Ciąg dalszy złamanej kariery mężczyzny oskarżonego przez kilka kobiet o molestowanie oraz seksistowskie, napastliwe i po

Maja Staśko:

Ciąg dalszy złamanej kariery mężczyzny oskarżonego przez kilka kobiet o molestowanie oraz seksistowskie, napastliwe i poniżające zachowanie (za które przeprosił).

Więc nie, w Polsce #MeToo nie niszczy karier przemocowcom. W Polsce #MeToo daje przemocowcom możliwość narzekania na swój ciężki los (z całej tej rozpaczy prawie myślał o tym, żeby zarabiać jako kurier!) i odgrywania roli męczennika za Sprawę. Nie ma lepszego sposobu na karierę w społeczeństwie przepełnionym martyrologicznym fiołem. Skandalista, heroiczny bohater molestujący kobiety, który prawie, niemal, tuż tuż – mógł ponieść konsekwencje swoich czynów. A to by była prawdziwa tragedia! Znalazł się na granicy przepaści! Miał zostać ukrzyżowany za grzechy wszystkich bezkarnie napastujących mężczyzn? Czym sobie na to zasłużył?! Jak wytrzymał LINCZ? Jak przeżył zderzenie z fanatyczkami, które chciały, żeby poniósł odpowiedzialność za swoje czyny?! To ponad ludzkie siły. Toż to heros! Bohater!

Więc kolejne media pochylają się nad nim, ocierają mu łzy, opatrują rany, i przyjmują do siebie jako dziennikarza wyklętego – za każdym razem powtarzając, jak #MeToo zniszczyło mu karierę. Mogłyby wprawdzie zachować jakieś strzępy uczciwości, i nie wmawiać, że #MeToo niszczy karierę, kiedy przecież dowodzą, że jest dokładnie odwrotnie – dają mu przestrzeń w gazecie ze względu na #MeToo, o czym piszą wprost we wstępie. I nie tylko oni. Ale wtedy nie byłoby spektaklu. A spektakl się sprzedaje.

Gdy przemocowy mężczyzna stawia się w pozycji ofiary, czerpie z tej pozycji korzyści, robi na niej karierę, oraz przerzuca winę na skrzywdzone kobiety.

Gdy skrzywdzone kobiety stawiają się w pozycji ofiary, słyszą, że chcą czerpać z tej pozycji korzyści, robić na niej karierę, oraz przerzucać winę na biednego mężczyznę. Ale niedoczekanie! Nic z tego nie nastąpi: inni mężczyźni czuwają i nie dadzą skrzywdzić kolegi.

Bo też nic w Polsce nie sprzedaje się równie dobrze jak wyklęci. Na prawicy, w środku i na lewicy sami mężczyźni wyklęci.

Więc właściwie to prawda, że na #MeToo można zrobić karierę i ją stracić. Tyle że to oskarżeni o przemoc robią karierę, a ujawniające przemoc ją tracą.

Nie wiecie jeszcze, jak zrobić karierę? To już wiecie. Powodzenia.

Wirtualnemedia.pl
Codziennik Feministyczny



MeToo

Źródło
Opublikowano: 2019-08-08 01:11:40

– Nie zabrzmi to popularnie, ale pamiętajmy o oskarżonych, którzy dopóki nie zapadnie prawomocny wyrok skazujący, są chr

Maja Staśko:

– Nie zabrzmi to popularnie, ale pamiętajmy o oskarżonych, którzy dopóki nie zapadnie prawomocny wyrok skazujący, są chronieni przez instytucję domniemania niewinności – odpowiedział sędzia Sędzia Igor Tuleya na festiwalu Pol’and Rock na pytanie dotyczące surowości kar w sprawach o gwałt.

To jakby mówić w dyskusji o rasizmie „Nie zabrzmi to popularnie, ale pamiętajmy o białych” albo w dyskusji o homofobii „Nie zabrzmi to popularnie, ale pamiętajmy o cisheterykach”.

Pamiętamy! Domniemanie niewinności pojawia się w każdej dyskusji o przemocy seksualnej. Bardzo rzadko za to pada w nich Fundacja Feminoteka, Centrum Praw Kobiet, Niebieska Linia czy Fundacja Przeciw Kulturze Gwałtu. Osoby z doświadczeniem przemocy zgłaszają się do mnie i nie znają tych miejsc. Czują, że nie mają żadnego wsparcia. Ale doskonale znają domniemanie niewinności, które słyszały odmieniane przez wszystkie przypadki.

Dlatego cieszę się, że na Pol’and’Rock Festival były też Fundacja Feminoteka i Centrum Praw Kobiet, i robiły wspaniałe i ważne rzeczy! Zróbmy tak, żeby na słowo „gwałt” zamiast „domniemanie niewinności” pojawiały się w głowie te organizacje. Świat będzie odrobinę lepszy.

#MeToo


MeToo

Źródło
Opublikowano: 2019-08-04 20:02:33

Instagram Post by LovelyTornadoOfChaos&Rainbows • August 3, 2019 at 09:02PM CEST

Maja Staśko:


Kolejna artystka wspiera osoby LGBT ❤️????? Doda ?
A w tym czasie my rozmawiamy o antologii wierszy przeciw homofobii, do której wciąż możecie wysyłać teksty: https://www.facebook.com/events/934980430177014/.
Tak angażuje się sztuka!
Kampania Przeciw Homofobii Miłość nie wyklucza

Źródło
Opublikowano: 2019-08-03 22:06:57

Zastępca Prokuratora Generalnego polecił złożenie do sądu wniosku o udzielenie dodatkowego głosu prokuratorowi w kwestii

Maja Staśko:

Zastępca Prokuratora Generalnego polecił złożenie do sądu wniosku o udzielenie dodatkowego głosu prokuratorowi w kwestii wnioskowanej kary dla Rafała P., który przez wiele lat znęcał się nad swoją żoną. Wiceminister Sprawiedliwości powiedział, że będzie to wniosek o karę nie mniejszą niż 1,5 roku bezwzględnego pozbawienia wolności. Te działania miały miejsce dzień po tym, jak media opisały przebieg rozprawy, na której Prokuratura Rejonowa Warszawa Praga-Południe wnioskowała o karę 2 lat ograniczenia wolności w formie 30 godzin prac społecznych miesięcznie.

