Sztuczne Chwasty:
Dzisiaj uspołeczniony za zgodą autora post na temat płacenia podatków, biadolenia Owsiaka, że będzie miał tylko kilkanaście tysięcy do wydania na życie – JAK ŻYĆ w kraju, gdzie większość zarabia koło trzech tysięcy na rękę – oraz powszechnej wśród libków ignorancji co do tego, jak działa państwo.
Ale ad rem:
Co ma wspólnego narzekanie Jurka Owsiaka na podatki z krzywą Laffera postawioną na głowie? Cierpliwości, za chwilę wszystko wyjaśnię.
Ale na początek jedna ważna rzecz: budżet państwa i finanse publiczne NIE działają tak jak Jurek sugeruje. Nie ma wielkiej skarbonki, do której przez cały rok są wrzucane podatki, żeby 1 stycznia ta skarbonka została rozbita i zebrane pieniążki zostały wydane zgodnie z ustawą budżetową. Wydatki publiczne, pobór podatków i emisja obligacji (tzw. zaciąganie długu) to czynności, które są operacyjnie od siebie niezależne. A do tego pełnią inne funkcje niż analogiczne czynności dokonywane na poziomie gospodarstwa domowego (wydatki, zarobki i zaciąganie pożyczek).
Państwo, które samo tworzy swoją walutę, w zasadzie musi najpierw wprowadzić pieniądze do obiegu, żeby potem mogło je pobrać w podatkach.
Podatki służą między innymi do odebrania siły nabywczej i negocjacyjnej sektorowi prywatnemu, po to żeby państwo – dokonując wydatków – nie musiało konkurować o ograniczoną liczbę zasobów (dóbr, usług, pracowników) z konsumentami i przedsiębiorcami. Inaczej mówiąc, jeśli Jurek musi zapłacić 1.100 zł w podatkach, to po to, żeby nie mógł wydać tych pieniędzy na nic innego.
I okej, możecie powiedzieć: “Ale co za różnica? Czy zbiorę podatki przed wydatkami czy rok później, to stan budżetu będzie ostatecznie taki sam.”
Ale taka zmiana perspektywy zmienia całkiem sporo w myśleniu o wydatkach publicznych.
Klasyczne myślenie o podatkach to myślenie o koszcie, który prędzej czy później równoważy się z wydatkami. Czysta księgowość. Ot choćby korwiniści powtarzają jak mantrę “Żeby dać jednej osobie 100 zł państwo musi zabrać innej osobie 100 zł. W przeciwnym wypadku, jak rząd stworzy <
Tyle, że to nieprawda. A właściwie to półprawda z cyklu “szklanka jest w połowie pusta”.
Wszystkie pieniądze w obiegu kiedyś były tymi “nowymi pieniędzmi”. Ale przecież ich “wydrukowanie” nie powodowało stuprocentowej inflacji. Tyle, że przed inflacją wywołaną tworzeniem nowych pieniędzy NIE chroniło nas to, że wszystko odebraliśmy w podatkach (bo większości stworzonych pieniędzy rząd nie odebrał i nigdy nie odbierze). Przed inflacją chroni przede wszystkim to, że nowe pieniądze mogą kupić niewykorzystane jeszcze dobra i usługi oraz motywować rynek do zwiększania produktywności.
A skoro już o inflacji mowa. Fakt, że Jurek musi zapłacić 1.100 zł w podatkach nie oznacza, że “dzięki temu” rząd może dokonać bezinflacyjnie wydatków o wartości 1.100 zł.
Zależnie od tego jak podatki wpłyną na strukturę wydatków, na siłę negocjacyjną pracowników i kapitalistów, na oczekiwania konsumentów i przedsiębiorców oraz na kierunek inwestycji, może się okazać, że państwo będzie mogło wydać bezinflacyjnie środki na dobra i usługi warte 1500 zł albo 800 zł, albo 1100 zł (albo w jakiejś innej kwocie).
A wszystko zależy NIE od tego, ile rząd odebrał podatnikom, lecz od tego, ile dzięki sensownej strukturze podatkowej powstanie nowych użytecznych dóbr i usług, z których rząd będzie mógł skorzystać przy realizacji usług publicznych. Dlatego też błędem jest myślenie o strukturze podatkowej jako o czymś, co ma nas ustawić na szczycie krzywej Laffera (czyli zmaksymalizować dochód z podatków). I tu uwaga na marginesie: reformy podatkowe wprowadzane dotąd przez PiS (ale też przez ich poprzedników) niestety są projektowane z myślą o maksymalizacji wpływów do budżetu i m.in. dlatego Nowy Ład jest w gruncie rzeczy neoliberalną reformą, w której głównie chodzi o bezmyślne równoważenie budżetu, a nie o zwiększenie wydajności gospodarki.
I żeby nie było hurraoptymistycznie: to oczywiście działa też w drugą stronę. Jeżeli rząd opodatkuje społeczeństwo nadmiernie albo w taki sposób, że zwolnią się zasoby, które nie są potrzebne do świadczenia usług publicznych (np. zwiększy się liczba bezrobotnych nauczycieli w czasie kiedy rząd chce budować nowe szpitale), to przestrzeń na wydatki wcale się nie zwiększy, a wręcz przeciwnie – może zmaleć. Oczywiście w dłuższym okresie może dojść do wykwalifikowania nowej siły roboczej i przestawienia gospodarki na produkcję tych dóbr i usług na które jest popyt, ale to wymaga ostrożnego planowania i wsparcia za pomocą przemyślanych inwestycji publicznych (w edukację, w infrastrukturę itp.).
Dlatego myśląc o opodatkowaniu i o wydatkach publicznych trzeba myśleć w szerokiej perspektywie i długofalowo, a nie na zasadzie: “O zabraliście mi 1.100 zł w podatkach. Na co je W TYM ROKU wydacie?” I dlatego nie ma co się cieszyć, że rząd równoważy budżet, jeżeli przy okazji zarzyna usługi publiczne i hamuje produktywny wzrost gospodarczy.
—-
Prawdziwą miarą znikania III RP jest to, że wiedza, która powinna być absolutną podstawą wybrzmiewa nie w szkołach, czy w środkach masowego przekazu, a w postach na Fejsie. Niestety, tak nie jest i często można spotkać osoby na eksponowanych stanowiskach – członki z ramienia partii wysunięte na czoło, że tak nawiążemy do starego dowcipu politycznego – które nie mają zielonego pojęcia o tym, jak właściwie działa państwo, o co chodzi w długu publicznym, albo skąd się bierze inflacja.
I trudno się tutaj dziwić, że potem przychodzi taki FOR, cały na granatowo, i straszy, że zaraz przyjdzie komornik i dosłownie zje pół twojego domu, by pokryć dług publiczny.
Obraz: PRAWDZIWIE PRZEŚLADOWANY, Masaccio, XV wiek
Źródło: Sztuczne Chwasty
Więcej w kategorii: Sztuczne Chwasty