Wysoka cena pieniędzy z UE. Piketty pisze o Polsce

Remigiusz Okraska:

Kolejny pisior i faszysta zdemaskowany. A taki był dobry herbatnik, w Krypolu go wydawali. „Wśród państw, do których danych Piketty uzyskał dostęp, jest m.in. Polska. Najciekawsze informacje dotyczące naszego kraju znajdujemy w połowie książki. Zobaczymy tu porównanie średnich rocznych przepływów środków finansowych z Unii Europejskiej do Polski, Węgier, Czech i Słowacji z ich wypływem za granicę. I tak na przykład, w latach 2010 – 2016 otrzymaliśmy z UE średnio rocznie środki finansowe stanowiące 2,7 proc. PKB. Ale w tym samym okresie wypływało z naszego kraju netto 4,7 proc. PKB. We wszystkich wymienionych krajach więcej pieniędzy wypływało, niż wpływało w postaci oficjalnych transferów unijnych. Te dane, w opinii Pikettiego, tłumaczą frustracje wielu obywateli w krajach członkowskich UE pochodzących z państw Europy Środkowej i Wschodniej”.

Wysoka cena pieniędzy z UE. Piketty pisze o Polsce

W latach 2010 – 2016 otrzymaliśmy z UE średnio rocznie środki finansowe stanowiące 2,7 proc. PKB. Ale w tym samym okresie z Polski wypływało netto 4,7 proc. PKB. Są powody, by tę dysproporcję zmniejszyć – wynika z książki Thomas Pikettiego „Capital and Ideology”.

Źródło
Opublikowano: 2020-06-24 16:00:27

Co dalej? „Jesteśmy społeczeństwem biednych ludzi, środków wystarcza nam na trzy miesiące”

Łukasz Najder:

„Widać, że w czasach zwanymi normalnymi przywołuje się Piketty’ego, a jak jest kryzys, to rząd od razu szuka inspiracji w programie Margaret Thatcher, która twierdziła, że najlepszym sposobem na wprowadzenie zmian na rynku pracy jest wywołanie masowego bezrobocia, bo gdy na rynku pracy pojawia się dużo zdesperowanych ludzi, nikt nie negocjuje już wynagrodzenia i ludzie przestają oglądać się na związki zawodowe. Widać, że następuje gwałtowny wzrost znaczenia normy ekonomicznej, która zdobywa bezwzględną dominację nad normami społecznymi.

[…]

– Czego się wstydzimy?

Że nasze życie jest takie kruche, że nie mamy oszczędności i żyjemy z miesiąca na miesiąc. To konsekwencja polskiej transformacji ustrojowej, która polegała na inwestowaniu w wizualność i obowiązkowy optymizm. Chcemy się mieć za europejską klasę średnią, choć i warunki pracy, i metraż mieszkania podważają te aspiracje. Zachęta czy wręcz obowiązek „optymistycznego patrzenia w przyszłość” blokuje możliwość realistycznego widzenia naszego poziomu życia i przyznania, że jesteśmy biednym społeczeństwem, które nie wie, czy będzie miało zapewnioną ochronę zdrowia i emerytury. Jesteśmy społeczeństwem biednych ludzi, którym wystarcza środków na maksymalnie trzy miesiące lub pół roku. Spłacamy kredyty i nie mamy oszczędności”.

Co dalej? „Jesteśmy społeczeństwem biednych ludzi, środków wystarcza nam na trzy miesiące”

Większość ekonomistów, którzy teraz zabierają głos, mówi, że będzie tak samo, tylko gorzej. Będzie więcej niepewności, więcej obaw, więcej niepokoju, więcej bezsenności, więcej depresji. A to co się d…

Źródło
Opublikowano: 2020-05-12 16:25:03

Thomas Piketty w swojej nowej książce pisze, że świat stoi przed wyborem: prawicowy nacjonalizm vs lewicowy egalitaryzm.

Tomasz Markiewka:

Thomas Piketty w swojej nowej książce pisze, że świat stoi przed wyborem: prawicowy nacjonalizm vs lewicowy egalitaryzm. Oto jeden z powodów, dlaczego niestety na razie wygrywa prawica.