Przed chwilą rozmawiałam z Rzeczniczką Prasową Prokuratury Krajowej, która potwierdziła, że tak szybka reakcja akurat w tej sytuacji była spowodowana naciskiem medialnym i obywatelskim.

Trzymajmy dalej rękę na pulsie – razem możemy wywierać nacisk.

Szkoda tylko, że tak szybka reakcja władz dotyczy głównie osób publicznych. Większość kobiet, które wspieram, nie może liczyć na tak szybką – a czasem na żadną – interwencję.

#MeToo


MeToo

Źródło
Opublikowano: 2019-08-02 16:18:41

Często słyszę, że przesadzam i wszędzie widzę przemoc – w tekście, na banerze albo w żarcie. Że jestem równie radykalna

Maja Staśko:

Często słyszę, że przesadzam i wszędzie widzę przemoc – w tekście, na banerze albo w żarcie. Że jestem równie radykalna jak seksiści czy homofobowie, których krytykuję, i powinnam mieć ,,trochę dystansu”. Dla liberałów dystans to jakiś bożek, którego nie można sprofanować, a jego krytyka to obraza uczuć religijnych. Strzegą go jak relikwii, bo dzięki niemu mogą mościć się gdzieś pomiędzy ,,skrajnościami”.

Dzisiaj nacjonaliści szli przez ulice Warszawy z banerem zrównującym tęczę ze swastyką. I nie, nie mam do tego dystansu. I nie stoję pośrodku, bo po prostu nie ma równości pomiędzy osobami LGBT a tymi, którzy zabijali osoby LGBT.

Nie mam żadnych wątpliwości, że to, z czym się teraz zderzamy, to także zasługa tych wszystkich, którzy przez lata stawiali się między faszystami a antyfaszystami, kobietami a seksistami, osobami LGBT a homofobami. Którzy nie byli w stanie jednoznacznie postawić się po żadnej ze stron, bo oprawca przecież też cierpi, a kobieta mogłaby się tak nie obnosić z przeżytą przemocą (na pewno liczy na karierę). Którzy obserwowali przemoc i jawne nadużycia z dystansu.

Mam w dupie dystans. Nie mam i nie będę mieć dystansu do przemocy. Dystans nie da bezpieczeństwa kobietom ani osobom LGBT. Zacznijcie nas wreszcie traktować poważnie, do cholery.


Źródło
Opublikowano: 2019-08-01 21:22:08

Prokuratura w Warszawie wnioskuje o 30 godzin prac społecznych miesięcznie dla Rafała P., który latami znęcał się nad Ka

Maja Staśko:

Prokuratura w Warszawie wnioskuje o 30 godzin prac społecznych miesięcznie dla Rafała P., który latami znęcał się nad Karoliną Piasecką. Jestem wściekła. Ale nie dlatego, że ten wniosek to wyjątkowy akt barbarzyństwa ze strony prokuratury. Wręcz przeciwnie – to zupełnie normalny akt barbarzyństwa ze strony prokuratury.

„Jestem tym wnioskiem zdruzgotany. Po raz pierwszy spotykam się z tak niezwykłą łaskawością prokuratury wobec oprawcy” – powiedział pełnomocnik Piaseckiej.

Ja z taką łaskawością prokuratury wobec oprawcy spotykam się codziennie. Spośród osób, które wspieram po doświadczeniu przemocy, znam ledwie dwa lub trzy przypadki skazania oprawcy na więzienie – a wyroki i tak były niewyobrażalnie niskie. 67% wszystkich spraw dotyczących zgwałcenia jest umarzanych. W niektórych prokuraturach to ponad 90%. Sprawcy pozostają zupełnie bezkarni. Kobiety w każdej chwili mogą spotkać swojego oprawcę.

Podobnych przykładów jak ten Rafała P. są tysiące. To się dzieje codziennie, tu, w Polsce.

Łaskawość prokuratury wobec oprawcy i okrucieństwo wobec ofiary to, niestety, nie wyjątek. Ta sprawa od innych różni się głównie tym, że jest nagłośniona – większość spraw dotyczących przemocy nigdy nie trafia do mediów, a skrzywdzone pozostają z tym same.

Dlatego gdy taka sprawa jest publiczna, media nie mogą robić z niej wyjątku i traktować jak skandalu – skandalem jest, że tak wygląda przerażająca normalność w Polsce. I o tym trzeba krzyczeć.

#MeToo


MeToo

Źródło
Opublikowano: 2019-07-31 20:31:10

Jakiś czas temu pisałam tu, że wysłałam ponad dwadzieścia wniosków o udzielenie informacji publicznej do największych po

Maja Staśko:

Jakiś czas temu pisałam tu, że wysłałam ponad dwadzieścia wniosków o udzielenie informacji publicznej do największych polskich festiwali i nagród. Chciałam zbadać strukturę finansowania i wydatków festiwali. Pomysł przyjęło OKO.press.

