Raczej nie trzeba nikomu uświadamiać, że znowu zadziała się Historia: NATO rozsz

Sztuczne Chwasty:


Raczej nie trzeba nikomu uświadamiać, że znowu zadziała się Historia: NATO rozszerzy się o dwóch dodatkowych członków, opierając się właściwie całkowicie o zachodnią granicę Rosji i uniemożliwiając właściwie korzystanie z półwyspu Kolskiego, na którym bazuje ogromna część okrętów podwodnych i bombowców strategicznych z bronią nuklearną, a także uniemożliwi jednostronny atak na Finlandię i powtórzenie scenariusza ukraińskiego (chociaż atakowanie Finów przez Rosję jest historycznie… niewskazane, co najmniej).

Jednak pomiędzy ochami i achami oraz memami o Bałtyku jako morzu wewnętrznym NATO czy podboju Kaliningradu ucieka coś, co powinno się rzucić w oczy każdemu, kto rzuci okiem na tekst memorandum podpisanego przez Turcję, Finlandię i Szwecję, a udostępnionego na stronie NATO (link w komentarzach).

W zamian za odblokowanie wstąpienia Finlandii i Szwecji do NATO, Turcja wymusiła – tak, wymusiła, bo na przyjęcie nowych członków musza się zgodzić wszyscy dotychczasowi członkowie – zniesienie przez te dwa państwa embarga na eksport broni do Turcji po inwazji na Syrię, odblokowanie sprzedaży broni przez Stany Zjednoczone, w tym części do modernizacji tureckich F-16, oraz partycypację Finlandii i Szwecji w ludobójstwie Kurdów.

Tak, ludobójstwie.

Faszystowska Rosja najechała Ukrainę z jednym zamiarem: Likwidacji Ukrainy jako niepodległego państwa i zniszczenia Ukraińców jako odrębnego ludu. Według Putina, Ukraina tak naprawdę nie istnieje, a Ukraińcy to zwyczajnie Rosjanie – ale tacy południowi.

Autokratyczny reżim Erdogana w podobny sposób traktuje Kurdów, z tą różnicą, że Putin najechał Ukrainę w tym roku, a Turcja, szczególnie pod Erdoganem, zwalcza Kurdów od 1984 roku. W tym czasie zginęło łącznie 40 000 osób (z czego, uwaga, 30 tysięcy to Kurdowie), celowo zniszczono trzy tysiące kurdyjskich wiosek i miasteczek, a kolejne dwa miliony zostały wypchnięte do przeludnionych obozów uchodźczych albo gett w miastach. Oficjalne stanowisko Turcji? Kurdowie tak naprawdę nie istnieją, a Kurdowie to zwyczajnie Turcy – ale tacy górscy.

I mówimy tutaj nie o kacyku z Kremla, a o filarze NATO od siedemdziesięciu lat, tego sojuszu wolności, demokracji i praw człowieka.

W ramach ochrony praw człowieka, Finlandia i Szwecja zobowiązały się stworzyć permanentne mechanizmy pozwalające na ekstradycję Kurdów do Turcji, blokowania jakiegokolwiek wsparcia dla kurdyjskich organizacji, a także zaostrzenia regulacji mających w teorii zwalczać terroryzm (pozostaje tutaj przytoczyć starą maksymę, że ci, co są terrorystami dla jednej strony, są bojownikami o wolność dla drugiej) oraz ograniczyć „dezinformację”. Turcja, jak zwraca uwagę Wolnelewo, zwyczajnie dyktuje Finlandii i Szwecji ich prawo wewnętrzne, w celu dalszego gnębienia milionów Kurdów zamieszkujących na terytorium Turcji – i poza nim.

Mówiąc krótko, memorandum wskazuje na to, iż w zamian za (słuszne skądinąd) przystąpienie do NATO Finlandia i Szwecja rzuciły Turcji Kurdów na pożarcie – i to kompleksowo.

Jedyną pociechą jest to, że wnioski o ekstradycję będą rozpatrywane z uwzględnieniem Europejskiej Konwencji o Ekstradycji, której sygnatariuszami są Finlandia, Szwecja i Turcja. Możliwe, że to element wielowymiarowych szachów prowadzonych przez dyplomację fińską i szwedzką – szczególnie, że Konwencja pozwala m.in. na uznanie podstawy ekstradycji za przestępstwo polityczne i odmówienie wydania danej osoby, a także odmowę ekstradycji, jeśli istnieją podstawy, że dana osoba będzie prześladowana ze względu na rasę, religię, narodowość albo poglądy polityczne.
Finlandia złożyła także dodatkowe oświadczenia, pozwalające na odmowę ekstradycji ze względu na stan zdrowia, wiek, lub inne czynniki, jeśli przestępstwa są zagrożone karą więzienia do roku, a także zachowuje prawo do uznania za przestępstwa polityczne także przestępstwa dokonane w otwartej walce.

Szwecja z kolei zachowuje prawo do odmowy ekstradycji, jeśli wniosek jest w oczywisty sposób bezpodstawny, a także jeśli ekstradycja byłaby niekompatybilna z humanitaryzmem (podobnie jak w przypadku Finlandii), biorąc także pod uwagę charakter przestępstwa oraz interes państwa wnioskującego.

Konwencja może stać się swoistym przedmurzem praw człowieka w starciu z turecką satrapią.

Problem w tym, że może – ale wcale nie musi. Wszak wszystko zależy od tego, czy Finlandia i Szwecja uznają oskarżenia wobec Kurdów za oskarżenia o przestępstwa polityczne, czy też zamkną oczy i będą udawać, że ludobójstwo flagą natowsko-turecką od czterdziestu lat nie ma miejsca.

Śmiemy wątpić. Tym bardziej, że w starciu z faszyzującym, ultrakonserwatywnym monstrum sterowanym z Kremla przez Putina północnego, naszą reakcją powinno być opowiedzenie się po stronie praw człowieka i wolności, a nie appeasement 2.0 wobec Putina południowego.

Obraz: Takie tam, prawa człowieka, Iwan Władimirow, 1918


Źródło: Sztuczne Chwasty
Więcej w kategorii: Sztuczne Chwasty

66 lat temu poznańscy robotnicy wyszli na ulicę żądając chleba, godnych płac, ko

Sztuczne Chwasty:


66 lat temu poznańscy robotnicy wyszli na ulicę żądając chleba, godnych płac, końca wyzysku pracy i wolności. Protesty przerodziły się w zamieszki, następnie w insurekcję, gdy Biuro Polityczne PZPR zdecydowało u użyciu siły przeciw protestującym robotnikom. Do zmiażdżenia robotniczej rewolty skierowano regularne oddziały LWP, które do końca 29 czerwca spacyfikowały miasto. Nie udało się jednak zgnieść woli oporu – a decyzja o pacyfikacji stała się precedensem i wyznaczyła ponury trend radzenia sobie przez partię z problemami.

Jak w każdą rocznicę robotniczej, oddolnej rewolty żądającej godnego bytu i wolności, zgodnie z programem socjalistycznych, czujemy pewien niesmak. Graniczy z obrzydzeniem, gdy na scenie pojawiają się neoliberałowie i reszta patoprawicy, by z uśmiechem na twarzy oddawać znienawidzonym przez nich robotnikom hołdy.

Czy da się poważnie traktować hołdy składane poznańskim robotnikom przez patoprawicową władzę, która rozbijała masowe demonstracje przeciwko odbieraniu kobietom praw, a jak wynika z maili wymienianych między notablami, zastanawiała sie nad wyprowadzeniem wojska na ulice (na szczęście nie decydował o tym Sasin)?

Górnolotne formułki rządu i niemiłościwej partii wygłaszane w rocznicę robotniczego zrywu o godny byt brzmią jak ponury żart. Robotnicy walczący o godny byt stają się rekwizytem.

Morawiecki – bankier, premier, mitoman – wygłosi gładką formułkę, a następnie wróci do kontynuowania skrajnie neoliberalnej, antypracowniczej polityki, która toczy Polskę od trzydziestu lat niczym rak.

Czarnek rzuci tekstem o wolności, a następnie wróci do biurka, by kreślić plany miażdżenia wolności umysłów zmuszając do udziału w sesjach indoktrynacji religijnej, tępienia odstępstwa od narodowo-katolickiego wzorca, czy wytropienia wszelkiej myślozbrodni w środowiskach nauczycielskich, akademickich, czy uczniowskich.

Ziobro wyda z siebie jakieś dźwięki, a potem wróci do wyścigu radykalizmów z Czarnkiem, by upewnić się, że prawo do godnego życia będzie ograniczone do wąskiego grona modelowych heteroseksualnych, białych katolików z penisami. Na pewno nie będzie dotyczyć kobiet, a już w szczególności osób LGBT (które będa tępione na modłę putinowsko-orbanowską, zakazem „promocji” czegokolwiek poza heteroseksualizmem).

Nie będziemy jednak udawać, że problemem jest wyłącznie PiS i jego ultrakonserwatywne, patologicznie prawicowe rządy.

Instrumentalne wykorzystywanie robotników do doraźnych celów politycznych nie jest niczym nowym: Robiła to i PO, i Millerowski SLD, i AWS, kontynuując tradycję plucia przez władzę na robotników, która zaczęła się od pacyfikacji chłopsko-robotniczych demonstracji w II RP, a trwa do dziś.

III RP nie zrobiła nic, by odejść od tej tradycji. Zaczęła się od złożenia robotników w ofierze na ołtarzu neoliberalnego kapitalizmu poprzez likwidację zakładów pracy i masowe zwolnienia, a następnie wyprzedaż majątku za bezcen i pacyfikację społeczeństwa poprzez denominację i będącą jej skutkiem pauperyzację.

Jednak tradycja zmieniła się pod jednym względem: Brutalne, neoliberalne reformy wykraczające daleko poza to, czego oczekiwał od nas Zachód dokonały tego, czego nie dokonały czołgi wysłane przez PZPR: Złamały nas jako społeczeństwo.

Gdyby poznańscy robotnicy wyszli dzisiaj na ulice z hasłami z 1956 roku, władza mogłaby wysłać przeciw nim żołnierzy, czołgi, ba, lotnictwo i artylerię. Prawica polityczna i medialna, od Macierewicza po Gadomskiego, od Godek po Kopacz, tylko by im przyklasnęła, a miliony Polaków kibicowałyby czołgom rozjeżdżającym robotników niczym reprezentacji Polski.

Myślicie, że przesadzamy?

To zasugerujcie, że ludzie powinni mieć prawo do chleba. Zaraz was zakrzyczą, że promujecie patologię, pińćset plusy i w ogóle darmozjadztwo, przecież żeby jeść, trzeba harować. W końcu kto nie pracuje, ten nie je, zgodnie z Komstytucją!

Albo zażądajcie godnej płacy. Zaraz dowiecie się, że nikt nie zmusza do pracowania za głodowe stawki, możecie znaleźć sobie inną pracę, albo wyjechać, a w ogóle to rynek o wszystko zadba, w końcu w Stanach jest maksymalne urynkowienie i miliony żyją z dnia na dzień, bez pewności o jutro!