Paul Krugman zauważył ostatnio ciekawy schemat w amerykańskiej polityce. Gdy prezydentem zostanie ktoś z lewicowo-liberalnej Partii Demokratycznej i chce rozszerzyć politykę socjalną, to tamtejsza neoliberalna prawica krzyczy, że taki ruch zwiększy deficyt publiczny i zrujnuje gospodarkę. Ale gdy tylko prezydentem zostaje ktoś z Partii Republikańskiej, to natychmiast tnie podatki dla najbogatszych, zwiększa deficyt, a prawica nie piśnie słowa w proteście.

Problemem nie jest tylko oczywisty cynizm prawicowych mediów i polityków, ale to, że Partia Demokratyczna łapie się na ten chwyt, uwewnętrznia w sobie prawicowego (w sensie: neoliberalnego) strażnika i boi się podejmować działań, które mogłyby zwiększyć deficyt. Powtórkę mieliśmy kilka dni temu. Demokraci przygotowywali pakiet pomocowy dla gospodarki, ale ich reprezentantka Nancy Pelosi pilnowała, aby nie był zbyt „kosztowny”. Na co wyszedł Trump, obiecał wysłanie czeków wszystkim obywatelom, programy pomocowe, których koszty mogą sięgnąć dwóch bilionów dolarów, zawieszenie eksmisji itd. Nawet Krugman, który zajmuje się na co dzień krytykowaniem Trumpa i wychwalaniem Pelosi, pisze, że Demokraci dali się obejść Trumpowi z lewej strony i oddali inicjatywę.

Ale co ciekawe, na ten chwyt łapie się sam Krugman. Ostatnio w trakcie jednego z wywiadów zapytany, dlaczego jest sceptyczny wobec Medicare for All Sandersa, odparł, że sam plan jest bardzo dobry, ale obawia się, że Republikanie będą krzyczeli, że to komunizm. Sondaże w trakcie prawyborów pokazują, że wyborcy Partii Demokratycznej w każdym stanie są za planem Sandersa, a mimo to Demokraci boją się go zaproponować, a lewicowi eksperci stanąć za nim – bo wszyscy nasłuchują podszeptów neoliberalnego strażnika, który nie dość, że tkwi w ich głowach, to często przemawia wprost z mediów albo jest waszyngtońskim lobbystą.

I na tym polega problem. Prawica ma generalnie gdzieś, co powiedzą jej przeciwnicy. W zależności od potrzeby potrafi iść w full neoliberalizm lub zgrywać troskę socjalną. I dzięki temu jest sprawcza. Widzieliśmy to w Polsce na przykładzie 500 plus. Zaczęło się od krzyków liberałów „To pusta obietnica wyborcza”, potem było „Zrujnują gospodarkę”, a skończyło się „My mamy lepszą wersję 500 plus niż PiS”. Tak się narzuca dyskurs, tak się robi politykę.

Neoliberalny strażnik nie potrafi powstrzymać pochodu nacjonalistycznej prawicy. Robi raczej to, co zawsze: sprzymierza się z nią w kluczowych kwestiach (to sprzymierzanie ma wiele wymiarów, w tym tak przyziemne, jak sponsorowanie kampanii Trumpa przez Wall Street). Nadal jest jednak na tyle silny, aby paraliżować lewicową, egalitarną politykę. W niektórych przypadkach dlatego, że lewica uwewnętrzniła go w sobie, w innych dlatego, że ma do dyspozycji całe media i partie, które potrafią dzień w dzień obrzydzać lewicowych polityków i ich rozwiązania.

Lewica ma wiele rzeczy do poprawy, jedną z nich jest pożegnanie się z neoliberalnym strażnikiem i pozbycie się złudzeń, że można zawrzeć z nim deal przeciw nacjonalistycznej prawicy.