Część festiwali odpisało w ustawowym czasie 2 tygodni, inne poprosiły o więcej czasu – trwa czas festiwali, więc to zrozumiałe. Pyrkon jako jedyny wciąż nie odpisał – ani jednym mailem, mimo iż przypominałam już dwukrotnie. Trzech kuratorów festiwali zapytało mnie, kto jest moim promotorem i kto z OKO.press zamówił u mnie tekst – uzależniając od tego udzielenie mi tej informacji (która jest i powinna być publiczna). Oczywiście, wszyscy są profesorami – a ja tylko magistrą.

Niedługo po wysłaniu wniosków OKO.press napisało do mnie, że jednak rezygnują z tekstu. Uzasadnili to tym, że odzywali się do nich poeci i kuratorzy, że prowadzę krucjatę przeciwko nim i straszę dostępem do informacji publicznej. I że powinnam zapytać zwyczajnie, jak dziennikarka.

Tyle że dostęp do informacji publicznej jest normalnym sposobem otrzymania informacji i może go wykorzystać każda obywatelka i obywatel, niezależnie od tytułu naukowego, promotora czy zawodu.

Jak widać, niekoniecznie.

Pracowałam nad tymi wnioskami wiele dni, rozmawiałam z innymi osobami ze środowiska, konsultowałam się z prawnikiem – to była wielogodzinna praca, na którą zdecydowałam się po akceptacji pomysłu na tekst przez OKO.press. Po rezygnacji OKO.press z publikacji cała ta praca pozostała nieopłacona.

Tak wygląda praca freelancerów. Nienawidzę tego momentu, kiedy nic nie mogę, bo decyzja została podjęta – a nie chcę do siebie zniechęcić medium, bo mogę jeszcze z nim współpracować, więc nie decyduję się walczyć i próbuję znaleźć inną drogę. Zdarzało mi się to już wielokrotnie, moim koleżankom też, w bardzo różnych mediach.

Nie zmienimy nic w kwestii systemu dofinansowań i wynagrodzeń, jeśli nie możemy nawet o tym rozmawiać i otrzymać informacji. Coś jest bardzo nie tak z tym systemem, skoro poeci zgłaszają się do medium i atakują mnie, byle tylko nie udzielić informacji publicznej. To zwyczajna cenzura.

A gdybym nie miała wcześniej zgody portalu? Gdybym nie była dziennikarką, tylko kwiaciarką na targu, która po godzinach pisze wiersze i chce sprawdzić, jak wiele z publicznych pieniędzy przeznacza się na autorki? Ma takie prawo, każda osoba ma, nie tylko profesorowie czy dziennikarki. Czy w ogóle otrzymałabym odpowiedź od któregokolwiek z ośrodków?

Na szczęście, mam ten przywilej i dalej mogę się tym zajmować – Krytyka Polityczna przejęła temat, z czego bardzo się cieszę. Tekst powstanie zapewne za kilka miesięcy, bo wciąż otrzymuję dane od ośrodków, z którymi umówiłam się na późniejszy termin.

Czy mam obawy? Jasne, od tych ludzi, którzy uznali, że prowadzę przeciw nim kampanię, zależy często moje przeżycie w sektorze kultury. Ale wiem, że kładąc po sobie uszy, milcząc i podporządkowując się, nic nie zmienię. Chcę lepszych warunków pracy w kulturze – dla siebie i dla innych. Nie będę ich miała, jeśli nie będę o nie walczyła.

Źródło
Opublikowano: 2019-07-30 20:26:39

,,Nienawidzę naszego wymiaru sprawiedliwości. Nigdy się nie pogodę z tymi wyrokami. Nigdy. Ani z wyrokiem karnym ani cyw

Maja Staśko:

,,Nienawidzę naszego wymiaru sprawiedliwości. Nigdy się nie pogodę z tymi wyrokami. Nigdy. Ani z wyrokiem karnym ani cywilnym. Bo to są śmieszne pieniądze za to, co musiałam przeżyć, co przeżywam. Przepraszam, ja jeszcze nie wiem, czy w ogóle coś dostanę. Może Sąd uzna, że mi się nie należy”.

Źródło
Opublikowano: 2019-07-29 21:00:29

,,Fluff” Natalii Osińskiej daje mi ostatnio nadzieję i siły w całej tej potworności. I ,,Nadzieja w mroku” Rebeki Solnit

Maja Staśko:


,,Fluff” Natalii Osińskiej daje mi ostatnio nadzieję i siły w całej tej potworności. I ,,Nadzieja w mroku” Rebeki Solnit.

Macie też jakieś książki, filmy albo seriale na takie chwile?

A, i będzie lepiej, obiecuję.

#lgbt #lgbtq #białystok





lgbt,lgbtq,białystok

Źródło
Opublikowano: 2019-07-28 11:43:37

Staśko: Kulturalni Polacy patrzą na Białystok

Maja Staśko:

Katarzyna Skrzynecka i jej mąż Marcin Łopucki podzielili się na Instagramie odkryciem, że ludzie na polskich plażach leżą za parawanami, słuchają muzyki, rozmawiają, a nawet przeklinają. I – szok – puszczają bąki. Typowe Polaki-cebulaki. W tym samym czasie prof. Paweł Śpiewak odkrył, że faszyści mają inną budowę ciała i nieładne twarze, a po Facebooku krążyło zdjęcie mężczyzny z Białegostoku, który krzycząc homofobiczne hasła, obnaża ubytki zębów. Prześmiewcze komentarze „Strefa wolna od dentysty” zdobywały lajki. Tyle że cała Polska jest strefą wolną od dentysty – stomatologia jest sprywatyzowana i mało kogo stać na leczenie zębów. Nie wszyscy ludzie z ubytkami zębów i nieładną twarzą są homofobami. I nie wszyscy ludzie z pięknym uśmiechem nie są homofobami. Przestępstwem homofobów nie jest budowa ciała, uzębienie czy parawany na plaży, tylko homofobia.