Wolność? Tylko pod warunkiem, że skorzystacie z tej wolności w ściśle określony sposób, narzucony odgórnie przez Kościół i sprzężoną z nim patoprawicę oraz opiniotwórcze libki. Broń Boże korzystać z niej w niedozwolony sposób, jak bycie LGBT, lewicowym, czy nie chodzić do Kościoła.

A spróbujcie tylko zasugerować, że neoliberalny kapitalizm w kraju realnego darwinizmu nie jest najlepszym z możliwych systemów. Możecie liczyć, że jak każdemu prowokatorowi czy szaleńcowi, który ośmieli się podnieść rękę na najwspanialszy system w historii ludzkości, zostanie wam ta ręka odrąbana.

Ba, trwa już przygotowywanie gruntu i lanie fundamentów pod dociśnięcie nam śruby i zmiażdżenie wszelkiego oporu, jeśli PiS zostanie zastąpione przez bratnią partię. Silni Razem już wieszczą nam lata wyrzeczeń i poświęceń, jak tylko dojdą do władzy, by przywrócić stan państwa, który będzie dla nich atrakcyjny.

Państwa, w którym kilkadziesiąt lat po poznańskim zrywie dosztukowuje się napis „O boga” na pomniku, przepisując historię na nowo, zabierając pieniądz nam, przeciętnym Polakom, by oddać go oligarchom i ubranej w sutanny okupacji.

66 lat po Poznańskim Czerwcu jego postulaty pozostają nadal aktualne – a wręcz aktualizują się z każdym mijającym rokiem.

Bo o wolność, prawo i chleb nadal w tym nieludzkim kraju trudno.

Grafika: Źródła nie dało się znaleźć 🙁


Źródło: Sztuczne Chwasty
Więcej w kategorii: Sztuczne Chwasty

Nie ma chyba bardziej wymownego komentarza do stanu polskich mediów – no, chyba

Sztuczne Chwasty:


Nie ma chyba bardziej wymownego komentarza do stanu polskich mediów – no, chyba poza Tomaszem Lisem wylatującym za gnojenie pracowników i molestowanie pracownic – niż próba wzbudzenia sympatii do naszych oligarchów przez Wprost. „Tak źle nie było od dawna” płacze nad losem milionerów tygodni, relacjonując, jak to 100 najbogatszych Polaków łącznie straciło ponad 3 miliardy złotych w ciągu roku.

Chlip, chlip, szepcze Wprost i karze pozostałym 38 milionom płakać nad smutnym losem oligarchów. Chlip, chlip, jak może wam nie być żal tych 0.00026% najbogatszych Polaków, trzymających za jajca gospodarkę i politykę Polski?

Jak wam nie wstyd, wy, zarabiający po dwa, trzy tysiące na rękę miesięcznie, że nie żałujecie tych, co zarabiają miliony, jeśli nie dziesiątki milionów? Co, nie jesteście gotowi, jak niejaki prof. Janusz Filipiak każe nam, prolom, zrezygnować z podróży i jedzenia, by on i jego oligarchiczni koledzy mogli dalej rozbijać się po świecie prywatnymi odrzutowcami, emitującym od 5x do 14x więcej gazów cieplarnianych, niż odrzutowiec z kałdunem Filipiaka na pokładzie?

Zaiste, niezrozumiałe jest ta wasza niechęć do zostania podludźmi hołdującymi klasie oligarchicznej.

I bardzo, cholera, dobrze.

Obraz: Józef Chojnicki, 1782


Źródło: Sztuczne Chwasty
Więcej w kategorii: Sztuczne Chwasty

Jak już zapewne wiecie, Kaczyński wylazł ze swojej nory na chwilę, by wejść na m

Sztuczne Chwasty:


Jak już zapewne wiecie, Kaczyński wylazł ze swojej nory na chwilę, by wejść na mównicę i przy rechocie publiczności opluć wszystkie osoby trans w Polsce. Obrzydliwość Starca z Żoliborza jest oczywista dla kogokolwiek o funkcjonującym kręgosłupie moralnym, jednak jeszcze gorsze jest zachowanie libków. Tak, słusznie krytykują obleśnego Starca, ale…

Umiłowani bracia w Chrystusie, sami, do ciężkiej cholery, jesteście transfobami tudzież transfobów promujecie.

Weźmy takiego Matczaka (nie tego miernego rapera, tylko jego starego), który oburza się na słowa Kaczyńskiego, a jednocześnie dwa dni wcześniej publikuje pokaźny felieton, w którym promuje transfobicznego ćpuna, Jordana Petersona, i jego nienawiść.

Albo Waldusia Kuczyńskiego, który po wyprzedaniu Polski na starość zajmuje się pokazowym utyskiwaniem na PiS, krytykuje Kaczyńskiego, a w międzyczasie zajmuje się wyzywaniem osób LGBT na Twitterze (w leksykonie Waldka kobieta trans to „kobieton”).

Albo Gazetę Wyborczą, która wielokrotnie promowała transfobów, w tym zajmowała się dość kuriozalnym ocieplaniem wizerunku jednego z liderów Konfabulacji, jako cudnego mężusia i chłopaka z sąsiedztwa (który jednocześnie chce likwidacji osób trans).

Albo…

Przykłady można wyliczać, ale chyba łapiecie o co chodzi: Bycie sojusznikiem LGBT oznacza, well, bycie sojusznikiem, a nie oportunizm. Acta non verba – a jeśli libek nagle odkrywa w sobie kręgosłup moralny i staje po stronie osób, które są najbardziej narażone na prześladowanie w Polsce, a by zostać sobą muszą dosłownie pozwać swoich rodziców, to nie powinien tego robić tweetami, tylko zacząć np. wpłacać na konta organizacji LGBT, by wspomóc walkę o nasze prawa.

Szczególnie bogate libki. Taki Matczak bogaty jest, kupił synowi karierę muzyczną, może sypnąć kasą i pomóc ludziom, którzy naprawdę tego potrzebują.

Grafika: Miedzioryt, XIX wiek


Źródło: Sztuczne Chwasty
Więcej w kategorii: Sztuczne Chwasty

Upadek imperiów wydaje się oczywisty z perspektywy czasu, gdy patrzymy wstecz, p

Sztuczne Chwasty:


Upadek imperiów wydaje się oczywisty z perspektywy czasu, gdy patrzymy wstecz, pokazujemy palcem i mówimy „imperium rzymskie się skończyło gdy Odoaker Rzym złupił”, albo, że „Wielka Brytania przestała nią być po wojnie”. Poniewczasie zapewne to właśnie atak sędziów Sądu Najwyższego Stanów Zjednoczonych na społeczeństwo tego imperium będzie momentem uznanym za de facto koniec ambicji imperialnych tego państwa oraz koniec tzw. Pax Americana.

Nie będzie to według nas ucieczka z Afganistanu po zmarnowaniu dwudziestu lat i przekazaniu go z powrotem Talibom, wraz z premią w postaci sprzętu wojskowego i kompleksowych baz danych całej ludności, ani marsz na Kapitol 6 stycznia, ani wojna rosyjsko-ukraińska.

Będzie to moment, w którym imperium otwarcie i brutalnie zwróciło się przeciwko swoim obywatelom. Jest to stadium terminalne choroby toczącej Stany od dawna, choroby zwanej „końcem historii”, gdy hegemon świata uwierzył we własną propagandę, a neoliberalne elity uznały, że już wiecznie będą dzierżyć władzę. Ordnung po amerykańsku będzie trwał po wieki, co najmniej tysiąc lat, przez co nie ma co zawracać sobie głowy czymkolwiek, a już na pewno nie szeregowymi Amerykanami.

I tak przez ostatnie trzydzieści lat nastepowała atrofia państwa i wycofywanie się go, w procesie, który jest nam, Polakom, aż nazbyt dobrze znany.

Stany do dziś są jedynym krajem pierwszego świata bez powszechnego, publicznego systemu ubezpieczeń zdrowotnych, przez co setki tysięcy bankrutują z powodu kosztów leczenia co roku, a leki refundowane u nas są tam towarem ściśle reglamentowanym. Jest to kraj chronicznego niedofinansowania systemu szkolnictwa publicznego, co połączone z właściwie nieograniczonym dostępem do broni palnej oraz brakiem systemu opieki psychologicznej (patrz brak publicznej ochrony zdrowia) skutkuje cotygodniowymi masowymi strzelaninami w szkołach. Wiele miejsc przypomina kraje tzw. trzeciego świata, w których brakuje podstawowych dóbr, a korporacje zbijają fortuny idące w biliony, jeśli nie więcej – także na pladze uzależnień, dzięki braku regulacji oraz możliwości de facto korumpowania lekarzy (przykładem jest tutaj epidemia uzależnień od opiatów).

Przykłady można wyliczać w nieskończoność. Rozpadająca się infrastruktura, obozy koncentracyjne dla imigrantów, permanentna inwigilacja każdego obywatela, rozpasanie policji, największego amerykańskiego gangu (która, jak pisaliśmy, może robić co chce i tylko teoretycznie ma chronić obywateli), czy obrzydliwie rozdęty budżet wojenny… Jednak jest coś szczególnego w tym orzeczeniu.

I nie chodzi tutaj tylko o to, że obnaża ono śmieszność etyszu praworządności i sędziów, któremu hołdują nasze elity. Sędziowie to tylko ludzie, a prawo to zwykła umowa społeczna.

Pokazuje, jak bardzo zdegenerowane są neoliberalne elity nadające ton polityce zachodniej, w podobnym stopniu, jak oligarchowie świata wschodniego. Roe vs. Wade obowiązywało przez 49 lat, gwarantując kobietom prawo do bezpiecznego przerwania ciąży. Przez ostatnie pół wieku przewinęło się trzech prezydentów z Partii Demokratycznej: Jimmy Carter (1977 – 1981), Bill Clinton (1993 – 2001), Barack Obama (2009-2017), oraz teraz Wujek Joe (2021 do dziś).

Łącznie dwadzieścia lat, w tym dwóch prezydentów rządzących przez dwie kadencje. Znamienne jest to, że żaden z nich nie podjął szczególnych kroków, by ograniczyć brutalność amerykańskiego reżimu. Carter może jeszcze jakoś próbował, ale po katastrofalnej prezydenturze Ronalda Reagana, która narzuciła Stanom dogmat drapieżnego neoliberalizmu i dążenie do likwidacji, a przynajmniej ograniczenia roli państwa federalnego, ani Clinton, ani Obama nie byli w stanie wyjść poza wąski gorset neoliberalnego mindsetu.

Stany Zjednoczone są federacją, a państwo federalne ma ogromne możliwości, które w przeszłości posłużyły chociażby zwycięstwu nad faszyzmem, likwidacji dziury ozonowej, czy lądowaniu na Księżycu. Jednak połączenie neoliberalnej awersji do jakichkolwiek przejawów państwowości (o ile nie służą maksymalizowaniu zysków korporacji) z tzw. complacency powstałym po 1989 roku dało katastrofalne skutki, których symptomem jest obalenie Roe vs. Wade.