Źródło
Opublikowano: 2020-03-19 11:57:31

Europa przetrwa podatkowy wyścig? Dr Sawulski: Biznes płaci coraz mniej, stawki dla wielkich firm bywają zerowe

„W naszym raporcie podliczyliśmy opodatkowanie międzynarodowych korporacji w krajach Unii Europejskiej. I widać bardzo wyraźnie zjawisko podatkowego wyścigu na dno. Kiedy jedno państwo obniża stawkę podatku CIT, to drugie uważa, że też musi to zrobić. „Bo inaczej firmy nam pouciekają”. Efektywne opodatkowanie korporacji w Europie spadło w ciągu ostatnich dwudziestu lat z 24 proc. do 16 proc. O jedną trzecią.

[…]

Tymczasem duże firmy korzystają z dóbr publicznych coraz bardziej, nie tylko wożą coraz więcej produktów po drogach, które za coś trzeba zbudować i utrzymać, ale na przykład mają coraz lepiej wykształconych pracowników. To w ogóle nie uzasadnia obniżek.

– To dlaczego je dostają i nikt nie protestuje?

Bo dla opinii publicznej to nie jest oczywiste. Biznes stara się cały czas tworzyć narrację: my płacimy ogromne podatki, rządy nas doją. I to się przebija. Obywatele nie wiedzą, że biznes korzysta coraz więcej z dóbr wspólnych, a dokłada się coraz mniej.

[…]

Firma średniej wielkości polska, niemiecka, czy włoska – na przykład producent rur wodociągowych, który zatrudnia 100 osób i działa głównie na krajowym rynku – prawdopodobnie zapłaci pełny CIT według krajowych stawek. W Polsce – 19 proc. zysku, w Niemczech – około 30 proc., we Włoszech – 28 proc. Natomiast międzynarodowa korporacja produkująca podobne rury – dzięki temu, że zyski przeniesie najpierw do Irlandii, a później na Kajmany – zapłaci na przykład 3 proc. Ona już z powodu swojej wielkości ma przewagę konkurencyjną nad firmą średnią, a jeśli dodatkowo dostaje fory w postaci niższych podatków, to ma więcej środków na przykład na podtapianie tych średnich firm, zarzucenie rynku tanimi rurami, dopłacanie do interesu przez dwa lata, przeczekanie, aż inni będą pod kreską i zajęcie pozycji dominującej. Jeśli taka korporacja co roku oszczędza na CIT miliony euro, to może te środki rzucić na konkurowanie ze średniakiem. Albo – to też często się zdarza – na to, żeby tego średniaka wykupić.

[…]

– Felieton Piketty’ego ukazał się prawie dziesięć lat temu. To samo pisał kilka razy noblista Stiglitz i wielu innych ekonomistów. Te teksty były drukowane w największych europejskich gazetach. Czy coś się zmieniło od tego czasu?

Nie.

Europa przetrwa podatkowy wyścig? Dr Sawulski: Biznes płaci coraz mniej, stawki dla wielkich firm bywają zerowe

Biznes stara się cały czas tworzyć narrację: my płacimy ogromne podatki, rządy nas doją. I to się przebija. Obywatele nie wiedzą, że biznes korzysta coraz więcej z dóbr wspólnych, a dokłada się coraz mniej – z ekonomistą dr Jakubem Sawulskim rozmawia Grzegorz Sroczyński.

Źródło
Opublikowano: 2020-02-10 17:25:58

729 zł Za tyle wylicytowana została książka „Kapitał w XXI wieku”, podpisana pr

? 729 zł Za tyle wylicytowana została książka „Kapitał w XXI wieku”, podpisana przez Adrian Zandberg! Aukcja WOŚP Allegro – Dla dziecięcej medycyny zabiegowej!

Dziękujemy każdej osobie, która wzięła udział w akcji. Gratulujemy zwyciężczyni!

Książka Thomas Piketty „Kapitał w XXI wieku”. Światowy bestseller, który zmienił sposób, w jaki patrzymy na nierówności w społeczeństwie i gospodarce.
Adrian Zandberg. Członek Zarządu Krajowego Lewica Razem. Poseł na Sejm IX kadencji, który w ostatnich wyborach w Warszawie uzyskał 140 898 głosów.