Pierwszy Marsz Równości w Białymstoku! Kampania Przeciw Homofobii Miłość nie wyklucza Plotek

Staśko: Kulturalni Polacy patrzą na Białystok

UWAGA, SZOK! Ludzie na polskich plażach leżą za parawanami. NIE DO WIARY! Plażowicze słuchają muzyki. OBRZYDLIWE! Polacy na plażach rozmawiają, a nawet przeklinają. I – NAJGORZEJ! – puszczają bąki…

Źródło
Opublikowano: 2019-07-26 20:11:37

Ciągle żyję Białymstokiem. Czas zmienił się na ten „przed Białymstokiem” i „po Białymstoku”. Podobnie działa czas po tra

Maja Staśko:

Ciągle żyję Białymstokiem. Czas zmienił się na ten „przed Białymstokiem” i „po Białymstoku”. Podobnie działa czas po traumach, które nas spotykają.

Ale to przecież nie tylko Białystok. To mnóstwo innych miast i miasteczek. Homofobia krąży po Polsce.

Po marszu równości w Gnieźnie zostałam opluta. Gdy poszłam zgłosić to policjantowi, który oczywiście nie zareagował, podszedł starszy mężczyzna i ogłosił, że on za to został opluty przez geja. Odpowiedziałam, że to nieprawda. Zaczęliśmy dyskutować. Ciągle zwracał się do mnie „malutka”, powtarzał, że jestem za ładna, żeby niszczyć sobie życie w marszach równości. Mówił, że boi się „tych ludzi”. Gdy zapytałam go, czy boi się mnie, odpowiedział, że co za bzdury, jestem normalną dziewczyną. Traktował mnie tak jakby nic poza moją płcią i wyglądem nie miało dla niego znaczenia. Od początku nie było szans, żeby go przekonać, ale ciągle słyszę, że nie podejmujemy rozmowy i jesteśmy zamknięci na drugą stronę. Problem w tym, że nie mogę przekonać do siebie osoby, która nie traktuje mnie jak człowieka, tylko ozdóbkę polskich ulic, i która krzyczy, że życzy mi śmierci.

Przez tę idiotyczną dyskusję zgubiłam osoby, z którymi wracałam. Zadzwoniłam do nich i dowiedziałam się, gdzie mam iść. Miejsce było bardzo blisko – kilkaset metrów. Zobaczyłam, że z naprzeciwka wracają inne osoby. Nie wiedziałam, po której stronie stały na marszu. Na wszelki wypadek zdjęłam papierową koronę, którą rozdawano na marszu, i przyspieszyłam. Gdy byli blisko, jeden z nich krzyknął: „poznaję ją, ona szła w pierwszym rzędzie, w czerwonym szaliku”. Byłam ubrana cała na czarno, ale zapomniałam o szaliku. Rozpoznali mnie.

Pod koniec marszu weszliśmy na rynek. Weszliśmy prosto na nacjonalistów krzyczących, że życzą nam śmierci. Cały rynek także był otoczony ludźmi. W ten sposób powstały dwa rodzaje kontrdemonstracji – w samym środku, naprzeciwko nas stali mężczyźni, którzy rzucali w nas kamieniami, jajkami, opluwali i życzyli nam śmierci. Najpierw staliśmy na rynku, wystawieni na agresję homofobów. Po jakimś czasie między nami a nimi pojawiła się policja. Druga kontrdemonstracja powstała wokół rynku – mieszkańcy Gniezna otoczyli nas zwartym tłumem. W większości się przypatrywali i nagrywali nas, część dołączała do skandowania nienawistnych haseł i rzucania w nas, czym popadnie.

Byliśmy osaczeni, bez możliwości ucieczki. Z każdej strony wycelowane w nas były komórki, jak w zwierzęta w zoo. Gdy weszliśmy na rynek, nie mogliśmy już zawrócić. Stanęliśmy twarzą w twarz z mężczyznami, którzy wrzeszczeli, że nas zajebią i mamy wypierdalać. Niektórzy z nich szukali sobie osoby wśród nas i wrzeszczeli prosto do niej, pluli na nią, obrażali jej wygląd, pokazywali, że ją zajebią lub zgwałcą, zbliżali się do niej maksymalnie, jak się dało, próbując wyminąć policjantów. Przemówienie Alex Freiheit było całkowicie zagłuszone ich krzykami. Na platformę leciały w jej stronę kamienie i jajka. Czułam, jak jest coraz ciaśniej, zbliżamy sie do siebie, a ludzie zamykają nas w coraz węższym okręgu. Dziewczyna obok mnie skuliła się i zaczęła głośno oddychać. Miała atak paniki. Koleżanki ją przytuliły i tak trwały. Z drugiej strony nazywali je sukami, życzyli im śmierci i kazali wypierdalać.

Wiedziałam, że po marszu nacjonaliści polują na ludzi. Ci, którzy rozpoznali mnie po szaliku, byli raczej z kontrdemonstracji wokół rynku, nie z centrum. Nie wiem, czy też krzyczeli, że mnie zajebią albo celowali we mnie kamieniami. W tej chwili krzyczeli, że mnie rozpoznają. Gdy się mijaliśmy, jeden z nich zbliżył się do mnie i chciał mnie uderzyć barkiem. Odsunęłam się, przeszedł bardzo blisko. Odwrócił się, przytrzymała go dziewczyna obok. Zaczął krzyczeć, nie pamiętam już co, jakieś obelgi. Kolega mu wtórował. Dziewczyny obok ich powstrzymywały przed rzuceniem się na mnie z pięściami. Uśmiechnęłam się i pomachałam im. To rozjuszyło mężczyzn, jeszcze długo za sobą słyszałam krzyki.