Pomimo uznania prawa do przerwania ciąży na poziomie federalnym, rząd niewiele robił w celu zapewnienia realnego dostępu do aborcji. Było to realizowane tytanicznym, oddolnym wysiłkiem ochotników, aktywistów, lekarzy i pielęgniarek, w stanie właściwie ciągłego oblężenia przez „prolajferskich” terrorystów, którzy nie ograniczali się wyłącznie do dręczenia kobiet, ale także podpalania klinik i mordowania ginekologów. Po raz kolejny Stany pokazały, że terroryzm działa – poprzednim razem zwycięstwo odniosła Konfederacja, która przegrała bitwę w 1865 roku, ale wygrała wojnę.

I zanosi się na to, że po umożliwieniu stanom ponownej opresji kobiet (już wiadomo, że kilkadziesiąt stanów w ciągu miesiąca zakaże przerywania ciąży), kolejną ofiarą będzie społeczność LGBTQ – w końcu prawo do ożenku opiera się na decyzji Sądu Najwyższego, podobnie jak ochrona przed dyskryminacją w pracy czy hate crimes. Sędzia Clarence Thomas nie pozostawia wątpliwości, że amerykański SN powinien przyjrzeć się małżeństwom homoseksualnym, czy antykoncepcją.

I wcale nie ma tutaj na myśli ochrony tych praw.

Demokraci mogli tego uniknąć. Zreformowanie Sądu Najwyższego i dodanie dodatkowych sędziów jest jedną z wielu opcji. Podobnie skodyfikowanie prawa do przerywania ciąży czy małżeństw jednopłciowych na szczeblu federalnym. Fundusze na programy pomocowe, czy wprowadzenie zabezpieczeń socjalnych powszechnych w cywilizowanym świecie.

Cholera, wystarczyłoby, żeby Biden zrealizował choćby ułamek swoich obietnic wyborczych, a Demokraci zagwarantowaliby sobie rządy na kolejne dziesięciolecia.

Idziemy o zakład, że Demokraci na najwyższych szczeblach będą zbyt zajęci byciem anty-GOPem (jak u nas elity są zbyt zajęte byciem anty-PiSem), by przejąć się losem zwykłych ludzi – a w szczególności tych, którym przyjdzie spłacać rachunek wystawiony przez ostatnie dekady balowania, bez względu na przyszłość.

Tych, którzy protestują pod ufortyfikowanym budynkiem Sądu Najwyższego, pod czujnym okiem strzelców wyborowych i setek opancerzonych policjantów, bijącego serca partii. Której?

Obu.

Trzymajcie się mocno. Upadek imperium właśnie przyspieszył, a gdy wyrżnie o ziemię, będziemy mieli jeszcze ciekawsze czasy.


Źródło: Sztuczne Chwasty
Więcej w kategorii: Sztuczne Chwasty

Jak tam PiS i jego osiągnięcia? Te osiągnięcia, jak chcą niektórzy „lewicowi” pu

Sztuczne Chwasty:


Jak tam PiS i jego osiągnięcia? Te osiągnięcia, jak chcą niektórzy „lewicowi” publicyści, najbardziej lewicowej partii po 1989 roku, reprezentantki woli ludu pracującego miast i wsi, oraz zbioru polityków niezwykle wyczulonych na społeczeństwo i jego potrzeby?

Ano w nocy PiS zdecydował o wywaleniu do kosza obywatelskiego projektu ustawy zapewniającego prawo do przerwania ciąży do 12. tygodnia. I to w pierwszym czytaniu, wbrew propagandowym zapewnieniom prominentnych posłów, że „z szacunku dla obywateli” PiS tego nie robi. W aborcji projektu towarzyszyli PiSowi niepożyteczni idioci z PSLu, a do tego faszyści z Konfabulacji, wraz z podnawkami od Kukiza. O dziwo, Platforma wykazała śladowy kręgosłup moralny i poza sześcioma posłami (jeden za odrzuceniem i pięciu zatrzaśniętych w windzie) klub zagłosował za procedowaniem dalej projektu.

Lewica, jak zwykle, stawiła się całym klubem i zagłosowała za procedowaniem dalej projektu. Nawet podnawki Tuska, czyli popłuczyny po dawnym PPSie, zagłosowały za, co jest ewenementem.

I to jest w sumie najbardziej wymowny komentarz do rzekomej „lewicowości” rządu PiSu oraz jego „szacunku dla suwerena”. Projekt, pod którym przez rok z mozołem zbierano podpisy i który zagwarantowałby dostęp do legalnej aborcji zgodnie ze standardami europejskimi został wyrzucony do kosza.

Ot tak. Bo można. Nawet wtedy, gdy ponad 60% Polaków popiera zniesienie zakazu przerywania ciąży (bo to nie jest „liberalizacja” prawa, a zniesienie jednego z najpotworniejszych i najbardziej restrykcyjnych zakazów w Europie), a poparcie w grupie 30-39 lat – czyli grupie najbardziej skłonnej do powiększenia rodziny – jest bliskie 100%.

Nie, nie można znieść zakazu, bo zapleśniałe pokolenie 50, 60+, któremu powiększenie rodziny już nie grozi, tego nie chce.

Bo nie.

I postawmy sprawę jasno: W adminacie są rodzice, i dzięki temu – a nie wbrew – że mają dzieci popierają wejście Polski w XXI wiek i uznanie kobiet za pełnoprawne jednostki zdolne decydować o własnym losie. Nie, tak jak libki, zobowiązywać do konsultacji z panelami lekarskimi, tylko uznać, że kobieta swój rozum ma i potrafi podejmować decyzje o swoim życiu.

Szczególnie, gdy chodzi o powołanie do służby kolejnego człowieka i skazanie go na egzystencję w tym potwornym, nieludzkim świecie pełnym konserwatystów i tradycjonalistów.

Obraz: Margarita i Faust, James Tissot, 1861

PS: Pewnym pocieszeniem jest to, że klauny z Konfabulacji jak zwykle dały pokaz swojej kompetencji, jak fan nagich tapet Dobromir Sośnierz pieprzący coś o kurach z mówinicy, albo Braun ze swoimi gusłami i satanistycznymi spiskami.


Źródło: Sztuczne Chwasty
Więcej w kategorii: Sztuczne Chwasty

Dzisiaj kolejna rocznica, którą wielu chce wymazać, choć to jedno z najistotniej

Sztuczne Chwasty:


Dzisiaj kolejna rocznica, którą wielu chce wymazać, choć to jedno z najistotniejszych wydarzeń w historii Europy, a na pewno XX wieku: Inwazja nazistowskich Niemiec na Związek Radziecki, 22 czerwca 1941 r. Na froncie liczącym prawie trzy tysiące kilometrów ruszyło do natarcia ponad trzy miliony żołnierzy, wspieranych przez trzy i pół tysiąca czołgów, tysiące samolotów, dziesiątki tysięcy dział i moździerzy oraz 600 tysięcy samochodów oraz motocykli i tyleż koni pociągowych. W inwazji uczestniczyły także Finlandia, Rumunia, Słowacja, Węgry i Włochy, z różnych, sobie tylko znanych pobudek.

Plan zakładał, iż Związek Radziecki rozsypie się jak domek z kart po serii brawurowych uderzeń, upadając pod ciosami nazistowskiej machiny wojennej jak Polska, kraje Beneluxu, czy Francja. Jak ujął to pewien naćpany Austriak, miało wystarczyć solidne kopnięcie, by zmurszała konstrukcja zawaliła się pod własnym ciężarem. Największa inwazja w historii ludzkości miała być tym kopnięciem.

Stała się jednak przyczynkiem do największego konfliktu zbrojnego w największej i najbardziej krwawej wojnie w historii ludzkości. Zadufani w sobie naziści i oficerzy armijni nie przewidzieli, że kampania na Wschodzie potrwa dłużej, niż kilka miesięcy i przystąpili do niej całkowicie nieprzygotowani – bez zapasów amunicji i paliwa, bez zabezpieczonych systemów logistycznych, bez pełnej mobilizacji gospodarki na cele wojenne, no i – co okazało się druzgoczące w swoich skutkach – bez przygotowania do walki w warunkach zimowych.

W rezultacie, pomimo druzgoczących zwycięstw i zadania ZSRR gigantycznych, bezprecedensowych strat (łącznie pół miliona zabitych i ponad trzy miliony jeńców; dla kontekstu, cała armia II RP zaangażowana w wojnę obronną to było oficjalnie 1.5 miliona żołnierzy), Drang nach Moskau wyhamował niecałe trzydzieści kilometrów od stolicy ZSRR, bez amunicji, bez paliwa, bez ciepłych mundurów, za to z temperaturami rzędu -45 stopni Celsjusza i radzieckimi kontratakami na całym froncie.

Trudno jednak pisać o inwazji na Związek Radziecki bez uwzględnienia wymiaru ideologicznego i zbrodni skrajnie prawicowego reżimu wąsatego Austriaka. Zbrodnie, które w Polsce zabiły do tego momentu dziesiątki, jeśli nie setki tysięcy, a kolejne zostały zmuszone do niewolniczej pracy lub wygnane do kolonii zwanej Generalnym Gubernatorstwem, eksplodowały na niespotykaną skalę. Skalę, której nie da się ogarnąć, bo ofiary nazistowskiej agresji i rzezi Europy Wschodniej liczy się nie w dziesiątkach czy setkach tysięcy, ani nawet w milionach, a w dziesiątkach milionów. Zabitych przez obrońców cywilizacji europejskiej, w imię „obrony” przed bolszewizmem.

Osiemdziesiąt lat po inwazji wszystko to brzmi niczym mit, niczym biblijna opowieść. Jest to zrozumiałe, wszak była to wojna na niespotykaną skalę, która nie miała sobie podobnych ani przedtem, ani potem. Prawdziwa apokalipsa, która była jednocześnie początkiem końca faszyzmu jako dominującej, atrakcyjnej opcji politycznej – oraz ocaleniem dla wszystkich narodów na wschód od Odry.

I dlatego, żyjąc w tych ciężkich, mrocznych czasach, pamiętajmy, iż osiemdziesiąt jeden lat temu zdawało się, iż koszmar rzeczywiście będzie trwać tysiąc lat – a miał trwać jeszcze „tylko” niecałe cztery.

A istotne jest to tym bardziej, że nasz obecny bieda-Austriak zasiadający na Kremlu – i możliwe, że najbogatszy człowiek świata, bo majątku Putina nie da się właściwie ocenić – rozpętał swoją bieda-Barbarossę uderzeniem na Ukrainę, by dokonać na niej ludobójstwa i wymazać ją jako kraj z mapy, a Ukraińców zmieść i zasymilować jako gorszy sort Rosjan.

Nie jest to przy tym nadużyciem – w skład wojsk Putina wchodzą jawni neonaziści z wytatuowanymi Reichsadlerami, sowicie opłacani przez Kreml – który notabene od kilkunastu lat promował, mówmy szczerze, nową wersję faszyzmu jako alternatywę dla mniej, lub bardziej kulawych, ale jednak demokracji zachodnich. Jego bieda-Barbarossa jest na szczęście dużo gorzej zorganizowana, zaopatrzona, oraz realizowana – dzięki czemu Ukraina nadal walczy, a faszystowski najeźdźca ma problem już nie z ofensywą wokół Kijowa, ale wręcz z utrzymaniem zdobyczy na wschodzie, wraz z okupowanymi od 2014 r. terenami Donbasu.