Zdjęcie: Szerszeniewicz Agata / Grafika: Szerszeniewicz Agata / Tekst: Michalina Chraplewska i Szerszeniewicz Agata.


Źródło
Opublikowano: 2020-01-13 17:47:18

Wylicytuj książkę „Kapitał w XXI wieku”, podpisaną przez Adrian Zandberg! Aukcj

Wylicytuj książkę „Kapitał w XXI wieku”, podpisaną przez Adrian Zandberg! Aukcja WOŚP Allegro – Dla dziecięcej medycyny zabiegowej!

Przed nami 28 finał WOŚP! Postanowiłyśmy/postanowiliśmy wesprzeć go wystawiając na aukcję książkę Thomas Piketty „Kapitał w XXI wieku”. Książka jest światowym bestsellerem, który zmienił sposób, w jaki patrzymy na nierówności w społeczeństwie i gospodarce.

Książkę podpisał dla nas Adrian Zandberg. Członek Zarządu Krajowego Lewica Razem. Poseł na Sejm IX kadencji, który w ostatnich wyborach w Warszawie uzyskał 140 898 głosów.

Bardzo zachęcamy do wzięcia udziału w licytacji! Aukcja trwa 12 stycznia!

LINK: https://allegro.pl/…/kapital-w-xxi-wieku-podpisany-przez-za…

Po wylicytowaniu i opłacie odbiór osobisty na terenie Olsztyna albo wysyłka pocztą.

Zdjęcie: Bartosz Grucela / Grafika: Szerszeniewicz Agata / Tekst: Bartosz Grucela i Szerszeniewicz Agata.


Źródło
Opublikowano: 2020-01-02 15:08:56

Chcielibyście przeczytać książkę, w której spotykają się ze sobą Achilles, Adaś Miauczyński z „Dnia świra” i Jack, główn

Chcielibyście przeczytać książkę, w której spotykają się ze sobą Achilles, Adaś Miauczyński z „Dnia świra” i Jack, główny bohater „Podziemnego kręgu”? Książkę o starej dobrej Polsce, ale w kontekście ogólnoświatowych przemian gospodarczych, politycznych i kulturowych? Książkę, w której nie jesteśmy – my, Polki i Polacy – ani wyjątkowo dobrzy, ani wyjątkowo źli, mamy za to problemy, z którymi łatwo mogliby utożsamić się mieszkańcy innych krajów? Książkę, w której występuje zarówno prezydent podobno najpotężniejszego państwa na świecie, jaki i lokalny polski polityk próbujący opanować konsekwencje bezrobocia w swoim miasteczku? Książkę, w której rady mistrza Yody przeplatają się z analizami Thomasa Piketty’ego? Książkę, która zaczyna się od Kaina (tego od Abla), a kończy na jałowym sporze dwóch polskich prawic i próbach jego przezwyciężenia? Książkę o tym, że prawa wyborcze kobiet nie pojawiły się ot tak sobie, lecz były wynikiem konsekwentnej walki politycznej sufrażystek, które nie zważały na zarzuty estetów narzekających na ich agresywność, nieuprzejmość i awanturnictwo? Książkę o tym, dlaczego te gniewne kobiety powinny być dla nas wzorem politycznym? Książkę o nadziei związanej ze strajkami klimatycznymi i troską o dobro wspólne?

Mam nadzieję, że tak, bo już niebawem – między innymi dzięki pewnemu zacnemu redaktorowi, pracującemu w równie zacnym wydawnictwie – będę miał wam coś do zaproponowania.

Źródło
Opublikowano: 2019-12-11 12:32:48

Markiewka: Pora przestać udawać, że nie mamy problemu z nierównościami

„Not great, not terrible” – tak przez lata rozmawialiśmy w Polsce o nierównościach społecznych. Ale najnowsze badania coraz częściej pokazują, że może jednak „terrible”. Piszę dla OKO.press, co o nierównościach mówią polscy ekonomiści, którzy zajmują się ich analizą.

