Ależ się ten biznes uwrażliwił na wszystko i wszystkich. Wystarczyło kilka dni, a on już karmi personel medyczny, nawiązuje głębokie relacje z klientami, oferuje darmową wysyłkę/dostawę, robi spore obniżki cen (nie tylko w Polsce, bo najbardziej mnie rozbawiła pewna czeska winoteka, na którą nigdy nie było mnie stać, a teraz obniżyła ceny o 40%). Cuda, cuda ogłaszają.
Wszystko ładnie i pięknie, ale zbyt dobrze pamiętam pogardę tego sektora wobec pracowników/bezrobotnych w czasach braku pracy dla 15% ludzi (a miejscami 20-30%), ostentacyjne bogactwo osób z niewielkich lokalnych biznesów (pewnie że nie wszystkich, ale wystarczająco wielu), zadzieranie nosa przez klasę panów, cenowe przebicia o 200-300% w przypadku produktów sprowadzanych z sąsiedniego kraju, kantowanie na podatkach, na umowach śmieciowych, na składkach na NFZ za pracowników ("damy ci część wypłaty do ręki, to będzie mniej na podatki i składki") itd. Te wszystkie "bez fakturki będzie taniej" albo "wezmę to [prywatne zakupy] na fakturkę i wrzucę w koszty", "mam na twoje miejsce dziesięciu chętnych, więc siedź cicho i nie domagaj się niczego", "po co mam płacić na biurokratów z NFZ, przecież się nie leczę w wieku 27 lat" itd.
To wszystko nie są jednostkowe przypadki, można spojrzeć na statystyki umów śmieciowych, wymuszonego samozatrudnienia, wysokość pensji, popytać znajomych o wysokość stawek godzinowych na śmieciówkach zanim rząd je ustawowo podniósł, zapytać pielęgniarek, co opowiadano o ich pracy jeszcze kilka miesięcy temu ("nic nie robią, siedzą w dyżurce i piją kawusię za nasze pieniądze", a chodziło o kobiety mające na 12-godzinnej zmianie pod opieką kilkadziesiąt osób za pensję 2000, a całkiem niedawno 1500), zresztą kto w Polsce pracował w prywatnej firmie, ten to przecież widział dziesiątki razy, to nie wyjątki były takie, lecz reguła, wyjątkami byli przedsiębiorcy nie korzystający z luk prawnych i mentalnych, z cichego przyzwolenia na świństwa, ze stłamszenia tych, którym je robiono itd.
Nie piszę tego z pozycji jakiegoś doktrynalnego wroga firm prywatnych. To nie musi z definicji być szwindel. Widziałem, także w bliskiej rodzinie, biznesy rzetelne, uczciwe, obliczone na długofalowy rozwój zamiast chamskiej eskalacji zysków za wszelką cenę. Gdy mogę, to własnymi pieniędzmi wspieram drobne biznesy, często także wtedy, gdy nieopodal mam jakąś dużą sieciówkę, dyskont, hipermarket, albo gdy mógłbym wysyłkowo zamówić coś u dużego podmiotu. Widziałem dziesiątki razy, że w mikrofirmach pracowali pasjonaci, albo że zarzynano się tam w imię przetrwania i że niskie obroty na ubogim i płytkim rynku popytu musiano łatać kombinowaniem, bo alternatywą dla części takich "biznesów" było bezrobocie. Tyle że złych rzeczy też widziałem mnóstwo, były one setki razy dokumentowane przez naukowców, statystyki, instytucje kontrolne itp. I jakkolwiek nie mam teraz wielkiej satysfakcji z nieszczęścia, bo to kiepskie emocje, a kiepskich emocji warto unikać, to nie wytnę sobie sporego fragmentu pamięci tylko dlatego, że ktoś teraz zawiózł pizzę do szpitala, oferuje darmową dostawę czy zniżkę.
Bądźcie porządni na co dzień, wtedy "restrukturyzacja" szpitali nie będzie polegała na zamykaniu w nich stołówek, pielęgniarki będzie stać na obiady w nich, szczególnie jeśli zapłacicie rzetelnie składki i podatki, a ich pensje zaczną wtedy być sensowne.
Źródło
Opublikowano: 2020-03-17 13:00:30