Jak to było? Historia powtarza się dwa razy?

Grafika: Za Leningrad, ?, 1941

PS: A problemy są tego typu, że Donieccy separatyści ponieśli straty w wysokości ponad 50% stanu osobowego (!), bez perspektywy uzupełnień.


Źródło: Sztuczne Chwasty
Więcej w kategorii: Sztuczne Chwasty

Oczywiście, publicznego, bo na prywatnym polegamy od zmiany reżimu w 1989 r. i j

Sztuczne Chwasty:


Oczywiście, publicznego, bo na prywatnym polegamy od zmiany reżimu w 1989 r. i jak jest, każdy widzi. Dobrym wyznacznikiem skali problemu jest to, że nawet gensek Platformy, Donald Tusk, zdecydował się na radykalny – jak na partię zdziczałego kapitalizmu – krok i stwierdził, że może, jakby, tak właściwie mieszkanie nie jest towarem jak każdy inny, a tak właściwie to może nawet prawem.

Oczywiście, jak w każdym przypadku, w którym prawica kradnie hasła lewicy, należy do tego podchodzić z ostrożnością. Tusk może stwierdzić, że mieszkanie prawem nie towarem – jak lewica grzmiała od lat, a w szczególności Razem – ale za deklaracjami powinny iść także decyzje. Jeśli Tusk nie zmusi Trzaskowskiego i innych włodarzy Platformowych (a tych jest w samorządach niemało) do ograniczenia lub wręcz zaprzestania wyrzucania ludzi na bruk albo obrony reprywatyzacji (i wywalania ludzi na bruk), czy rozwinięcia programów budowy mieszkań komunalnych (które od lat ledwo zipią), to mamy do czynienia najprawdopodobniej z typową kiełbasą wyborczą.

Ba, niektórzy apologeci darwinizmu społecznego i brutalnego pseudo-państwa, świadomie popierają bezczelne kłamanie i taki demontaż demokracji, bo na sercu leży im demokracja, rozumiana jako ich ekipa u koryta – PO – oraz odsunięcie innych świń – PiS – od rzeczonego. Nie, nie pytajcie się, jaki związek ma to z demokracją, wątpimy, czy oni sami to rozumieją.

Tak samo, jak nie zrozumieją, że zwyczajnie nie ma podstaw, by uznać deklaracje Tuska za wiarygodne. Tak samo w 2011 roku deklarował, że zaraz po wyborach wprowadzą związki partnerskie („wezmą na tapetę”), co ostatecznie oznaczało poczekanie z tematem do 2013 roku, gdy PO pod rękę z PiSem wyrzuciło je do kosza.

Bez kontroli i patrzenia władzy na łapy ewentualny powrót słońca Tatr do władzy skończy się tak samo: Kolejnym „Mieszkaniem dla Młodych”, czyli programem sowitych dotacji dla patodeweloperów oraz banków, bez wprowadzenia rozwiązań zbliżających nas do cywilizacji, jak np. rozbudowanego systemu publicznego budownictwa mieszkaniowego (Austria) czy wsparcia dla spółdzielni mieszkaniowych budujących dla swoich członków (Niemcy), albo chociażby ucywilizowania rynku wynajmu (dosłownie cała bogata Europa).

A tymczasem my pozostawimy was z taką refleksją: Mediana wynagrodzeń w 2020 roku (za GUSem) wynosiła 3400 zł netto, na rękę. Jednocześnie średnia cena pojedynczego metra mieszkania (też za GUSem) wynosiła prawie 4900 zł – z czego w Poznaniu cena ta wzrastała do prawie 7500 zł za metr a w Warszawie do ponad 10000 zł za metr.

Innymi słowy, jeśli zarabiałeś medianę, to na trzydziestometrową klitkę musiałbyś poświęcić prawie sześć lat życia w Poznaniu oraz osiem w Warszawie – i to tylko pod warunkiem, że każda uciułana złotówka szłaby na odłożenie kasy na mieszkanie, twym mieszkaniem byłby karton pod mostem, pożywieniem śmieci z tyłu Biedronki, ubraniem uszyte z własnoręcznie upolowanych szczurów łachy, a jedyną rozrywką gapienie się na samochody szczęśliwie urodzonych bogaczy pomykające po Niestachowskiej czy Marszałkowskiej.

Obraz: :>


Źródło: Sztuczne Chwasty
Więcej w kategorii: Sztuczne Chwasty

Państwo nie powstało, wbrew temu, co uważa klasa średnia, aby nas chronić, ale a

Sztuczne Chwasty:

Państwo nie powstało, wbrew temu, co uważa klasa średnia, aby nas chronić, ale aby chronić interesy klasy rządzącej, To był kiedyś dla szeroko rozumianej lewicy truizm, ale dawno temu się gdzieś zapodział.

Od dłuższego czasu nie wychodziłem poza bieżące tematy, więc zrobimy małą wycieczkę. A więc, państwo może istnieć bez ubezpieczeń społecznych, bez „socjalu” itd, ale nie może istnieć bez policji i generalnie aparatu represji. To więc stanowi o jego istocie, a nie te wszystkie dodatkowe funkcje, które pojawiły się bardzo niedawno.

W skrócie. Państwo powstało z wojen gangów, zwanych czasem fantazyjnie „drużynami książęcymi” czy innymi maskującymi rzeczywistość określeniami, o kontrolę nad… Więcej

Źródło: Sztuczne Chwasty
Więcej w kategorii: Sztuczne Chwasty

Dobrze gada. Państwo nie powstało, wbrew temu, co uważa klasa średnia, aby nas

Sztuczne Chwasty:

Dobrze gada.

Państwo nie powstało, wbrew temu, co uważa klasa średnia, aby nas chronić, ale aby chronić interesy klasy rządzącej, To był kiedyś dla szeroko rozumianej lewicy truizm, ale dawno temu się gdzieś zapodział.

Od dłuższego czasu nie wychodziłem poza bieżące tematy, więc zrobimy małą wycieczkę. A więc, państwo może istnieć bez ubezpieczeń społecznych, bez „socjalu” itd, ale nie może istnieć bez policji i generalnie aparatu represji. To więc stanowi o jego istocie, a nie te wszystkie dodatkowe funkcje, które pojawiły się bardzo niedawno.

W skrócie. Państwo powstało z wojen gangów, zwanych czasem fantazyjnie „drużynami książęcymi” czy innymi maskującymi rzeczywistość określeniami, o kontrolę nad… Więcej

Źródło: Sztuczne Chwasty
Więcej w kategorii: Sztuczne Chwasty

„Nie nazywano tego egzekucją, lecz dymisją.” Klasyk klasykiem, ale pozostaje f

Sztuczne Chwasty:


„Nie nazywano tego egzekucją, lecz dymisją.”

Klasyk klasykiem, ale pozostaje faktem, że najczystsze doświadczenie cyberpunka to jednak Europa Wschodnia, w której ścierają się komicznie słabe rządy, mocarne korporacje, darwinistyczne społeczeństwa, i wyzwoleni ludzie – a wszystko okraszone nowoczesnymi technologiami, które są zdumiewająco powszechne.

Serio. Cokolwiek byśmy nie powiedzieli o Polsce, to późne wdrażanie technologii płatniczych i eGov sprawia, że mamy naprawdę wysoki ich poziom i dostępność. Na Zachodzie wcale nie jest tak oczywiste, że wszędzie zapłacisz kartą, albo rozliczysz swoje podatki online.

Ba, często jest wręcz odwrotnie. Pogadajcie ze swoimi amerykańskimi znajomymi, a nie uwierzą wam, że podatek rozliczacie w piętnaście minut za darmo. Niemieccy z kolei nie uwierzą, że wszędzie wejdziesz z kartą i opłacisz bez problemu, dając przy okazji suty napiwek.

Fotografie: Zebrane za Jakub Rzepka.

PS: Jeśli ostatnio jest trochę randomowo, to przepraszamy, ale kolektyw musi zająć się sprawami osobistymi. Szczególnie, gdy chodzi o starych dobrych komunistów.






Źródło: Sztuczne Chwasty
Więcej w kategorii: Sztuczne Chwasty

Mamy nadzieję, że nacieszyliście się dzisiejszym wolnym dniem i robiliście bardz

Sztuczne Chwasty:


Mamy nadzieję, że nacieszyliście się dzisiejszym wolnym dniem i robiliście bardzo tęczowe rzeczy, by uhonorować naszego ulubionego proto-komunistę i jego dokonania. 🙂

Dochodzą nas słuchy, że procesje bożocielne miały kiepską frekwencję, a w ciągu ostatnich kilkunastu lat liczba uczestników spadła na łeb, na szyję. Hm, ciekawe co może za to odpowiadać? Ciągłe afery pedofilskie oraz systemowe krycie monstrów przez Kościół? Coraz bardziej ponure rewelacje na temat autokratycznego Wojtyły i jego zaściankowego, prowincjonalnego stylu rządzenia Watykanem, który kwestie pedofilii zamiatał pod dywan, jako „atak na kościół”? Może ordynarny kult jednostki tego ostatniego, budowany przez Kościół, rząd i konserwatywne organizacje totalnie nie powiązane z Kremlem? Albo bezwstydna agresja polskich hierarchów na wszystko, co nie wpasowuje się w ich ograniczony, wyidealizowany obraz perfekcyjnego społeczeństwa? Oficjalne lekcje indoktrynacji w szkołach, budujące wyłącznie nienawiść do odmienności i problemy wymagające długoletniej terapii?

Nie, to na pewno zgniły Zachód i Netflix. Miłego wieczoru i długiego weekendu, zgniłki kochane. 😉

Obraz: Procesja w Artois, Jules Breton, 1857


Źródło: Sztuczne Chwasty
Więcej w kategorii: Sztuczne Chwasty

I tu leży problem z kapitalizmem i niezbędnym dla jego istnienia podziałem klaso

Sztuczne Chwasty:


I tu leży problem z kapitalizmem i niezbędnym dla jego istnienia podziałem klasowym: Jedni dostają dużo, inni dostają mało, nie przez wzgląd na ich dokonania, ale przez przypadek urodzenia. Nikt nie wybiera tego, czy urodzi się biedny, bogaty, kobietą, mężczyzną, Polakiem, Hindusem, swojego koloru Pantone czy kontekstu społecznego.

Dlaczego zatem determinuje to nasze szanse w życiu?

Odpowiedź: Bo bogaci, a w szczególności ci obscenicznie bogaci, na tym zarabiają.

🍴🍴🍴

Obraz: Edward Hopper, Soir Bleu, 1914


Źródło: Sztuczne Chwasty
Więcej w kategorii: Sztuczne Chwasty

Najokrutniejszym kłamstwem kapitalizmu jest twierdzenie, że za sukces i bogactwo

Sztuczne Chwasty:


Najokrutniejszym kłamstwem kapitalizmu jest twierdzenie, że za sukces i bogactwo odpowiada ciężka praca. Gdyby to było faktem, to najbogatsi byliby nie maklerzy giełdowi, spekulanci, czy wszelkiej maści kapitaliści, tylko ludzie pracy: Budowlańcy, personel techniczny, medyczny, nauczyciele, wszyscy, którzy pracują często ponad siły, byleby przeżyć. Tymczasem wystarczy rzut oka na listę miliarderów, by zauważyć, że determinantą sukcesu i bogactw nie jest ciężka praca.

