Na łamach „Krytyki Politycznej” Agnieszka Mrozik i Piotr Szumlewicz polemizują z Adamem Leszczyńskim na temat „elit i lu

Tomasz Markiewka:

Na łamach „Krytyki Politycznej” Agnieszka Mrozik i Piotr Szumlewicz polemizują z Adamem Leszczyńskim na temat „elit i ludu”. To złożona dyskusja, ja tylko o jednym wątku. Mrozik i Szumlewicz zarzucają Leszczyńskiemu, że tworzy opozycję „złe elity” i „dobry lud”. Moim zdaniem nie tworzy, ale mniejsza o to. Główny zarzut autorów polemiki brzmi tak: „[posługiwanie się tą opozycją] jest za to niewątpliwie wodą na młyn obecnej władzy, która z opozycji „podłe elity” – „dobry lud” uczyniła fundament swoich rządów. Argumentacja Leszczyńskiego jest godna uwagi właśnie dlatego, że świetnie wpisuje się w narrację dużej części lewicy, która włączyła się w jedną z krucjat PiS-u”.

To popularny argument. Nie lubię go, z kilku powodów:

– Pisałem już o tym, że za każdym razem, kiedy widzę takie rozumowanie, przypomina mi się odcinek „Pingwinów z Madagaskaru”, w którym Buck Rockgut ściga czerwonego wiewióra. Jego strach przed przeciwnikiem sięga tak daleko, że rzuca pod adresem kolejnych postaci tekstami typu: „Lubisz orzeszki, co? A wiesz, kto jeszcze lubi orzeszki? CZERWONY WIEWIÓR!!!”. Przepraszam bardzo, ale dokładnie takie mam skojarzenie, gdy czytam zarzuty Mrozik i Szumlewicza: „Krytykujesz Leszczyński elity, co? A wiesz, kto jeszcze krytykuje elity? KACZYŃSKI!!!”. Idą nawet dalej, bo przypominają, że przeciwko elitom wypowiadał się sam Hitler. To już jest w ogóle niemiłe towarzystwo, prawda? Czerwony wiewiór był realnym zagrożeniem, ale to nie Buck Rockgut, który doszukiwał się wszędzie jego sojuszników, sobie z nim poradził.

– Tak się składa, że krytyka elit – pojmowanych jako uprzywilejowana grupa o dużych wpływach (definicja, pod którą podpadają też politycy PiS-u) – wpisuje się w wielowiekową lewicową tradycję, powstałą na długo przed PiS-em, co zresztą przyznają sami autorzy polemiki. Więc to raczej partia Kaczyńskiego korzysta z lewicowej retoryki, a nie na odwrót. I nie wydaje mi się, żeby rozwiązaniem było oddanie tego pola walkowerem PiS-owi, na zasadzie: „No dobra, PiS zabrał nam krytykę elit, to my musimy poszukać czegoś innego”. To jest skrajnie defensywne podejście, które w czasach narastających nierówności może poskutkować dalszą marginalizacją lewicy.

– Nie lubię popularnej w Polsce postawy, że, no, możemy dyskutować o nierównościach, o kryzysie klimatycznym, o prawach pracowniczych, ale ostatecznie najgłębszym pytaniem politycznym jest to, czy twoja argumentacja sprzyja PiS-owi, czy sprzyja PO. Jak mamy kiedykolwiek skończyć z PO-PiS-em, skoro nieustannie rozliczamy wszystkich z tego, której z tych dwóch stron sprzyjają?

– Mrozik i Szumlewicz mają rację, że słowo „elity” jest wieloznaczne, ale tak jest z każdym terminem politycznym. Na przykład ze słowem „populizm”, po które sięgają w swojej polemice. Pomysł, że lewica ma zrezygnować z własnego wieloznacznego języka, żeby zastąpić go innym (prawicowym bądź liberalnym) wieloznacznym językiem, jest drogą donikąd. To jest znowu sprowadzanie działań lewicy do wyboru: albo jesteście w drużynie liberałów (i straszycie populizmem), albo prawicy (i straszycie, nie wiem, Unią Europejską).

– Duża część tekstu jest poświęcona obalaniu tezy, że „lud” jest święty. Problem w tym, że Mrozik i Szumlewicz nie potrafią wskazać ani jednego fragmentu z tekstu Leszczyńskiego, w którym padałaby taka teza. W ogóle nie przytaczają ani jednej wypowiedzi kogokolwiek, kto twierdziłby, że „lud” jest święty i nigdy nie zrobił nic złego. Tak poza tym trochę nie rozumiem, jak z jednej strony autorzy polemiki mogą utrzymywać, że „lud” to pojęcie beznadziejnie wieloznaczne, które nie odsyła do niczego konkretnego, z drugiej udowadniać, że ten niekonkretny „lud” ma też swoje za uszami.

Źródło
Opublikowano: 2020-05-29 12:08:41