Szłam dalej, rozglądałam się. Każdy, kto się pojawiał, mógł być agresorem. Cały czas czułam zagrożenie. Szłam i wyczekiwałam ataku. Byłam w ciągłej gotowości na niego, jak na wojnie.

Gdy byłam już bardzo blisko bazy, dwóch mężczyzn idących po przeciwnej stronie ulicy zaczęło krzyczeć i mnie obrażać. Znów nie pamiętam co. Zastanawiałam się, czy przebiegną na drugą stronę. Nim to zrobili, zdążyłam dotrzeć.

To była wojna. Ale bardzo dziwna wojna. W trakcie marszu zauważyłam, że jeden z mężczyzn gęsto gestykulował, mówił podniesionym głosem, zbliżał się do młodej dziewczyny, a ona stała bez słowa. On był przeciwnikiem marszu, cały czas szedł obok i nas obrażał. Ona była ubrana na tęczowo. Nie myślałam za wiele, podbiegłam do niego i odepchnęłam go od niej, mówiąc, że jest za blisko. Zapytałam dziewczynę, czy potrzebuje pomocy. Dziewczyna uspokoiła mnie, że to jej wujek i on tak zawsze. Ale podziękowała za wsparcie – dodała, że chciałaby, żeby wszyscy tak reagowali.

Też bym chciała.

Osoby idące w marszu w Gnieźnie widziały po drugiej stronie swoich wujków, sąsiadów, braci. W trakcie przemówień podchodzili do siebie i rozmawiali. Potem znów wracali na swoje miejsca. Wujek krzyczał, żeby wypierdalać z Gniezna. Sąsiad groził sąsiadce śmiercią. Brat wołał, że zajebie siostrę.

Po czym nadchodził kolejny postój z przemówieniami i znów podchodzili do siebie, żeby rozmawiać.

Pod koniec marszu wujek próbował zaatakować jednego z uczestników, więc zgarnęła go policja.

Wizja swojego wujka po stronie przeciwników LGBT nie daje mi spokoju. Zwłaszcza po sobocie.

Źródło
Opublikowano: 2019-07-23 11:26:15

Kobieta doświadcza ze strony męża przemocy. Wzywa policję, nie otrzymuje wsparcia. W końcu się wyprowadza. Mężczyzna w w

Maja Staśko:

Kobieta doświadcza ze strony męża przemocy. Wzywa policję, nie otrzymuje wsparcia. W końcu się wyprowadza. Mężczyzna w wyrazie zemsty zabija dziecko i siebie. Co słyszy kobieta?

Że to jej wina.

„Można byłoby temu zapobiec gdyby też i żona inaczej zachowała się wobec męża. Gdyby może miała bardziej koncyliacyjną postawę. Gdyby nie opuściła męża” – to wypowiedź kryminologa w sprawie 5-letniego Dawida. I kolejna:

„Policja przyjęła i czekała na rozwój wydarzeń. Policja ma ograniczoną możliwość działania. Zazwyczaj mówi, że trzeba się jakoś dogadać”.

Gdy kobieta pozostaje w przemocowym związku i nigdzie nie zgłosi przemocy, po tragedii słyszy, że to jej wina, bo nic z tym nie zrobiła. Gdy kobieta szuka pomocy i odchodzi, po tragedii słyszy, że to jej wina, bo odeszła. NIGDY tragedią nie jest codzienna przemoc wobec kobiet – musi wydarzyć się coś jeszcze: śmierć dziecka, okaleczenie. Sama przemoc wobec kobiety nie wystarczy. Policja czeka na rozwój wydarzeń – aż coś naprawdę się wydarzy. Bo przemoc to po prostu codzienność.

Dlatego jesteśmy tu, gdzie jesteśmy. Władza każe dogadywać się krzywdzonej kobiecie ze swoim oprawcą. Każe osobom LGBT nawiązać dialog z ludźmi, którzy życzą im śmierci. Każe pracownikom porozumieć się z właścicielami firm, którzy ich wyzyskują do skrajnego przemęczenia, depresji, chorób i wcześniejszej śmierci.

Ale najważniejsze jest porozumienie. Dialog. Dogadajcie się.

Czy dialog powinien nastąpić po słowach „zajebię cię”, czy już po pobiciu? Kiedy dla policji zaczyna się „rozwój wydarzeń”? Wczoraj mogliśmy zobaczyć, że nie jest nim ani rzucanie racami, kamieniami i butelkami, ani osaczanie, ani pobicie. Codziennie widzę, że nie jest też nim molestowanie, napastowanie, stalking czy gwałt.

Bo najważniejsze jest porozumienie.

PRZEMOC TO NIE DIALOG. PRZEMOC TO NIE KONFLIKT MAŁŻEŃSKI. Gdy zachodzi przemoc, są dwie strony – atakowana i atakująca. Nic pomiędzy, żadnych szarości. Gdy mówicie „porozumcie się”, stoicie po stronie silniejszego – tego, który krzywdzi. Bo dzięki temu będzie mógł krzywdzić dalej.

Nie chcę sprawdzać, jaki będzie „rozwój wydarzeń” seksizmu, homofobii i wyzysku, które panują w Polsce. Nie chcę czekać na tragedię, którą władze uznają za „ten moment”, w którym czas zareagować. Przemoc najrzadziej dotyka zamożnych i uprzywilejowanych. A „ten moment” wydarzył się wczoraj. „Ten moment” dzieje się w tej chwili. „Ten moment” miał miejsce rok temu. Przemoc jest codzienna i codziennie bezkarna.

