Wielkie oburzenie wzbudził fakt, że Rafał Woś zaproponował, aby firmy, zamiast zwalniać pracowników tuż po nastaniu kryzysu, utrzymały ich z wcześniej wypracowanego zysku. Oczywiście nie jest mowa o budce z warzywami, księgarence czy punkcie napraw laptopów, których rentowność jest "na styk", ale o firmach, które rokrocznie notują milionowe zyski. A teraz, po ledwie miesiącu kłopotów faktycznych lub mocno wyolbrzymianych, okazuje się, że jedynym pomysłem biznesu są zwolnienia. Na Wosia zatem rzucają się wszyscy mili, mądrzy, sympatyczni teoretycy i praktycy biznesu, ludzie sukcesu znaczy się, którym po miesiącu pandemii kończy się hajs w pugilaresie. Oczywiście nie kończy się, ale przecież z kwartał bez wielkich zysków, za to z potencjalnym utrzymaniem poborów pracowniczych sprawiłby zapaść doskonałych biznesów, a raczej biznesmeni nie zmieniliby auta na lepsze w tym półroczu.
W tym myśleniu jedno jest ciekawe. Dzień w dzień słyszymy, że wszyscy mają się przejmować i poświęcać dla prywatnych biznesów. Państwo ma wspierać, dawać ulgi, budować infrastrukturę, wspierać eksport, kształcić kadry, dofinansować staże, dać dotację itd., pracownicy powinni harować, powściągać oczekiwania płacowe, zwiększać efektywność i wydajność, w czasie zwiększonych zamówień zostać po godzinach, przekwalifikowywać się i być mobilnymi, utożsamiać z firmą itd., itp. W czasie kryzysu to już w ogóle, wszyscy powinni się rzucić biznesowi na pomoc, mają być pakiety, tarcze, forsa, ułatwianie zwolnień itd. A biznes nadal nic. W spokojnych czasach nic, w pandemii nic, on jest od prywatnych zysków, a nie od czegokolwiek innego.
Może zatem czas na komunikat o treści, pardon, "spieprzać, dziady", pod adresem przedsiębiorców? Sami sobie kształćcie kadry, sami sobie budujcie drogi do wożenia produktów, sami stawiajcie linie energetyczne, uzbrajajcie tereny pod inwestycje, sami się promujcie i szukajcie kontrahentów poza granicami, nie dostawajcie ani grosza dotacji, ani grosza ulgi itd. Bo to jest jakiś ewidentny nonsens, że długimi latami i dekadami trzeba wspierać prywatne biznesy i prywatne zyski garstki ludzi, ale oburzenie budzi sama tylko propozycja, żeby w momencie wielkiego nieszczęścia cały ciężar nie spadał na pracowników i na państwo, lecz aby także ci, którzy zarabiali miliony, podzielili się nimi ze słabszymi w krótkim okresie.
No więc altruistycznie i wspólnotowo można rozmawiać z altruistami i wspólnotowcami, natomiast z egoistami i indywidualistami należy rozmawiać za pomocą "spieprzać, dziady": zero wsparcia od państwa teraz i zawsze, skoro państwo i wspólnota nic was nie obchodzą jako przedmiot troski, a jedynie jako obiekt żerowania.
PS. Zwracam uwagę, że tu nawet nie chodzi o dodatkowe "daniny" biznesu na rzecz państwa, o niewiadomym przeznaczeniu, lecz o podtrzymanie pensji własnych pracowników, czyli ludzi, którzy przez lata pracowali na zyski konkretnych firm.
Źródło
Opublikowano: 2020-04-28 15:37:30