Lewicowy przegląd

Marcelina Zawisza:

Wczoraj państwo polskiej dokonało rzeczy absolutnie haniebnej: deportowało do Moskwy 21-letnią Khedę.

Kheda pochodzi z Czeczenii. Jest straumatyzowaną ofiarą tego, co się tam działo i dzieje. Przeszła w swoim krótkim życiu więcej niż większość z nas w sytej i bezpiecznej Polsce przejdzie kiedykolwiek. Jej rodzina była wielokrotnie nachodzona i zastraszana, zabito jej starszą siostrę i to Kheda znalazła jej ciało — z informacją, że ona będzie następna. Ze szkoły, do której chodziła, została porwana dziewczyna o tym samym imieniu i nazwisku. Dlatego uciekła i znalazła się w Polsce. W wyniku tego co przeszła, jej zdrowie jest w fatalnym stanie — ma padaczkę, zaburzenia krążenia i podejrzenie tętniaka mózgu. Niestety Polska nie uznała, że to wystarcza, żeby przyznać jej ochronę i prawo do pobytu. I deportowała ją.

Było to sprzeczne z wszelką moralnością, chrześcijańską i każdą inną, sprzeczne z rozumem i godnością człowieka, a także ze standardową w takich sytuacjach zasadą non-refoulement, która stanowi, że osoby, której odmówiono przyznania statusu uchodźczyni, nie wolno deportować do kraju, w którym groziłoby jej niebezpieczeństwo. Zdarza się bowiem, że po takiej deportacji na lotnisku docelowym czekają już odpowiednie służby — i po człowieku ginie wszelki ślad.

No ale Polska i tak musiała deportować Khedę. Nie dopuszczono do niej prawnika, odebrano jej telefon komórkowy, nie pozwolono nic zjeść i umieszczono na pokładzie samolotu. Naprawdę, Rzeczpospolita Polska może być z siebie dumna: 40-milionowemu krajowi udało się wygrać wojenkę z bezbronną, straumatyzowaną dziewczyną. Ja czasami naprawdę nie rozumiem jak to działa. Podobno „Za Niemca” każdy z nas był w konspiracji, pomagał Żydom, a w tzw. międzyczasie utrzymywał sześcioosobową rodzinę. „Za komuny” każdy z nią walczył, nikt się nie bał, roznosił ulotki, albo siedział w lesie. A dzisiaj co? Boimy się podatków, żeńskich końcówek i dwudziestoletniej dziewczyny. Co poszło nie tak?

Jako posłowie i posłanki Lewicy walczyliśmy wczoraj na Okęciu do ostatniej chwili: Adrian Zandberg i ja, ze zdalnym wsparciem Darii Gosek-Popiołek, Katarzyny Krętkowskiej i Agnieszki Dziemianowicz-Bąk. Plus prawnicy Michałowi Orzechowski i Sylwia Grzegorczyk-Abram. Dziękuję Wam wszystkim oraz fundacji Ocalenie i dziennikarzom (Wyborcza, OKO.press, Onet), którzy opisali sprawę z godną tej sprawy pilnością.

Przepraszam tych, których zapomniałam wymienić. I przepraszam za to, że nie udało nam się tego zablokować. To co tu się stało, to była naprawdę hańba i zgroza.

Źródło
Opublikowano: 2020-03-06 12:04:33