Tomasz Markiewka:
Patrzenie na kryzys klimatyczny przez pryzmat odpowiedzialności poszczególnych krajów ma sens. Wiemy, że jedne państwa niszczyły klimat i środowisko znacznie bardziej niż inne – zarówno bezpośrednio, we własnych granicach, jak i przez eksport produkcji do krajów taniej pracy. Zarówno względy etyczne, jak i pragmatyczne przemawiają za tym, aby to właśnie te państwa były liderami zmian, by najwięcej inwestowały, najszybciej obniżały emisje, wspomagały innych.
Tylko że to jest argument przede wszystkim za odciążaniem krajów globalnego Południa, niekoniecznie zaś Polski. Bo nasz kraj w tym zestawieniu wcale nie ląduje po stronie biednych, wykorzystywanych i najmniej winnych. Jasne, daleko nam do potęg w rodzaju USA, ale z perspektywy większości państw Ameryki Południowej, Azji czy Afryki bliżej Polsce do „bogatego Zachodu” niż do krajów ubogich.
Hola, hola – powiecie – ale Polak Polakowi nierówny. Jedni rzeczywiście żyją na poziomie zbliżonym do europejskiej klasy średniej, inni może są powyżej światowej mediany, ale do dobrobytu im daleko. Emisje też są różne – w zależności od tego, czy mówimy o klasie niższej, czy wyższej.
Oczywiście! Ale żeby wyłapywać takie rzeczy, potrzebna jest perspektywa klasowa, a nie narodowa.
W przypadku takich państw jak Polska główne pytanie nie brzmi „Czy wykiwają nas Niemcy, Chińczycy bądź USA?”, lecz „Czy nasz rząd, ktokolwiek będzie w nim zasiadał, dokona transformacji energetycznej z zachowaniem zasad sprawiedliwości społecznej?”.
Kto jest na to gotowy? Strona PiS-owska wciąż ma problem z otwartym przyznaniem, że kryzys klimatyczny to egzystencjalne zagrożenie. Liberalna część opozycji woli straszyć socjalizmem niż inwestować w dobra wspólne i zasypywać nierówności społeczne. Lewica widzi problem, ale na razie nie potrafi zdobyć zaufania ani klasy niższej, ani klasy średniej, a bez tego trudno przekonać społeczeństwo do poważnych reform.
Podzielone społeczeństwo bez siły politycznej chcącej i zdolnej odpowiedzieć na kryzys klimatyczny z uwzględnieniem kwestii sprawiedliwości społecznej – to przepis na katastrofę. Na dziś to nasza wewnętrzna sytuacja polityczna jest poważniejszym zagrożeniem w kontekście kryzysu klimatycznego niż zmiany narzucane przez bogatsze kraje.
Ochrona klimatu jako źródło cierpień (polemika z Rafałem Wosiem)
Źródło
Opublikowano: 2021-10-13 11:49:39