Polska to jednak Bizarro Country (dla nieobeznanych z popkultem, Bizarro to lust

Polska to jednak Bizarro Country (dla nieobeznanych z popkultem, Bizarro to lustrzane, mocno wadliwe odbicie Supermana; Polska to lustrzane, mocno wadliwe odbicie cywilizowanego kraju). I tak wybrane z brzegu:

1. Sędzia zmniejsza wyrok dla gnoja, który zgwałcił i katował trzyletniego chłopca, doprowadzając do jego śmierci, z 25 na 15 lat, z kuriozalnym uzasadnieniem. Mistrzowskie planowanie PiSu zakładało pewnie wykorzystanie tego jako dowodu na potrzebę reformy sądów – tyle tylko, że to sędzia powiązany z Ziobrowskim MS. To tyle, jeśli chodzi o subtelność.

2. Z drugiej strony, Gazeta Wyborcza chciała zrobić wielki szum związany ze zdobyciem list(y) poparcia do KRS. Chyba uwierzyli we własną zajebistość, bo temat generalnie mało medialny (dla osób spoza kręgów prawniczych) uznali za wydarzenie miesiąca. I umieścili za paywallem. Oczywiście, w podobny sposób spierdolono potencjalnie znacznie głośniejszą aferę o Srebrną. Czyli nihil novi sub sole.

3. Sebix Kaleta – ten PiSowski Romulanin – tropi, jak na dziecię Romulusa przystało, spiski i walczy z pomysłami uchwalenia podatku od mięsa, jako próby inżynierii społecznej. Po wprowadzeniu podatku od cukru jako inżynierii społecznej.

4. A trochę mniej bekowe jest odwoływanie się przez środowiska związane z Rydzykiem i Lasami Państwowymi do nazistowskiej propagandy w ich gadzinówce "Świat Rolnika" (łącznie z zarzucaniem Lewicy prób zorganizowania apokalipsy i bełkotem o ekoterrorystycznej legislacji w Sejmie).

5. A w międzyczasie kolega admina założył działalność gospodarczą i zaraz zaczął dostawać oferty wpisu do rozmaitych rejestrów i ewidencji, udających CEIDG. No ale przecież rugowanie oszustów to niedozwolona ingerencja w rynek, nie?

Ten kraj to jeden wielki mem, wydrukowany na tekturze z odzysku.

Każdy dzień w Polsce, John Sell Cotman, 1807-1810


Źródło
Opublikowano: 2020-02-06 21:26:01

Stoję w kolejce w żabce, przede mną jakiś ziomek kupuje hot-doga. Na kasie laska

Stoję w kolejce w żabce, przede mną jakiś ziomek kupuje hot-doga. Na kasie laska z podkrążonymi oczami (po akcencie powiedziałbym, że prawdopodobnie z Ukrainy). W pewnym momencie pada pytanie:

-Czy duński jest…

I tu ziomek kaszlnął lekko, zakrztusił się czymś czy chuj wie co. Kasjerka w tym czasie mówi „tak” i już otwiera rzeczony sos duński na co jej klient zaczyna kręcić przecząco głową. W końcu łapie oddech i mówi:

-Czy duński model socjaldemokratycznego państwa dobrobytu, w którym szanowane są prawa pracowników oraz mniejszości zarówno etnicznych jak i narodowych jest pani bliski?

Typiarka oniemiała. Stoi tak nieruchomo z rozdziawionymi ustami, w jednej ręce hot-dog, w drugiej sos. W końcu po 7 sekundach mruga oczami i mówi niepewnie:

-Może być… duński?

-Tak… tak myślałem że znajdę z panią nić porozumienia- odpowiada klient i uśmiecha się. Kasjerka w tym czasie szybko wlewa sos do kanapki, wkłada parówkę i podaje mu przez ladę. Mężczyzna odwraca się, zakupionego hot-doga wręcza niedożywionemu studentowi, po czym podchodzi do mnie i szepcze do ucha:

-Pamiętam jak głosowałeś dla beki na korwina w symulacji wyborów w gimnazjum.

Czuję jego puszystą brodę na policzku. Przełykam ślinę.

-Wybaczam- rzuca po czym sprzedaje blache w potylice porządkującemu coś na półce właścicielowi żabki i wybiega na zewnątrz.

Adrian Zandberg, mój bohater.


Źródło
Opublikowano: 2020-02-01 17:58:26