Adriana Rozwadowska:
„Rzeczpospolita” ogłosiła, że kontrola PIP w „Newsweeku” przyniosła „zaskakujące” rezultaty, no i krąży to teraz po mediach społecznościowych jako dowód, że państwowy organ orzekł o niewinności Tomasza Lisa.
Już w leadzie przeczytamy, że tylko dwie osoby mają zastrzeżenia do pracy Lisa. Dopiero daleko daleko w tekście okazuje się, że PIP poprosiła o wypełnienie ankiety 30 osób, z czego 22 odmówiły, a z pozostałych 8 tylko dwie miały jakieś „ale”. Tytuł tekstu jest równie uczciwy. Ale ja nie o rzetelności, ale o tym, na czym polega kontrola PIP w przypadku mobbingu.
Rzecz jest prosta jak konstrukcja cepa: inspektor wchodzi do zakładu pracy i sprawdza, jakie procedury przeciwdziałania mobbingowi tamże (nie)obowiązują. Rozdaje też krótką ankietkę jakiejś grupce pracowników. Po czym po prostu zwija manatki i sporządza raport.
Co w nim opisuje? Nie, nie opisuje, czy doszło do mobbingu Kowalskiego na Nowaku. Zacytuję Główną Inspektor Pracy, która powiedziała to niemal równy miesiąc temu w tej samej „Rzeczpospolitej”: „Nasze działania sprowadzają się do kontroli procedur obowiązujących u danego pracodawcy, treści regulaminów antymobbingowych i antydyskryminacyjnych. Ze względu na brak jednoznacznych przepisów inspektor nie może zmusić pracodawcy do podjęcia stosownych działań. Może jedynie doradzać wprowadzenie odpowiednich procedur. Jedynym organem uprawnionym do rozstrzygania, czy doszło do mobbingu lub dyskryminacji, jest w Polsce sąd”.
A więc inspektor opisuje, co zrobiła firma Zdzisiex, aby nie dochodziło do przypadków mobbingu, takich jak w przypadku Kowalskiego i Nowaka. A potem wydaje zalecenia – które tak naprawdę są luźnymi sugestiami, które pracodawca może kompletnie zignorować (tak silną mamy w Polsce PIP).
Ankiety nie są analizowane i nic się z nimi nie dzieje – są tylko załącznikiem do raportu. Zresztą nie pyta się w nich wprost o konkretny przypadek.
A przede wszystkim uwagę zwrócić należy, że przedmiotem tekstu w „Rzeczpospolitej” jest MAIL PRACODAWCY, CZYLI RASP, DO PRACOWNIKÓW. Sam raport PIP został przecież utajniony.
To jeszcze raz: policja jest od zbierania na miejscu przestępstwa śladów zbrodni, i nie można powiedzieć, że po jego przeszukaniu uniewinniła podejrzanego. Z PIP jest analogicznie, tyle że ta może jeszcze mniej: nie przeprowadza całego dochodzenia, nie przesłuchuje. PIP po prostu wpada, przygląda się, czy na korytarzach wiszą informacje, gdzie zgłosić mobbing, rozda ankietę pro forma (z czego nic konkretnego nie wynika, bo tak to skonstruowano), po czym spada.
Trochę więcej w tekście, a oto i on.
PIP stwierdziła, że w „Newsweeku” nie było mobbingu? Nie mogła tego zrobić
Źródło: fb
Opublikowano: 2022-08-03 13:36:10