Ot, weźmy Kluczyków. Libmedia lubią rozwodzić się, jak to Seba zaczynał od roznoszenia ulotek, i przedstawiają to jako coś inspirującego. Rzadko zwracają za to uwagę, że roznoszenie ulotek było formą pseudo-pracy w firmie ojca-oligarchy, który po swojej zupełnie przypadkowej śmierci w szwajcarskiej klinice zostawił dzieciom miliardy w spadku. A biorąc pod uwagę zasady prawa spadkowego w Polsce, te miliardy i tak by dostał, ze względu chociażby na dziedziczenie ustawowe, które zalicza dzieci do najbliższego kręgu spadkobierców, względnie zachowek.

Nasz bieda Lex Luthor, także przedstawiany jako self-made man? Nie udałoby mu się to bez bogatych rodziców, którzy dali mu $250 000 na podtrzymanie biznesu. Bill Gates? Bogaci, wpływowi rodzice, w szczególności ojciec, rozbijający się z Jimmy Carterem i Nelsonem Mandelą. Warren Buffet? Syn wpływowego polityka i biznesmena. A jeśli przyjrzymy się nie jednostkom, a całym dynastiom arystokracji pieniądza – tak, burżuazji, jezukomunizmłolaboga – to trend jest jeszcze bardziej przygniatający: Za sukces i bogactwo odpowiada przypadek urodzenia. W Stanach archetypowe burżuje to rodziny Waltonów, Kochów i Marsów (odpowiednio Walmart, Koch Industries, oraz Mars Inc.), będące faktycznymi dynastiami.

O ile odpowiadający za produkcję słodyczy Mars oraz gigant sprzedażowy Walmart nie wymagają przedstawiania, to Koch Industries jest raczej mało znany – a szkoda, bo to jedna z największych, jeśli nie największa korporacja w Stanach Zjednoczonych, zajmująca się przemysłem ciężkim, energetyką i przetwórstwem. Mało seksowne, podobnie jak większość rosyjskich gigantów energetycznych i wydobywczych, ale daje pojęcie o tym, na czym opierają się dynastie. Kochowie są też o tyle istotni, że to ich pieniądze stoją za wieloma skrajnie prawicowymi bojówkami oraz think-tankami, które dążą do utrzymania pokracznego kapitalizmu i klasowego podziału, który stał się dominującym porządkiem społecznym po 1989 roku.

A jest o co walczyć. Przez ostatnie 40 parę lat bogactwo tych trzech tylko rodzin wzrosło jakieś sześćdziesiąt razy – tak, to nie literówka – dzięki lobbingowi i gigantycznemu wpływowi na politykę Stanów. Możecie się dziwić, dlaczego piszemy o Stanach w kontekście Polski. Pamiętajcie, że w wielu aspektach Polska to mała Ameryka, która nadal nie wyleczyła się z fascynacji tym brutalnym imperium i jego metodami – o czym świadczy zarzynanie usług publicznych i dążenie do prywatyzacji absolutnie wszystkiego.

Ktoś może powiedzieć, że zazdrościmy.

Nie, nie zazdrościmy. Jesteśmy po prostu wkurzeni, że ciężką pracą nie da się osiągnąć bogactwa, a sukces zależy głównie od tego, w jakiej rodzinie się urodzisz. Zdarzają się wyjątki od tej reguły, owszem, ale wyjątki są właśnie tym: Wyjątkami. A my chcemy systemu, w którym twój system zależy wyłącznie od twojej pracy. Nie od koneksji, nie od kapitału na rodzinnych kontach, nie od tego, czy rodzinę stać na dodatkowe lekcje i prywatne zabiegi medyczne.

System, który nie jest kapitalizmem, który tego zwyczajnie nie oferuje i nigdy nie będzie w stanie zaoferować – bo na równości i równych szansach nie da się zbić gigantycznych majątków, dzięki którym dzieci burżujów będą mogły dziedziczyć miliardy i twierdzić, że same do wszystkiego dotarły.

Obraz:

PS: A teraz challenge: Zawsze, gdy media piszą o „bogatych millenialsach”, którzy w wieku 20-30 lat przeszli na emeryturę, to gwarantujemy, że najprawdopodobniej gdzieś w tekście będzie albo dziedziczenie, albo bogaci rodzice kupujący mieszkanie lub wprowadzający do firmy. Gwarantujemy.


Źródło: Sztuczne Chwasty
Więcej w kategorii: Sztuczne Chwasty

Sytuacja wokół Piotra Kraśki i niepłacenia przez niego przez pół dekady podatków

Sztuczne Chwasty:


Sytuacja wokół Piotra Kraśki i niepłacenia przez niego przez pół dekady podatków jest idealnym podsumowaniem tego, jak wyglądają podziały klasowe w naszym pięknym kraju. Milioner niepłacący podatku przez pięć lat? Luzik, dopłaci i będzie spoko.

Wyobrażacie sobie, co by się stało, gdyby to przeciętny zjadacz chleba zdecydował się nie płacić podatków przez nawet nie pięć, ale rok? Nie wyszedłby z pierdla, albo kawałków do dzisiaj szukalibyśmy.

Oczywiście, elity stojące ponad prawem to nic nowego w Polsce, a szczególnie gwiazdy jakiegokolwiek właściwie formatu. Kraśko dwukrotnie tracił prawo jazdy i nic szczególnego mu się nie stało, poza drobną grzywną w wysokości 7.5 tysiąca złotych (bo, jak wiemy, grzywna to dla bogatych nie kara, a opłata za usługę). Podobnie Durczok, znany z pijaństwa, mobbingu i molestowania, który pozostawał gwiazdą mediów, a także odwołany niedawno z Newsweeka Tomasz Lis, wobec którego pojawiły się oskarżenia o molestowanie seksualne pracownic.

I co?

I nic.

Przypadki bezkarności elit można podawać bez końca, z czego koronnym dla nas przykładem jest Roman Giertych, odnowiciel polskiego neofaszyzmu, sojusznik PiS i minister edukacji w pierwszej kadencji niemiłościwie panującej nam partii, homofob i generalnie wzór antycnót wszelakich. Dzięki temu, że nie lubi PiSu i świadczy usługi prawnicze elitom, od kilku lat uchodzi za piewcę demokracji i jej bezprzykładnego obrońcę.

Elity służą elitom.

Nie służą interesowi ogółu, bo ich interesy są najzwyczajniej w świecie sprzeczne. Elita pragnie władzy, a co za tym idzie, pieniędzy i bogactw. A że w tym potwornym systemie gospodarka jest grą o sumie zerowej, by elita miała swoje pieniądze i bogactwa, musi je komuś zabrać. Na przykład wyczyścić kamienicę z lokatorów, by nieruchomość odsprzedać za bezcen, albo sprywatyzować dobrze prosperujące przedsiębiorstwo publiczne – w końcu nic, co zyskowne, nie może się obyć bez kapitalisty ciągnącego z tego zyski.

Jednak prawdziwą zniewagą jest moment, w którym nasze elity decydują nie tylko bawić się naszym losem, ale też klepać się po plecach i nagradzać się tytułami. Hanna Gronkiewicz-Waltz, milionerka i była prezydenta Warszawy, zamieszana w rabunkową prywatyzację, została nagrodzona tytułem honorowej obywatelki miasta stołecznego – oczywiście z pominięciem głosu samych Warszawiaków, uznanych przez rządzącą Warszawą Platformę za „zbyt krytycznych” (o czym się nie mówi, przeciwko uchwale protestowała Lewica).

Ta sama Platforma jednocześnie walczyła jak mogła, by nie przyznać Jolancie Brzeskiej (zamordowanej przez mafię reprywatyzacyjną) pośmiertnego tytułu honorowej obywatelki m. st. Warszawy. Ostatecznie udało się to cudem przegłosować w czerwcu ubiegłego roku.

Drugim splunięciem w twarz jest uhonorowanie Forum Obywatelskiego (niedo)Rozwoju, czyli sekty Balcerowiczyzmu-Thatcheryzmu, Nagrodą Miasta Stołecznego Warszawy. Jedna z najbardziej szkodliwych organizacji w Polsce, zwalczająca wszelkie odstępstwa od świętej idei fundamentalistycznego neoliberalizmu, została uznana przez władze Platformy za wybitną.

Ta sama organizacja, która manipuluje i kłamie, wciskając kit o długu publicznym (że niby dzieci mają ponad 200 tysięcy złotych długu publicznego do spłaty, polegając na ignorancji odbiorców, co do tego czym dług publiczny tak naprawdę jest), oraz przepisuje historię na nowo, przedstawiając brutalną i bezlitosną transformację upadłego PRLu w pokraczną III RP jako cudowny proces, w wyniku którego Polska stała się krajem mlekiem i miodem płynącym.

W sumie z perspektywy elit skupionych w Warszawie wokół decydentów i bogaczy to faktycznie taki kraj. Szkoda tylko, że te elity rwą się do przejęcia władzy i zaprowadzenia, ponownie, swoich porządków.

Kolejnej transformacji już chyba nie przeżyjemy.

Obraz: Flircik, Frédéric Soulacroix, XIX wiek


Źródło: Sztuczne Chwasty
Więcej w kategorii: Sztuczne Chwasty

Wymownym komentarzem do poziomu debaty publicznej w Polsce jest to, że aferą jes

Sztuczne Chwasty:


Wymownym komentarzem do poziomu debaty publicznej w Polsce jest to, że aferą jest Trzaskowski stwierdzający, iż był „dupiarzem”, za co następnie przeprasza. Język uprzedmiatawiający kobiety i obnażający prawdziwe oblicze mówiącego jest raczej kiepską rzeczą dla pozornie inkluzywnego, bezideowego Dudy-tylko-z-PO, ale…

Serio, to jest afera, za którą składa publiczne przeprosiny?

Nie jest nią zaskarżanie decyzji Komisji Weryfikacyjnej, byleby tylko wyprzedać jeszcze trochę Warszawy?

Nie jest nią Karta LGBT, którą podpisywał w świetle jupiterów, by potem się z niej po cichu wycofać i udawać, że nic takiego nie miało miejsca? A następnie w trakcie kampanii ogłosić, że ma się w dupie prawa LGBT i jako prezydent nic takiego nie wprowadzi na terenie kraju?

Nie są nią eksmisje, które w bogatej Warszawie skutkują ludziami lądującymi na bruku?

Nie jest aferą ignorowanie komisji w sprawie prywatyzacji SPECu? Stołeczne Przedsiębiorstwo Energetyki Cieplnej miało znakomite wyniki, a pomimo tego poszło pod prywatyzacyjny nóż na zlecenie milionerki Hani Gronkiewicz-Waltz – a próba powołania komisji mającej rozliczyć podejrzaną prywatyzację spotkała się z murem milczenia.

Nie jest też aferą otwarte mizianie się z faszystami i puszczanie oka, że program Klaunfederacji i jego nie różnią się w zasadzie niczym?

Serio, aferą jest „dupiarz”?