Kobiety, osoby LGBT i pracownicy od dawna doświadczają przemocy – po czym słyszą, że to oni są jej winni. Bo istnieją. Jestem wściekła i bezsilna, gdy widzę, co się dzieje. Ale i pełna sił – marsz przeszedł, mimo agresji nacjobojówek i opieszałości policji. Kobiety po gwałcie wspierają się, doradzają sobie, pomagają sobie w aborcji. Pracownicy organizują się, odbywają się protesty i strajki.

To jest nasza siła. My nią jesteśmy – czasem dlatego, że istniejemy. Dlatego dbajcie o siebie – zwłaszcza teraz. A jeśli jakakolwiek osoba potrzebowałaby pogadać, spotkać się, potrzebowałaby polecenia serialu dla odprężenia, cokolwiek – jestem i wspieram. Nie jesteśmy sami, nigdy.

Trzymajcie się, zrobimy lepszy świat dla siebie, zrobimy

Źródło
Opublikowano: 2019-07-21 20:05:54

Ostatnio jakiś wysyp dzbanów. Pod zdjęciem z poparciem dla marszu równości w Białymstoku przeczytałam na Twitterze, że &

Maja Staśko:

Ostatnio jakiś wysyp dzbanów. Pod zdjęciem z poparciem dla marszu równości w Białymstoku przeczytałam na Twitterze, że "uciekłam jakiemuś pedofilowi spod ogona", „Idź mleka się napij dziecko drogie", „Dobra, już się pokazałaś, a teraz spadaj gówniaro”, komentarze, że jestem góra 16-letnim szlauchem, który robi makijaż, żeby wyglądać na 18 lat, oraz pytania, gdzie są moi rodzice i czy wiedzą, jakie zdjęcia wrzucam do netu.

Oprócz tego teksty: "Jak mi zrobisz …, to też poprę…", „pokażesz cycki?”, „Maja szybciej pokaże jaja”, „No właśnie, skąd ona ma mieć cycki?”, „Za tą kartką też jest równo”, „Dupę jeszcze trzeba pokazać”, „lubisz? To się zaspokój”, „Do burdelu tam jest równość”, „Z takim poparciem wszyscy homoseksualiści się nawrócą”, „Ale bym cie cimcirimci oo”.

Jestem pełnoletnia, a takie komentarze otrzymuję od lat i mam je gdzieś. Ale wyobrażam sobie 16-letnią mnie, która chce wyrazić poparcie dla osób LGBT (sama nią jest, choć wtedy jeszcze zupełnie nie jest tego pewna), po czym czyta to wszystko.

Nie chcę, żeby jakakolwiek 16-latka, 22-latka czy 80-latka czytała podobne teksty. I o to też walczę. I nie przestanę pokazywać ciała – jest moje, jest gorąco i nie będę zakładać swetrów, byleby jakiemuś oblechowi się nie skojarzyło.

I nie mam zamiaru tłumaczyć się z tego, że wrzucam zdjęcia, gdzie WIDAĆ KAWAŁEK CIAŁA, więc mogłam się spodziewać reakcji. Jeśli możemy się spodziewać, że mężczyźni będą nas molestować, to dlaczego nikt z tym nic nie robi?

Nie wszyscy mężczyźni? Spoko, fajnie wiedzieć, ale co mi daje informacja, że nie wszyscy mężczyźni, kiedy ci tutaj obecni mężczyźni mnie atakują? Obleśne komentarze będą mniej obleśne? Macanie w tramwaju zrobi się mniej nieprzyjemne, gdy pomyślę z ulgą: „nie wszyscy mężczyźni”?

No tak średnio. Nie chce mi się już edukować przeważnie starszych ode mnie mężczyzn, ale trudno, będzie majsplaining: seksistowskie komentarze to też przemoc. Podobnie jak agresja nacjobojówek dzisiaj w Białymstoku. To elementy tego samego problemu: dyskryminacji i napędzanej systemowo nienawiści do konkretnych grup.

My doświadczamy tej przemocy na własnym ciele. I nie mam zamiaru ukrywać tego ciała i udawać, że wszystko jest ok. Rzygam już tym „ok”. Będę pokazywać ciało z siniakami po fizycznej pracy, cyckami, na które gapią się typy lub próbują się o nie ocierać w tramwajach, z makijażem, który mnie postarza lub odmładza. Będę chodzić po ulicach do pracy, do domu, w marszach i bylebyście mnie jak najwięcej widzieli.

Nie damy się uciszyć i chuj.

#MeToo #LGBT




MeToo,LGBT

Źródło
Opublikowano: 2019-07-20 20:26:24

Popieram marsz równości w Białymstoku! Polska ma być strefą wolną dla wszystkich I KROPKA

Maja Staśko:


Popieram marsz równości w Białymstoku! Polska ma być strefą wolną dla wszystkich I KROPKA ?‍?‍?‍?
Tęczowy Białystok Pierwszy Marsz Równości w Białymstoku!
#tęczystok #lgbt #marszrówności #białystok


tęczystok,lgbt,marszrówności,białystok

Źródło
Opublikowano: 2019-07-20 10:13:25

Opublikowałam zdjęcie siniaka na brzuchu, który powstał w trakcie pracy w magazynie Amazona. W komentarzach przeczytałam

Maja Staśko:


Opublikowałam zdjęcie siniaka na brzuchu, który powstał w trakcie pracy w magazynie Amazona. W komentarzach przeczytałam, że jestem atencyjna, bo wrzucam „roznegliżowane zdjęcia”.

Tak wygląda kultura gwałtu w kapitalizmie: kawałek odkrytego kobiecego ciała jest większym problemem niż wyzysk w pracy.

