Loteria życzeń".
Na pytanie, czy mogę zadzwonić do prawnika funkcjonariusze stwierdzili, że nie ponieważ nie jestem zatrzymany. Skoro nie byłem zatrzymany chciałem się dowiedzieć w takim razie jaki jest mój status prawny i czy mogę sobie iść skoro nie korzystają z przepisów prawnych. Odpowiedz na to brzmiała "nie" ponieważ mój status prawny został określony jako "procedurowany".
Kiedy w końcu przyszedł ich przełożony na pytanie o przepisy, które złamałem stwierdził, że złamałem "prawo polskie" stawiając "bierny opór". Na prośbę sprecyzowania zamiast luźnych ogólników odparł, że "Ja Szanownego Pana paragrafami obrzucać nie będę".
Finalnie po wyrwaniu mi z ręki dowodu tożsamości i spisaniu danych przez 15 minut zostałem wypuszczony z "pouczeniem". Pozwolono mi pozbierać pozostałe rzeczy z ulicy, a funkcjonariusze z sił paradoksalnie nazwanych "anty-konfliktowymi" kazali mi sobie podziękować, ponieważ gdyby nie oni to bym zgubił klucze do domu.
Jestem zły, że zamiast starać się uratować planetę przed zagładą spowodowaną skutkami neoliberalnego kapitalizmu, COP24 jest szopką lobby pro-węglowego i rządu. Smutno mi, że faszyści maszerujący po ulicach dostają poklask od Andrzeja Dudy, a ekolodzy są bici i poniżani na ulicy. Pamiętam jak w szpitalu czekając na przyjaciela pobitego kiedyś przez Straż Marszałkowską myślałem sobie, kiedy to ja dostanę od "stróżów prawa". W sobotę był ten dzień, ale na szczęście nie byłem sam. A kiedy przyjdą po Ciebie?"
Źródło
Opublikowano: 2018-12-10 20:02:34