Priorytety, ech, priorytety.

Obraz: Sengbe Pieh, Nathaniel Jocelyn, 1840


Źródło: Sztuczne Chwasty
Więcej w kategorii: Sztuczne Chwasty

Dedykowane wszystkim, którzy muszą wstawać do pracy w bezduszny poniedziałek, bo

Sztuczne Chwasty:


Dedykowane wszystkim, którzy muszą wstawać do pracy w bezduszny poniedziałek, bo należą nie do 0.1% kapitaluchów, którzy wstają rano bo chcą, tylko do 99.9% tych, którzy muszą wstawać, by zarobić na jakieś tam przeżycie i przejście przez kolejny, bezprecedensowy i „unikatowy” kryzys gospodarki kapitalistycznej.

Tak btw: Czterdziestogodzinny tydzień pracy i ośmiogodzinny dzień mają już ponad wiek i dotyczyły zupełnie innej gospodarki i sytuacji społecznej. Moglibyśmy pracować mniej i osiągać równie dobre, jeśli nie lepsze rezultaty.

Ale zasugeruj to w Polsce i zaraz cię zarzucą wyzwiskami, żeś komunista/ka i w ogóle Polacy muszą się zapracowywać na śmierć, bo coś-tam, coś-tam Zachud. :V

Obraz: Kobieta z papierosem, Elizabeth Nourse, ok. 1895


Źródło: Sztuczne Chwasty
Więcej w kategorii: Sztuczne Chwasty

Zawsze, gdy myślisz, że prawica nie posunie się tak daleko, zakładaj, że posunie

Sztuczne Chwasty:


Zawsze, gdy myślisz, że prawica nie posunie się tak daleko, zakładaj, że posunie się jeszcze dalej i jeszcze bezczelniej. Minister Zdrowia Adam Niedzielski pociągnięciem pióra i próżnym rechotem, zamiast niezbędnych środków, podwyżek, czy ograniczenia niepotrzebnej biurokracji, narzuca medykom wszelkiej maści obowiązek raportowania o ciążach pacjentek.

Centralny rejestr ciąż prowadzony pod kontrolą ministerstwa zdrowia staje się faktem.

Pozornie są to niewielkie zmiany, ot, wprowadzenie dodatkowej rubryki do Systemu Informacji Medycznej, w ramach której podmiot leczniczy ma przekazywać informację o ciąży, jeśli informacja o niej zostaje uzyskana w związku z udzielaniem świadczenia zdrowotnego lub realizacją istotnej procedury medycznej.

Pozornie niewinne, prawda? Obok tego poszerzono zakres informacji o grupę krwi, alergie, czy wybory medyczne, z których pacjent korzysta. Ot, informacje niezbędne do leczenia w normalnym kraju.

Problem w tym, że Polska nie jest normalnym krajem, tylko, cóż, prawicowym potworkiem, który od 1993 roku prowadzi wojnę przeciwko kobietom, a pyskami partii rządzącej i jej marionetek w Klubie Fanów Szamb i Toj-Tojów Julii Przyłębskiej (także zwanego Trybunałem Konstytucyjnym) zaostrzył i tak już niezwykle restrykcyjny zakaz aborcji, który niedługo będzie miał trzydzieści lat.

Wymuszenie rejestrowania ciąż w SIMie oznacza wyposażenie prawicowego państwa w kolejne narzędzie represji, pozwalające na identyfikowanie i karanie kobiet za przerwanie ciąży. Oczywiście, Niedzielski i jego kreatury zarzekają się, że rejestr będzie bezpieczny i tylko uprawnieni pracownicy medyczni będą mogli z niego korzystać.

Tyle tylko, że to bzdura.

W świetle obowiązujących przepisów zarówno prokuratura, jak i sąd mogą żądać wydania rzeczy stanowiących dowód w sprawie (art. 217 kodeksu postepowania karnego; kodeks nie definiuje, czym jest rzecz, pozostawiając ogromne pole do kreatywnych decyzji), a także może zwalniać z obowiązku zachowania tajemnicy lekarskiej, jeśli niezbędne jest do dla dobra wymiaru sprawiedliwości, albo dowodu nie da się uzyskac w inny sposób (art. 180).

Informacja z Systemu Informacji Medycznej kwalifikowałaby się w zupełności, a biorąc pod uwagę kryminalizację przerywania ciąży, oraz próby wprowadzenia karania kobiet za przerwanie ciąży (powolny marsz w kierunku Salwadoru, państwa totalitarnego wobec kobiet), to nietrudno sobie wyobrazić, jak można takie informacje wykorzystać.

I nie musi to być nawet masowe gromadzenie danych, wystarczy działanie na podstawie donosu – a jak pokazują tchórzliwi „prolajferzy”, opierający się na kapusiach i szpiclach, donosić będą ochoczo i z entuzjazmem, licząc na ordery (co już staje się faktem, dość przypomnieć Zuzannę W., odznaczoną przez Ziobrę za zaszczucie siedemnastolatki i zmuszenie jej do urodzenia niechcianego dziecka). Donos wystarczy, by wszcząć postępowanie, a od teraz wystarczyć będzie krok do SIMu, by uzyskać informację.

A dlaczego SIM będzie tak niebezpieczny? Pytanie o ciążę jest jednym z istotnych elementów wywiadu przy przepisywaniu leków, czy analizowaniu objawów. A jak personel medyczny otrzyma tę informację, to będzie zobowiązany ją umieścić w systemie.

Co to oznacza dla nas?

Ano potrzebę stawiania oporu. Fajnie by było, gdyby personel medyczny stawiał bierny opór i nie raportował ciąż – problem w tym, że wymaga to odwagi cywilnej i gotowości do poświęcenia finansów, gdyż NFZ czyha na wszelkie potknięcia, a w przypadku wątpliwości zwyczajnie ogranicza wypłaty pieniędzy na świadczenia. Poza tym pozostaje ścisły opsec i trzymanie gęb na kłódkę, żeby donosiciele w postaci wspomnianej Wiewiórki, czy degeneratów skupionych wokół Płódek i Ordo Szuris nie mieli o czym donosić swoim mocodawcom, a także oddolne wspieranie inicjatyw mających zapewnić kobietom prawo do decydowania o sobie.

Czyli znowu FAQ:

1. Nie lubisz aborcji, to jej sobie nie rób.
2. Nie, nie masz prawa decydować za kobiety, co mają robić ze swoim ciałem.
3. Cisfaceci nie mają nic do gadania, poza „w razie czego będę równoprawnym rodzicem i nie będę kurwiem migającym się od alimentów, ale uszanuję każdą twoją decyzję i nie wpłynie to na nasze relacje”.
4. Naprawdę, posiadanie penisa nie czyni kogoś ekspertem w sprawach ludzkiej seksualności.
5. Nie, aborcja to nie morderstwo, dziękujemy za udział w loterii.

A na koniec runda bonusowa. Oficjalne wytłumaczenie MiniZdrow, dlaczego nagle zacznie rejestrować wszystkie ciąże to „bo Unia każe, będzie Patient Summary”. Pomijając niewyjaśnione zamiłowanie do wykonywania zaleceń Unii, jakie znienacka wykazuje PiS, to jest to zwyczajną bzdurą.

W obecnym stanie prawnym, platforma eHealth, w ramach której będą wprowadzane Patient Summaries, nie wprowadza obowiązku rejestrowania ciąż. Ba, nie wprowadza obowiązku raportowania czegokolwiek, delegując implementację właściwie w całości na państwa członkowskie, wydając jedynie niewiążące zalecenia:

> These guidelines are non-binding and Member States are considered to have the right to choose freely their way of implementing Patient Summary Data Sets. The Patient Summary guidelines focus on the content issues and the description of possible ways to produce this content for crossborder exchange, taking existing national implementations into consideration.

I to państwa, nie Unia, decydują o tym, jakie dane będa wymagane, jakie będą fakultatywne, oraz jak często będa się w Patient Summary pojawiać:

> It is up to each implementation project to decide on the conformance and cardinality (i.e. data elements required or optional and
number of repetitions).

Innymi słowy: PiS jak zwykle łże.

Oni chcą i właśnie wprowadzają rejestr ciąż. Po co? Już my wiemy po co.

Obraz: Edward Hopper, Cape Cod Morning, 1950


Źródło: Sztuczne Chwasty
Więcej w kategorii: Sztuczne Chwasty

Po raz kolejny wspominamy wybory z 1989 roku, gdy w Polsce eksplodował drapieżny

Sztuczne Chwasty:


Po raz kolejny wspominamy wybory z 1989 roku, gdy w Polsce eksplodował drapieżny kapitalizm i dość specyficznie pojmowana wolność. Związek zawodowy pod nazwą Solidarność wyniósł do władzy klikę neoliberalnych zelotów i skrajnie prawicowych szaleńców, którzy zamiast odbudować państwo wyniszczone kryzysem, przystąpili do niwelacji resztek państwa i narzucania bogobojnych regulacji.

Pewnym pocieszeniem jest to, że tą jedną trzecią wieku później coraz mniej osób traktuje jak święto, doświadczone efektami transformacji.

Efektami są rządy PiSu. Partii, która nie ma żadnego konkretnego pomysłu, ani na Polskę, ani na Polaków, oraz firmuje i wspiera najbardziej schorowanych nienawiścią osobników, jak Kaja Płodek czy Ordo Szuris. Rządy w państwie, które przestało już dawno spełniać swoje podstawowe zadania, dzięki deregulacji i systemowemu obcinaniu wydatków np. na ochronę zdrowia (podziękujcie liberałom, jeśli musicie stać w kolejkach na NFZ, którzy świadomie zarżnęli publiczną ochronę zdrowia) czy transport publiczny (świadomie i z rozmysłem zduszony w początku lat 90-tych, dzięki czemu w kraju w centrum Europy są miejscowości dosłownie odcięte od świata), nie mówiąc już o edukacji (Czarnek nie wziął się znikąd, to naturalna konsekwencja patologii III RP).

Oczywiście, sprzedaje się nadal bajeczkę, że to była jedyna droga, że masowe zwolnienia pracowników, sprzedaż za bezcen majątku państwowego, czy zakaz aborcji – priorytetowo wprowadzony już w 1993 roku, na życzenie Kościoła – były niezbędne, by Polska przeszła transformację. Mamy wierzyć, że innej drogi nie było – bo inaczej musielibyśmy stawić czoła temu, że do kapitalizmu doszliśmy po trupach, najkrótszą możliwą drogą.

Na szczęście, ani Solidarność, ani przemiany ustrojowe 1989 roku nie są już złotym cielcem, któremu należą się wyłącznie cześć i chwała. Podobnie „bohaterowie” tamtych czasów, którzy okazują się być wszystkim, tylko nie bohaterami – jak prałat Henryk Jankowski, wielki kapelan Solidarności, który okazał się być faszystą, antysemitą i pedofilem, czy Karol Wojtyła, tarcza pedofilów i miecz przeciwko ich ofiarom, a na dokładkę homofob, mizogin i totalitarny autokrata (szczególnie polecamy jego długą przyjaźń i współpracę z twórcą fanatycznego Legionu Chrystusowego, Marcialem Macielem, i jedną z najbardziej potwornych postaci współczesnego katolicyzmu).

