Chciałam już zakończyć cykl o ofierze idealnej, bo mam milion innych rzeczy do robienia, ale gdzieś znowu widziałam kole

Maja Staśko:

Chciałam już zakończyć cykl o ofierze idealnej, bo mam milion innych rzeczy do robienia, ale gdzieś znowu widziałam kolejną rozmowę o tym, jak złą jestem feministką, bo codziennie wstawiam swoje zdjęcia oraz skriny obraźliwych komentarzy na fejsa, a tym samym napędzam „spiralę nienawiści” i krzywdzę sprawcę oraz swoich znajomych ze środowiska, no a #MeToo to nie miejsce na załatwianie swoich prywatnych spraw i lansowanie się.

Dotychczas to było niewidoczne: hejt, ciche pomówienia, plotki, ironiczne spojrzenia, sugestie, wyśmiewanie w rozmowach, wymowna cisza, gdy pojawimy się w pomieszczeniu, seksistowskie żarty. Miałyśmy czuć się niekomfortowo z tym, że w ogóle publicznie istniejemy. Dotychczas to było ustawiane jako „prywatne konflikty” albo „plotki”, nasza reakcja była przesadzona lub histeryczna, a my nadmiernie emocjonalne, przewrażliwione i atencyjne. Tylko dlatego, że mówiłyśmy, że coś nam się nie podoba. Miałyśmy zajmować jak najmniej miejsca, nasza praca miała pozostać niewidoczna.

Ale ja już nie chcę niewidoczności. #MeToo to wyciąganie na światło dzienne i nazywanie wprost tych niewidocznych mechanizmów, które codziennie podkopują mówiące kobiety. To nie jakieś prywatne rozgrywki ani plotki, tylko zwyczajna dyskryminacja i powszechne zniechęcanie kobiet do działania. Ciche, codzienne, wyczerpujące. Trudno o jasne dowody na nie, przecież to tylko plotki, atmosfera, środowisko, praca, a jednak – właśnie dlatego – tak skuteczne. Często kobiety w końcu zostają zmuszone do rezygnacji z działania – bo dla nas działanie to ciągłe wystawianie się na głośne i ciche ataki, pomijanie w rozmowach i na spotkaniach, bagatelizowanie i wykorzystywanie naszej pracy, napastowanie, mobbing i smalczy rechot. Tak wygląda ciche, codzienne wykluczanie kobiet. Mamy żałować, że zaczęłyśmy mówić za siebie. Mamy czuć, że przemoc, o której mówimy, to nasza wina, a nie problem systemowy. Mamy przepraszać, że zajmujemy czas i miejsce, które nam się nie należą.

Więc jednak nie będę znikać na zamówienie hejterów i płakać w kąciku. Nie ma za co.

Tak, opowiadam swoją historię. Tak, jestem widoczna. Tak, istnieję. I musicie się z tym pogodzić.

Gdyby nie dzbańskie reakcje, ten cykl już dawno zostałby zamknięty, bo jego przekaz jest przecież superoczywisty: to nie osoba skrzywdzona jest tu winna, to nie jej życie i obsesyjnie analizowane zachowania są tu problemem, tylko czyny sprawcy. Ale kolejne reakcje – i obcych hejterów, i tych ze środowiska – tylko potwierdzają, jak wiele jeszcze jest do wywalczenia. Jeśli zastanawialiście się kiedyś, czy kobiety wciąż mają z czym walczyć, to już wiecie, panowie i panie pięknie potwierdzają, że nasza walka ma sens.

I mam nadzieję, że jak najwięcej dziewczyn będzie się lansować ze swoimi historiami

Jak powinna wyglądać skrzywdzona osoba, żebyś jej uwierzył?
Może się lansować?

How should the victim look like to be believed?
Can she be visible? Can she promote herself?

#jakpowinna #whatsheshould #canshe #metoo #jatez #timesup #thisisnotconsent #ibelieveher #trzymamstronekobiet #stop #victimblaming #girlpower #girl #instagirl #lans #victim #survivor #violence #speakup #speakout #feminist #feminism



MeToo,MeToo,jakpowinna,whatsheshould,canshe,metoo,jatez,timesup,thisisnotconsent,ibelieveher,trzymamstronekobiet,stop,victimblaming,girlpower,girl,instagirl,lans,victim,survivor,violence,speakup,speakout,feminist,feminism

Źródło
Opublikowano: 2018-11-29 21:01:13