"Powtórzę jeszcze raz. Nie spodziewam się w Polsce zbiorowej dymisji biskupów. Co najwyżej któryś z nich może przejść na wcześniejszą emeryturę. Usunięcie biskupa z urzędu musi mieć podstawę prawną. Nie może być efektem artykułów prasowych czy gniewu ludu. Trzeba zachować obowiązujące prawo kościelne.
Umocowanie prawne urzędu biskupiego jest bardzo silne.
Powiem panu redaktorowi trochę gorzkiej prawdy. Sytuacja w polskim Kościele nie interesuje prawie nikogo w Stolicy Apostolskiej.
Watykan jest teraz pod ścianą z powodu książki „Sodoma” Frédérica Martela. Nie sądzę, żeby ktoś w Watykanie zainteresował się głębiej odległym, postkomunistycznym krajem. Z perspektywy Rzymu jesteśmy określani w języku włoskim, wraz z innymi krajami postkomunistycznymi, jako „i Paesi dell’Est” – „kraje Wschodu”.
Mówimy językiem, którego nikt nie rozumie. W związku z tym mogą się dziać u nas naprawdę różne rzeczy i jeśli nie zostanie to opisane i nagłośnione w anglojęzycznych, hiszpańskojęzycznych czy niemieckich mediach, to Watykan się tym nie zainteresuje.
Oczywiście, sytuacja w naszym kraju może zmienić się radykalnie, jeśli pedofilią klerykalną w Polsce zainteresują się wpływowe zagraniczne media.
[…]
Owszem, jeśli temperatura debaty publicznej w naszym kraju nie opadnie, to być może kościelni specjaliści od PR zasugerują jakieś symboliczne powieszenie kogoś na szubienicy. Z pewnością takich spektakularnych gestów chce coraz więcej ludzi.
Jestem w tej sprawie zimnym realistą. Nawet gdyby jakimś cudem doszło do kilku dymisji, to one kompletnie niczego nie zmienią.
[…]
Wymiana biskupa X na biskupa Y niczego nie zmienia. Dlaczego? Ponieważ nie wprowadza zmiany jakościowej. Obecne układy władzy w Kościele wygenerowały przez dziesięciolecia środowiska personalne, które są jednorodne.
Powiem trochę przewrotnie, ale na podstawie posiadanej wiedzy i doświadczenia życiowego twierdzę, że ewentualne zmiany personalne robione „pod publiczkę” mogą pogorszyć sytuację. Nowo mianowani biskupi nie muszą być wcale lepsi od swoich poprzedników.
Oczekiwania opinii publicznej, nawet jeśli są moralnie i emocjonalnie usprawiedliwione, nie gwarantują zmiany jakościowej w Kościele katolickim w Polsce. Powtarzam, to, co obserwujemy teraz, co jest pokłosiem filmu „Tylko nie mów nikomu”, to za mało, to dopiero początek wielkiej rewolucji, która dokona się w naszym kraju w najbliższych latach.
[…]
Od razu dodam, że gdy chodzi o kary stosowane wobec biskupów za tuszowanie pedofilii klerykalnej, to nie są zbyt dotkliwe.
Najczęściej stosowaną jest zwolnienie ze stanowiska lub wcześniejsza emerytura. Odsunięci biskupi zachowują wszystkie przywileje związane ze służbową rezydencją, samochodem służbowym, kierowcą, finansami czy oficjalnym strojem biskupim.
[…]
U nas, za sprawą zarówno komunizmu, jak i III RP, rola społeczna księży została wywindowana. Wysoki status materialny, bliskość do polityki, powszechny autorytet. To generowało bezkarność, księżom po prostu wolno było więcej. Taka jest specyfika Europy Środkowo-Wschodniej, a Polski szczególnie. Nazywam to od wielu lat chorym połączeniem bizantynizmu z „homo sovieticus”.
– Czym to się skończy?
Jeśli spojrzymy na kraje zachodnie, Stany Zjednoczone, Belgię, Holandię, Irlandię, gdzie ten pożar trwa już od 20-30 lat, to widać dramatyczny upadek, demontaż instytucji Kościoła. Nigdzie nie widać znaków odrodzenia. Na razie wszystko wskazuje na to, że dokładnie taką drogą pójdzie Kościół w Polsce".
Ks. prof. Kobyliński: Żadnych dymisji biskupów nie będzie. Sam film Sekielskich to o wiele za mało
"To dopiero początek wielkiej rewolucji, która dokona się w naszym kraju w najbliższych latach. Wszędzie się tak zaczynało" – ks. prof. Andrzej Kobyliński
Źródło
Opublikowano: 2019-05-19 23:27:30