Mniej szczęśliwe jest to, że ta refleksja następuje po tym, jak minęła jedna trzecia wieku, a Polska znajduje się w szponach kolejnego „wyjątkowego” i „bezprecedensowego” kryzysu gospodarczego (który to już w kapitalistycznej Polsce w ciągu ostatnich dwudziestu lat, czwarty, piąty?), gdy pozostają nam już tylko próby naprawienia tego chorego, wypaczonego świata, w którym standardy zachodniej Europy i mainstreamowe rozwiązania wprowadzane dekady wcześniej przez dużo biedniejsze kraje w głębokim kryzysie są wyzywane od „komunizmów”.

Jezu, komunizm.

Czy to słowo ma jeszcze w Polsce jakiekolwiek znaczenie? A może jest po prostu pałką w rękach prawicy i skrajnej prawicy, by utrzymać status quo?

Zasugeruj progresję podatkową, jesteś komunistą.

Zasiłki będące faktycznie zasiłkiem, a nie jałmużną, by kupić sznur i taboret? Komunista.

Mieszkalnictwo komunalne na skalę pozwalającą zaspokoić potrzeby mieszkaniowe? Komunista.

Prawo pracy i ochrona pracowników? Komunista.

Równe prawa dla mniejszości? Komunista.

Może chociaż kontestowanie przemian ustrojowych i gospodarczych jako nazbyt brutalnych i bezlitosnych dla milionów Polaków, którzy utracili pracę z dnia na dzień, a następnie oszczędności całego życia, rzuceni do walki o przeżycie, bo tak się układało Balcerowiczowi i innymi „ekonomistom” w tabelkach?

Jezu, komunizm.

Do tego dochodzą jeszcze oskarżenia o chęć powrotu do PRLu i inne zabawne argumenty, które mają sens tylko dla tych, którzy ich używają.

Pokazuje to tylko poziom niezrozumienia sytuacji: Mijają 33 lata od transformacji, a Polska nadal jest zapyziałym państewkiem na peryferiach, w których ludzie harują za psie pieniądze, a najlepsze perspektywy ma się w dwóch przypadkach: Jeśli szczęściem urodzisz się w rodzinie z kapitałem – czy to pieniężnym, czy społecznym – albo jeśli wyjedziesz za granicę.

Nie chcemy waszego PRLu, a sprawnego państwa dobrobytu dla wszystkich. Państwa, w którym panuje nie realny darwinizm, a realna solidarność, które nie musi być idealne, ale żeby było ludzkie i przyjazne nam wszystkim. Państwa, które realizuje sprawdzone rozwiązania, które są standardem w krajach tzw. Zachodu, w Skandynawii, Niemczech, Francji, Islandii i innych miejscach.

A dlaczego tego chcemy?

Bo te 33 lata „wolności” spod znaku Solidarności zrobiły z Polski nie państwo dobrobytu, a kolonię, w której wyalienowane elity zbijają fortuny, a nam pozostaje harowanie z dnia na dzień i walka o przeżycie.

33 lata „wolności” to kryzys mieszkaniowy, zapaść służby zdrowia i zarobki w ogonie Unii Europejskiej.

To de facto pełny zakaz aborcji, pałowanie kobiet i prześladowanie mniejszości etnicznych i seksualnych.

To Ordo Iuris, Kaja Płodek, CZarnek i Zbigniew Ziobro.

To jest właśnie dzieło Solidarności i naszych „elit”, które co roku kwękają z zachwytu, jak to w Polsce wybuchła wolność. Zaiste, wybuchła – a odłamkami dostaliśmy my wszyscy.

Wszystko można sprowadzić do serii grzechów założycielskich III RP. Nowe elity gardziły społeczeństwem, zajmując się nie bieżącymi problemami kraju, a osiąganiem swoich celów ideologicznych, jak budowa turbokapitalistycznego potworka dla swojej korzyści (kosztem dobra wspólnego), ureligijnienie kraju (indoktrynacja w szkołach, zakaz aborcji, transfery majątku itd.), czy pisanie historii na nowo.

Pogarda ta miała namacalne efekty. Problemy systemu opieki zdrowotnej, kształcenia, służb mundurowych, ogólnie sfery publicznej? Nie zaczęły się w zeszłym roku. Ani w 2015. Trwają od dekad, a większość zaczęło się od pauperyzacji i dewastacji we wczesnych latach dziewięćdziesiątych, od wprowadzonej systemowej pogardy dla sfery publicznej i zwalczania wszelkich strajków.

Wielu pamięta białe miasteczko pielęgniarek z 2007 roku, z końcówki ery pierwszego PiSu. Ale choć wtedy opozycja roniła krokodyle łzy, to gdy doszła do władzy dalej przykręcała śrubę. Komercjalizacja szpitali. Brak podwyżek. Brak choćby próby systemowego rozwiązania poza desperacką podwyżką z 2015 r., ochłapem rzuconym by wygrać wybory.

A to tylko jedna grupa zawodowa z wielu. Można tak wymieniać dalej: Pracownicy, których państwo wystawia na żer, zamiast chronić. Faktyczni przedsiębiorcy, których wykorzystuje się, by opłacić kolejne przywileje kapitalistom. Millenialsi i Z-ki, którym zostawia się w spadku niesprawne państwo z tektury.

Formalnie mieliśmy demokrację, ale w praktyce sprowadzało się to wyłącznie do deklaracji. Bo demokracja to coś więcej, niż głos wrzucony do urny co cztery lata. To dbałość o ludzi i dobro wspólne. To funkcjonujące państwo, na które można liczyć, a nie przed którym trzeba się chować. To ochrona wszystkich członków społeczeństwa, a nie tylko elit.

Obraz: Polacy przed Elitom Solidarmości, Gerard van Honthorst, 1617

PS: Wszystkich apologetów 1989 roku i zamordyzmu Balcerowicza, twierdzących, że „nIe ByŁo InNeJ dRoGi” zapraszamy do sekcji komentarzy.


Źródło: Sztuczne Chwasty
Więcej w kategorii: Sztuczne Chwasty

Pride Month ledwo się zaczął, a już jest zabawnie. Większość korporacji chętnie

Sztuczne Chwasty:


Pride Month ledwo się zaczął, a już jest zabawnie. Większość korporacji chętnie przywdziewa tęczowe kolorki i wrzuca napisane przez kiepsko opłacanych (jeśli w ogóle) stażystów, chwaląc się jak to są inkluzywni i w ogóle wspierają nas na Pride Month. Oczywiście, żyjemy w kapitalizmie, a w kapitalizmie hipokryzja jest regułą, a nie odstępstwem. I nie chodzi tutaj o to, że marki zachodnie działające na Bliskim Wschodzie pozostają nie-tęczowe (tam jest to często nielegalne i groźne dla życia czy zdrowia), ale „tęczowe” korporacje blisko domu, które jednocześnie bez problemu wspierają homofobicznych i transfobicznych polityków.

Najlepszym przykładem są korporacje naszego kolonialnego pana, Stanów Zjednoczonych, chociaż na pewno znalazłyby się także przykłady blisko domu. W 2021 roku ranking Human Rights Campaign wyłonił top 25 tęczowych korporacji, w tym telekomunikacyjnych gignatów jak Comcast czy AT&T, ale także Deloitte, Google, Amazon, Walmart, Cigna, Ford, czy Facebook. Pomimo osiągnięcia maksymalnego możliwego wyniku, korporacje te nie widziały żadnego problemu w tym, by hojnie opłacać polityków amerykańskich, którzy z nienawiści do osób LGBT+ zrobili sobie markę.

Serio: 25 tęczowych korporacji wpłaciło w latach 2019 i 2020 prawie 11 milionów dolarów do kieszeni polityków sprzeciwiających się zakazowi dyskryminacji ze względu na orientację czy tożsamość płciową, albo wręcz tworzących ustawy dyskryminacyjne wymierzone w osoby trans.

Kolejne zestawienie obejmujące okres do marca 2021 nie kieruje się rankingiem HRC, ale porównuje aktywność sponsorów wydarzeń Pride z Los Angeles, Miami, San Francisco, Atlanty, Houston i Nowego Jorku z ich wpłatami na rzecz bigotów u władzy i… Okazuje się, że korporacje fundujące wydarzenia na Pride Month wpłacają jednocześnie ogromne kwoty na kampanie przeciwko osobom LGBT+. Prym w tym zestawieniu wiedzie Toyota, która wpłaciła ponad 600 000 dolarów na kampanie nienawiści.

Oczywiście, korporacje będą się tłumaczyć, że dialog, że popieranie polityków, że przcież tolerancja dla odmiennych poglądów i tak dalej i tak dalej. Problem w tym, że to zwyczajna bzdura, i to niebezpieczna, bo przez Stany przetacza się właśnie potworna fala legislacyjnej nienawiści i ponad sto (serio, sto) inicjatyw mających na celu nic, tylko prześladowanie osób trans. Korporacje wpłacające na konta kampanii nienawiści i polityków wspierających działania wymierzone w osoby LGBT+ podtrzymują bigoterię przy życiu.

Potworne, nie?

A teraz przypomnijcie sobie, że kluczową rolę w trakcie Stonewall Riot – punkcie zwrotnym, jeśli chodzi o prawa osób LGBT+ – odegrały czarnoskóre osoby transseksualne.

Tyle o korporacjach, a co z politykami? Libki w postaci PO z okazji Pride Month zaczynają wałkować temat i zaczyna się toporna propaganda, że jak tylko PO wygra wybory (oczywiście, tylko PO), to pierwszą decyzją Tuska będzie legalizacja związków partnerskich – a dokładniej mówiąc, wyda łaskawie zgodę na to, by je zalegalizować. Podpierają się przy tym, jak się zdaje, wypowiedzią Słońca Tatr z okolic sierpnia ubiegłego roku, z któregoś tam Campusu Przeszłości. Pardon, Przyszłości.

Kiełbasa wyborcza kiełbasą wyborczą, ale urocze jest to, że libki uważają nas, osoby LGBT+, za debili pozbawionych pamięci. Przerabialiśmy już raz argument „zaraz po wyborach”: Jedenaście lat temu Tusk obiecywał dokładnie to samo, że po wygranych wyborach parlamentarnych związki partnerskie będzie można wziąć na tapetę od razu.

Ostatecznie „po wyborach” oznaczało dwa lata oczekiwania, a samo głosowanie z 2013 roku obnażyło libkową perfidię: Projekt ustawy o związkach partnerskich (druk nr 552) został przez PO-PiS-PSL odrzucony w pierwszym czytaniu. Głosowanie nr 45 na 32. posiedzeniu Sejmu objęło 449 posłów, z czego 276 poparło wywalenie związków partnerskich do kosza. Oczywiście, cały PiS głosował za odrzuceniem, w PSL tylko jeden poparł związki partnerskie, a w PO 94 posłów zagłosowało za dalszym wegetowaniem osób LGBT+ w szarej strefie, 23 wstrzymało się, a 84 chciało, by projekt przeszedł do dalszego czytania.

Tym samym dołączyli do Ruchu Palikota i SLD, które jako jedyne kluby zagłosowały w całości za (poza trzema nieobecnymi posłami).