#MeToo


MeToo

Źródło
Opublikowano: 2019-07-19 16:20:35

Przeglądałam zdjęcia z czasów pracy w Amazonie i znalazłam to. Siniak od wózka, z którym na picku pracowaliśmy cały dzie

Maja Staśko:

Przeglądałam zdjęcia z czasów pracy w Amazonie i znalazłam to. Siniak od wózka, z którym na picku pracowaliśmy cały dzień (albo noc).

Dłużej pracujące osoby opowiadały o bólach pleców, chorobach stawów, bezsenności czy depresji.

W pracy możemy doświadczyć nie tylko przemocy ekonomicznej, lecz także fizycznej i psychicznej.

Referendum strajkowe w Amazonie potrwa do września.

OZZ Inicjatywa Pracownicza Amazon Solidarność Pracowników Amazon Polska


Źródło
Opublikowano: 2019-07-18 22:23:03

Pierwszego dnia w magazynie Amazona dowiedzieliśmy się, że jesteśmy zieloni – agencyjni. Agencyjni to ci gorsi – mieliśm

Maja Staśko:

Pierwszego dnia w magazynie Amazona dowiedzieliśmy się, że jesteśmy zieloni – agencyjni. Agencyjni to ci gorsi – mieliśmy umowy tymczasowe tylko na miesiąc i co miesiąc drżeliśmy, czy nasza umowa zostanie przedłużona. Byli też niebiescy – z umową bezpośrednio z Amazonem.

Wielu z zielonych nie chciało utracić pracy, więc pracowaliśmy za szybko, nie znając jeszcze amazońskiego tempa pracy. W ten sposób prawdopodobnie podwyższaliśmy normy dla stałych pracowników. Prawdopodobnie, bo nikt tak naprawdę nie wie, jak działają normy – to tajemnica firmy. Niebiescy pomstowali na tempo pracy nowych. Nie braliśmy L4, bo przez to agencja mogłaby nam nie przedłużyć umowy, poza tym utracilibyśmy przez to bonus świąteczny. Moje koleżanki nie chodziły nawet do toalety podczas pracy, bo nie chciały tracić ani minuty – a i tak nie wyrabiały normy. Spędzały przerwy w kolejkach do toalety zamiast odpoczywać. Pędziliśmy rozgrzani między alejkami, zderzaliśmy się, zbierając prezenty dla niemieckich rodzin.

Dwa razy z rzędu pobiliśmy rekord i spakowaliśmy milion produktów w 24 godziny. Żaden inny magazyn nie osiągnął takiego wyniku. Gdy ogłoszono nam to na zbiórce, nie było owacji. Nie mieliśmy za to żadnego bonusu. Mieliśmy się cieszyć z samego faktu, że byliśmy lepsi niż inni.

Ale to nie wyżywi nam rodziny ani nie zapłaci czynszu. Rywalizacja nic nam nie daje.

Przed styczniem wszyscy zieloni przyspieszali, dawali z siebie jeszcze więcej – wiedzieliśmy, że większość z nas od stycznia nie będzie miała pracy. Musieliśmy o nią między sobą walczyć. Z niepokojem sprawdziłam, czy przedłużą mi umowę na styczeń. Dostałam potwierdzenie, że tak. Kilka dni później ukazał się mój tekst o pracy w Amazonie. Dzień po tekście zadzwonił do mnie pracownik agencji, żeby poinformować mnie, że nie przedłużą mi umowy. Gdy powiedziałam, że kilka dni temu dostałam potwierdzenie przedłużenia i powołałam się na koleżankę, która była ze mną, usłyszałam, że zmienili zdanie.

To nie wyjątek – to jest reguła. Inni byli zwalniani za udział w protestach, L4, niewyrabianie norm czy bez powodu. Rzeczniczka prasowa w komentarzu na temat mojego tekstu pisała, że to odosobniona opinia i nie jestem wiarygodna. Cóż – podobnie jak tysiące innych pracowników.

Podczas testów na rekrutacji dostaliśmy test zgodności wartości. Test rozpoczął się pytaniem: „czy uważasz, że jesteś osobą godną zaufania?”. Odpowiedziałam, że tak, bo dokładnie tak uważam. Okazało się, że to było pytanie sprawdzające. System w odpowiedzi pouczył mnie, że nie mam kłamać, bo w tym teście każde kłamstwo wyjdzie na jaw. Już w pierwszej chwili dowiedziałam się więc, że nie można mi zaufać.

Cały test pamiętam jako jedno wielkie pytanie o to, jak zareagowałabym, gdybym zauważyła, że inny pracownik coś kradnie – to pytanie było zadane w teście kilkanaście razy, za każdym razem inaczej sformułowane. W ten sposób dowiedziałam się, że nie mogę ufać żadnemu innemu pracownikowi. Że mamy sobie patrzeć na ręce i się nawzajem kontrolować – i to nam zapewni stałą pracę.

Amazon stawia nas w pozycji rywalizujących – niebieskich z zielonymi, zielonych między sobą o stałą pracę, pracowników z Polski z tymi z Niemiec, pracowników logistyki z innymi branżami. Opłaca mu się, żebyśmy nie rozmawiali ze sobą, byli wyalienowani, traktowali się jak rywale.

Ale nam się to nie opłaca.

Dlatego wspieram referendum strajkowe w Amazonie całym sercem. Cudownie, że pracownicy, wbrew wyścigowi szczurów, walczą o swoje. Trzymajcie się, tworzycie lepszy świat dla siebie i nas wszystkich

OZZ Inicjatywa Pracownicza Amazon Solidarność Pracowników Amazon Polska Pracownicy Amazona

Źródło
Opublikowano: 2019-07-18 11:34:52

Popieram pracownice i pracowników Amazona w ich walce o lepsze warunki pracy!