Ponieważ zaś pewien znany wam dziennikarz napisał ostatnio, że nierówności to wydumany temat, którym straszą głównie niedouczeni publicyści, przygotowałem przy okazji krótką listę osób i organizacji straszących nierównościami. Tak więc do grona „niedouczonych publicystów” należą między innymi:

Christine Lagarde, była szefowa Międzynarodowego Funduszu Walutowego, a dziś prezeska Europejskiego Banku Centralnego.

Eksperci MFW, OECD i Banku Światowego.

Organizacja Narodów Zjednoczonych.

Human Rights Watch.

Ponad 90% europejskich ekonomistów, którzy wzięli udział w ankiecie The Initiative on Global Markets.

Plus Anthony Atkinson, Thomas Piketty, Jospeh Stiglitz, Emmanuel Saez , Gabriel Zucman, Jonathan Tepper, Denise Hearn, Branko Milanovic, Roy van der Weide, Norman Loayza, Pablo Fajnzylber, Daniel Lederman i wielu, wielu innych ekonomistów oraz ekonomistek.

Markiewka: Pora przestać udawać, że nie mamy problemu z nierównościami

Not great, not terrible, tragedii nie ma, mówi Anatolij Diatłow w kultowej już scenie z serialu „Czarnobyl”. Tak reaguje na informację, że dozymetr wskazuje promieniowanie na poziomie 3,6 rentgenów. Szybko wychodzi na jaw, że pomiary były znacząco zaniżone, a zlekceważenie problemu ok…

Źródło
Opublikowano: 2019-11-17 17:20:18

Thomas Piketty wydał nową książkę. Jego tezy nie wszystkim się spodobają

„Nadszedł czas, w którym trzeba odejść świętości własności prywatnej i zostawić za sobą kapitalizm.”

Jezu_komunizm.jpg
https://www.money.pl/gospodarka/thomas-piketty-wydal-nowa-ksiazke-jego-tezy-nie-wszystkim-sie-spodobaja-6423790018775169a.html?fbclid=IwAR2cHAhsvyucFuXT3yWob6w8jfhJfwRnw2EoCz3tOD5vgBaegT17pb5nn9E

Thomas Piketty wydał nową książkę. Jego tezy nie wszystkim się spodobają

Francuski ekonomista Thomas Piketty wydał nową książkę. Licząca 1200 stron „Kapitał i ideologia” trafiła na razie tylko do francuskich księgarni. Tłumaczenie na język angielski trafi do czytelników w 2020 r.

Źródło
Opublikowano: 2019-11-16 23:13:08

Dumamy dzisiaj, czemu polskie media przez tyle lat lekceważyły ostrzeżenia naukowców w sprawie globalnego ocieplenia. Dl

Dumamy dzisiaj, czemu polskie media przez tyle lat lekceważyły ostrzeżenia naukowców w sprawie globalnego ocieplenia. Dlaczego z taką chęcią publikowały antynaukowe wywody negacjonistów klimatycznych? Zresztą niektóre nadal to robią. Być może za kilka lat będziemy zadawać podobne pytania w związku z nierównościami społecznymi.

Przeprowadzono ankietę wśród kilkudziesięciu ekonomistów europejskich. Zadano im pytanie, czy narastające nierówności zagrażają demokracji. I wiecie co? Niemal wszyscy odpowiedzieli: tak. Tylko jedna osoba stwierdziła, że nie jest pewna.

Dla nikogo, kto śledzi debaty ekonomiczne ostatnich lat, nie może to być zaskoczeniem. Ostrzeżenia przed zgubnymi skutkami nierówności płyną zewsząd. Ufacie ludziom, którym Bank Szwecji przyznaje wyróżnienie nazywane potocznie ekonomicznym Noblem? Proszę bardzo: Joseph Stiglitz i Paul Krugman ostrzegają przed nierównościami. A może wolicie ludzi, którzy są obecnie najgłośniejszymi postaciami w ekonomii? Proszę bardzo: Thomas Piketty ostrzega przed nierównościami. A może wasze zaufanie wzbudzają osoby zajmujące najwyższe stanowiska w polityce międzynarodowej? Proszę bardzo: Christine Lagarde, szefowa Międzynarodowego Funduszu Walutowego, ostrzega przed nierównościami.

