Maja Staśko:
W kulturze gwałtu nasze ciała to narzędzia. Tuba do przechowywania płodu, ozdoba do sycenia oczu, poduszka do przytulenia, mop do czyszczenia podłóg i robot kuchenny. Trofeum. Jesteśmy uprzedmiotowiane, nasze ciała są narodowym dobrem. Głośne komentarze, poklepywania, śliskie spojrzenia, dowcipy – panowie nadają lub odbierają nam wartość. Oni tu decydują, oni mają kontrolę. To oni są twórcami.
Dlatego gdy to my zostajemy autorkami, gdy to my podejmujemy działanie, wyznaczamy wartości i aktywnie tworzymy – prawo, ruchy społeczne, sztukę, literaturę, krytykę – słyszymy nagle: #nieruchałbym. W komentarzach pod tekstami czytam o sobie hejty typu: „Wśród hien panuje matriarchat. Rządzą najgłośniejsze, najbardziej brutalne samice. Wypisz, wymaluj Maja”; epitety jak „idiotka”, „głupia pizda”, „pogięta cipa”, „niedopchnięta”. Podobne reakcje wysypały się z sieci, gdy kobiety z całego świata zaczęły solidarnie opowiadać o sytuacjach molestowania, z którymi codziennie się spotykają, pod hasztagiem #MeToo. Gdy to my zaczynamy mówić o sobie, gdy krytycznie i solidarnie walczymy, panowie atakują nas, przekierowują uwagę na siebie, rzucają oskarżeniami, w skrócie: bronią swojej pozycji. Bo w patriarchacie to oni podejmują działanie i wyznaczają wartości. To oni są twórcami. I nie wyobrażają sobie, żeby było inaczej. Żeby coś się zmieniło.
Więc albo robimy dym, albo zaorajmy ten skansen.
Maja Staśko: Albo robimy dym, albo zaorajmy ten skansen
Każdy wiersz jest polityczny, to nie efekty specjalne ani przyprawa.
nieruchałbym,MeToo
Źródło
Opublikowano: 2017-12-01 10:10:07