Maja Staśko:

Popieram pracownice i pracowników Amazona w ich walce o lepsze warunki pracy!

Wczoraj był pierwszy dzień referendum strajkowego w Poznaniu, dzisiaj we Wrocławiu, jutro w Szczecinie. Dzisiaj głosowało tyle osób, że w pewnym momencie zabrakło kart do głosowania W Amazonie współpracują związki zawodowe OZZ Inicjatywa Pracownicza Amazon i Solidarność Pracowników Amazon Polska.

Głosowanie potrwa do września. Moża też głosować online: http://referendum.ozzip.pl.

A w Europie magazyny stoją. Odbył się też pierwszy strajk w Amazonie w USA. Pracownicy i pracownice walczą o swoje!

#strajkamazon #popieramreferendumwamazonie #popieramstrajk



strajkamazon,popieramreferendumwamazonie,popieramstrajk

Źródło
Opublikowano: 2019-07-16 19:21:40

Właśnie wróciłam od lekarki i jestem wycieńczona i wściekła. Cały dzień spędziłam na poszukiwaniu w Poznaniu pomocy medy

Maja Staśko:

Właśnie wróciłam od lekarki i jestem wycieńczona i wściekła. Cały dzień spędziłam na poszukiwaniu w Poznaniu pomocy medycznej dla osoby, która doświadczyła gwałtu.

Kilka dni temu Katarzyna (zmieniłam imię) zwróciła się do swojej wykładowczyni z prośbą o wsparcie. Nie mogła spać, miała ataki lęku, nie wychodziła z pokoju. Miesiąc wcześniej doswiadczyła gwałtu. Wykładowczyni skontaktowała się ze mną. Dzisiaj się spotkałyśmy, żeby wspólnie iść do lekarza. Dziewczyna nie mówi po polsku.

Najpierw zwróciłyśmy się do lekarza studenckiego przy ul. Taczaka. Tam usłyszałyśmy – po polsku – że lekarz nie może jej przyjąć, bo Kasia nie mówi po polsku, poza tym nie ma PESEL-u. Lekarz powiedział, że dziewczyna najpierw musi wyrobić sobie PESEL, a potem iść do Szpital Miejski im. Franciszka Raszei w Poznaniu. Sprawdziłyśmy, gdzie można wyrobić PESEL. Zadzwoniłyśmy i okazało się, że to mogłoby trwać kilka dni. A Kasia potrzebowała pomocy teraz, nie za kilka dni.

Poszłyśmy więc mimo wszystko do szpitala na Raszei, nawet jeśli musiałybyśmy tę wizytę wywalczyć. W szpitalu okazało się jednak, że lekarz ogólny będzie dopiero po 18, poza tym on nie może wypisać leków antydepresyjnych, a wśród specjalistów nie mają psychiatry. Nie wiadomo też, czy lekarz ogólny przyjąłby w ramach NFZ-u. Wizyta prywatna kosztuje 80 zł. Odesłano nas do SZPITAL KLINICZNY im. Karola Jonschera. To nie najbliżej, ale pojechałyśmy.

W szpitalu klinicznym usłyszałyśmy, że lekarz przyjmuje tylko dzieci – nie ma lekarza od osób dorosłych. Gdy powiedziałyśmy, że chodzi o gwałt, pani odesłała nas do Punktu Interwencji Kryzysowej. Dzwoniłyśmy tam wcześniej – nie mieli wsparcia psychologicznego po angielsku. Przyszła lekarka ze szpitala, zapytała, czy sprawa jest zgłoszona na policji. Nie jest – dziewczyna z wielu powodów bardzo nie chce jej w tej chwili zgłosić. Lekarka przyznała, że odkąd gwałt jest ścigany z urzędu, lekarze mają obowiązek zgłaszać każdy gwałt – także wbrew woli ofiary. Czyli każda wizyta u psychiatry czy ginekologa, w której kobieta mówi o gwałcie, niezależnie od tajemnicy lekarskiej, powinna zgodnie z prawem skończyć się rozpoczęciem postępowania przygotowawczego.

W tej sytuacji właściwie uznałyśmy fakt, że nigdzie nie chciano nas wcześniej przyjąć, za rodzaj szczęścia – dzięki temu Kasia nie ma sprawy w sądzie, której bardzo nie chce. Żyjemy w kraju, w którym dla zgwałconej kobiety brak wsparcia lekarskiego okazuje się lepszą opcją niż sprawa w sądzie.

To była bodaj piąta godzina naszego biegania po mieście. Kasia była zmęczona, my też. W końcu wykładowczyni zadzwoniła do koleżanki swojej koleżanki, która pracuje jako psychiatra. Pojechałyśmy na drugi koniec miasta, przyjęła nas od razu. Zdiagnozowała zespół stresu pourazowego. Wypisała leki, zaznaczając, że nie wie, czy zostaną zrealizowane w ramach NFZ-u, czy w 100% ceny, ze względu na brak PESEL-u. Nie wzięła od nas pieniędzy – powiedziała, że zrobiła to w ramach współpracy między narodami

Wszystko to zajęło nam cały dzień. Nie wiem, co byśmy zrobiły, gdyby nie życzliwa znajoma lekarka. Co robią w takiej sytuacji inne osoby? Co jeśli nie mają wsparcia kobiet, które mają czas i możliwości, by poświęcić cały dzień na poszukiwanie pomocy? Co jeśli nie mieszkają w dużym mieście? Dlaczego wszystko jest zawsze takie trudne dla osób, które doświadczyły gwałtu?

Miasto Poznań Jacek Jaśkowiak

Źródło
Opublikowano: 2019-07-15 20:49:59