Innymi słowy, dzięki tchórzostwu Platformy i Tuska ukręcono łeb związkom partnerskim. Próba ponownego mamienia nas wizją projektu sprzed dziesięciu lat to już nawet nie cynizm, tylko zwyczajne skurwysyństwo. Szczególnie, że standardem stają się nie związki partnerskie, a po prostu równość małżeńska i tyle.

Pamiętajcie: Jeśli libek obiecuje wam związki partnerskie, to gwarantujemy, że chodzi mu tylko o wasze głosy, a jak tylko może, to wbije wam kosę pod żebro.

Ale, nie bądźmy tutaj tak całkowicie potworni. W trakcie Pride Month zdarzają się też fajne rzeczy, także wykierowane w korporacje. Weźmy sobie takich Pinkertonów. Jeśli posiadacie choćby uncję wiedzy historycznej, to wiecie, że korporacja Pinkerton to jedna z najmroczniejszych organizacji w historii Stanów Zjednoczonych i ruchu robotniczego. Skomercjalizowany Freikorps istnieje do dziś i tak, jak kiedyś zajmował się mordowaniem robotników i ich rodzin – wraz z dziećmi – łamaniem strajków i inwigilacją, tak dzisiaj zajmuje się właściwie tym samym. Amazon, na ten przykład, korzysta z usług Pinkertonów by między innymi infiltrować środowiska pracownicze w swoich gułagach w Polsce.

Jak wszystkie korporacje na Pride Month, także te wątłe psie ch– znaczy się, zbrodniczy agenci międzynarodowego kapitalizmu przywdziali tęczowe kolorki, by pochwalić się, jak to wspomagają osoby LGBT+.

Efekt przeszedł najśmielsze oczekiwania, a wątek na Twitterze to memiczna ekstraklasa szydery i antykorporacjonizmu (link w komentarzu).

Jest też druga fajna wiadomość na Pride Month w Polsce, a mianowicie stanowisko Rady Upowszechniania Nauki Polskiej Akademii Nauk z maja, które trochę umknęło mediom klasycznym i antyspołecznym. Przytoczymy je w całości:

„Rada Upowszechniania Nauki PAN z niepokojem przyjmuje pojawiające się w przestrzeni publicznej próby wykorzystywania komunikacji naukowej do utrwalania stereotypów krzywdzących osoby transpłciowe oraz rozpowszechniania poglądów dotyczących tożsamości płciowej, które nie mają wsparcia w aktualnej wiedzy naukowej lub które nie są przedmiotem konsensusu naukowego.

Rada Upowszechniania Nauki PAN przypomina, że według najnowszych badań naukowych (Bulska i wsp., 2021), osoby transpłciowe w Polsce w największym stopniu, spośród przedstawicieli społeczności LGBTQ+, dotknięte są skutkami systemowej dyskryminacji. Przykładowo blisko 61% osób transpłciowych doświadcza symptomów głębokiej depresji. Ta grupa ma też największe nasilenie myśli samobójczych.

Z tego względu Rada Upowszechniania Nauki PAN stoi na stanowisku, że komunikacja wiedzy naukowej dotycząca kwestii wrażliwych społecznie powinna uwzględniać dobrostan osób dyskryminowanych. Uważamy ponadto, że powoływanie się przez osoby popularyzujące naukę na wiedzę biologiczną, bez uwzględniania, co w niej jest wynikiem badań empirycznych, których wyniki włączane są w zbiór aktualnie obowiązującej wiedzy, a co jej interpretacją, jest według nas niedopuszczalne. Popularyzacja nauki powinna wystrzegać się uproszczeń, które są fałszywe i prowadzą do wzmacniania istniejących stereotypów i uprzedzeń. Za Amerykańskim Narodowym Stowarzyszeniem Komunikacji (NCA, 1999) powtarzamy, że „etyczny sposób komunikacji zwiększa ludzką wartość i godność poprzez wspieranie prawdomówności, uczciwości, odpowiedzialności, integralności osobistej oraz szacunku dla siebie i innych”.”

Nie pada tutaj nazwisko pewnej transfobicznej patostronki z Poznania i nie będziemy TTT tutaj tagować, ale wiemy, że już miał miejsce incydent fekalny i amator z fejsa okrzyknął się papieżem nauki, oraz że PAN-sran, on ma rację.

A my życzymy wam miłego, niekorporacyjnego wieczora wolnego od libkowych polityków, ich fanów, oraz pseudo-racjonalnej szurii.

Vale!

Obraz: José Guadalupe Posada, ~1890


Źródło: Sztuczne Chwasty
Więcej w kategorii: Sztuczne Chwasty

Jeszcze chwila i będziemy mieć Pride Month, więc przypominamy: 1. Nie ufać kor

Sztuczne Chwasty:


Jeszcze chwila i będziemy mieć Pride Month, więc przypominamy:

1. Nie ufać korporacjom. Tęcza jest tylko po to, by sprzedać więcej produktu i zrobić sobie marketing.
2. Nie ufać politykom. Jeśli popiera twoje prawa raz do roku, to tak naprawdę w ogóle ich nie popiera.
3. Nie ufać nikomu, kto przywdziewa tęczowe kolorki raz w roku, udając sojusznika, a pozostałe miesiące mniej lub bardziej aktywnie ma nas w poważaniu.

Pinkwashing jest faktem i coraz powszechniejszym problemem. Jakkolwiek miło jest obserwować eksplozje konserwatystów i reakcji, to potrzebne jest aktywne, całoroczne wsparcie, a nie puste gesty w postaci tęczowego loga i skleconego naprędce przez stażystę posta na antyspołecznościówkach.

Jeśli chcecie komuś pomóc na Pride Month, to zamiast wydawać kasę na tęczowy merch i dorzucić się do kolejnego Jaguara w garażu nienawidzącego was prezesa, wpłaćcie osobie trans na tranzycję, sypnijcie choćby symbolicznym groszem na organizacje pomocowe (szczególnie te mniejsze, Stonewall sobie poradzi), albo wspomóżcie queerowych artystów.

Tylko solidarność pomoże. Faktyczna solidarność, a nie kupowanie kłamstw korporacji czy polityków.

Obraz: Portret jakże tolerancyjnej i wspaniałej Katarzyny II, Dymitr Lewicki, 1792


Źródło: Sztuczne Chwasty
Więcej w kategorii: Sztuczne Chwasty

Rzeź w szkole w Uvalde to jedna z najgorszych szkolnych masakr w historii Stanów

Sztuczne Chwasty:


Rzeź w szkole w Uvalde to jedna z najgorszych szkolnych masakr w historii Stanów Zjednoczonych, jedynego rozwiniętego kraju, w którym takie zdarzenia mają miejsce nagminnie. Była to 27 masakra w 2022 roku, a niestety trend znowu rośnie – dzięki zabójczej pandemii, która wymusiła zamknięcie szkół i przejście na edukację online. Zginęło dziewiętnaścioro dzieci i dwóch nauczycieli – jednak tym, co wyróżnia rzeź w Uvalde jest to, że policja była obecna na miejscu od samego początku, jednak wykazała się daleko idącą pasywnością, czekając ponad godzinę z wejściem do klasy, w której zamknął się napastnik i rozstrzeliwał uczniów.

Pardon, nie wykazała się całkowitą pasywnością. Czekając, aż napastnikowi skończy się amunicja, zajmowała się pałowaniem i aresztowaniem zrozpaczonych rodziców, próbujących dostać się do budynku, by ratować swoje dzieci (policjanci swoje dzieci wyciągneli zawczasu, więc nie musieli się przejmować).

Jest to wydarzenie właściwie bez precedensu, biorąc pod uwagę, że policja w Stanach ma wyjątkowo wysokie budżety (w Uvalde było to 40% budżetu miasta, co mieści się w standardach mniejszych miejscowości) oraz dostęp do sprzętu wojskowego, nie tylko broni długiej, ale także pojazdów pancernych przekazywanych bezpośrednio przez wojsko. Uvalde miało zresztą własny oddział SWAT mający, w teorii, działać w tego typu sytuacjach.

Co poszło nie tak?

Nic. Bo nie mówi się o tym często, ale w Stanach policja nie ma na celu ochrony obywateli, a tylko i wyłącznie stanie na straży państwa i prawa. Jest tym, czym niesławne ZOMO, i nie jest to teoria, a obowiązująca doktryna, uchwalona, oczywiście, przez WOLNE SĄDY, których libki są fanami.

I nie żartujemy. W opartym na precedensach systemie common law wyroki sądów są istotnym elementem systemu prawnego, a tutaj praktyka orzecznicza niezawisłych sędziów jest konsekwentna od dziesięcioleci. Trzy przykłady: Sprawa Warren vs. District of Columbia z 1981 roku, w którym ofiary brutalnego gwałtu pozwały policję waszyngtońską (pomimo kilkukrotnego dzwonienia na numer 911, policja nie zareagowała właściwie, umożliwiając bezkarne działanie gwałcicielom). Decyzja sądu, podtrzymana w trakcie apelacji, postawiła sprawę jasno: Policjant nie ma obowiązku ochrony konkretnych obywateli i nie jest zobowiązany do udzielenia pomocy w żadnym konkretnym przypadku. Ma tylko ogólny obowiązek służenia społeczeństwu.

Kolejne orzeczenia są nowsze i jeszcze bardziej groteskowe. W 2005 Sąd Najwyższy orzekł, że policja nie ma konstytucyjnego obowiązku ochrony obywateli przed zagrożeniem. Chodziło o dramatyczną sytuację w Kolorado, gdzie policja odmówiła ochrony żony i jej dzieci przed byłym mężem, chociaż miał sądowy zakaz zbliżania się do rodziny. Efekt? Były mąż porwał i zamordował dzieci, a proces wytoczony policji został uwalony przez najwyższą władzę sądowniczą.

Kolejny znaczący wyrok z 2018 r., po rzezi liceum w Parkland, podtrzymał konsensus WOLNYCH SĄDÓW. Federalny sędzia uznał, że służby mundurowe nie są zobligowane do ochrony obywateli, także uczniów zagrożonych przez terrorystę.

Jest to konsekwentna linia orzecznicza będąca fundamentem amerykańskiej policji. Policja nie ma chronić obywateli, a chronić państwo. Dlatego sytuacja z Uvalde nie jest wyjątkiem a regułą, bo służby mundurowe mogą, ale wcale nie muszą chronić obywateli w jakikolwiek sposób.

Podobnie, protesty BLM i ich pacyfikowanie, wraz ze strzelaniem do dziennikarzy (z rozmysłem, dodajmy; rasistom dodamy, że 93% protestów było całkowicie pokojowych), czy niekończące się przykłady policyjnej brutalności, łącznie z działającym w Chicago przez dwadzieścia lat programem torturowania podejrzanych, by wymusić zeznania (odpowiadał za to Joe Burge, więcej w linku w komentarzu) to także nie jest błąd systemu. Nie, to jedna z jego kluczowych funkcji.

Nie bug, a ficzer.

I to jest w tym najbardziej chyba przerażające.

Obraz: Norman Rockwell


Źródło: Sztuczne Chwasty
Więcej w kategorii: Sztuczne Chwasty