W Polsce debata na ten temat leży. Tak, wiem, czytaliście pewnie kilka tekstów o nierównościach w „Gazecie Wyborczej”, jeszcze więcej w mediach lewicowych, być może niektórzy z was znają nawet specjalistyczne publikacje polskich ekonomistów dotyczące tego problemu. Ale nie oszukujmy się, to jest ciągle margines – w największych stacjach telewizyjnych, w przemówieniach czołowych polityków, w mediach społecznościowych dziennikarskich celebrytów o wiele łatwiej natrafić na uwagi o „prześladowanych przedsiębiorcach” niż na refleksję na temat nierówności społecznych.

Wymownym symbolem tego zaniedbania jest nasz system podatkowy. Pomimo tego, że jesteśmy prawdopodobnie jedynym krajem Unii Europejskiej, w którym biedniejsi płacą proporcjonalnie wyższe podatki od bogatszych, to jakakolwiek próba wyższego opodatkowania najzamożniejszych Polaków kończy się histerią i oskarżeniami o stalinizm.

Pisałem ostatnio o ekonomizacji języka, o tym, że zbyt często patrzymy na świat przez pryzmat kategorii ekonomicznych. Ale jest nawet gorzej. Bo w polskiej debacie publicznej patrzymy na świat przez pryzmat teorii ekonomicznych, które zdezaktualizowały się jakieś 30 lat temu. Światowa ekonomia jest w 2019 roku, świadomość ekonomiczna dużej części polityków i mediów utknęła na początku lat 90. XX wieku.

Skutki mogą być opłakane.

Źródło
Opublikowano: 2019-09-30 13:06:42

Debata ekspertów: BDG vs. MMT


Kampania wyborcza do Parlamentu Europejskiego to dobry czas, aby porozmawiać o sprawach globalnych.

Kapitalizm przechodzi (kolejny) kryzys. W latach 30 receptą był Nowy Ład Prezydenta Roosevelta. Po wojnie socjaldemokratyczne reformy w Europie. A jak poradzimy sobie po upadku neoliberalizmu?

Thomas Piketty w swojej książce „Kapitał w XXI wieku” pokazuje, że niekontrolowana kumulacja kapitału prowadzi do wzrostu nierówności, i często katastrofy. Raz były to rewolucje, innym razem wojny. Na początku XXI wieku pojawiło się wiele nowych teorii ekonomicznych, które chcą przełamać coraz silniejsze objawy kryzysu. Najciekawsze to Bezwarunkowy Dochód Podstawowy (BDP) oraz Nowoczesna Teoria Pieniądza (MMT). Która z nich ma większe szanse odmienić kapitalizm XXI wieku? Czy będą odpowiedzią na przyspieszającą robotyzację i postęp biotechnologiczny?

Odpowiedzi poszukają:
Maciej Szlinder – Prezes Polska Sieć Dochodu Podstawowego Janusz Niedźwiecki – ekspert ds. europejskich.

Klasycznych teorii ekonomicznych będą mieli okazję bronić przedstawiciele Polskiego Towarzystwa Ekonomicznego w Olsztynie.

Spotkanie poprowadzi Paulina Matysiak – członkini Zarządu Krajowego Razem.

Godzina 17.00, sala nr 804 (VIII piętro)

Źródło
Opublikowano: 2019-05-10 20:22:06

Polscy liberałowie mają problem z młodzieżą. Nie potrafią jej nic zaproponować. Klasykiem jest oczywiście Bronisław Komo

Polscy liberałowie mają problem z młodzieżą. Nie potrafią jej nic zaproponować. Klasykiem jest oczywiście Bronisław Komorowski ze swoim „zmień pracę i weź kredyt”. To był cały pomysł byłego prezydenta na problemy z niskimi pensjami, drogimi mieszkaniami i plagą umów śmieciowych oraz bezpłatnych staży. Ale Komorowski jest tylko symptomem bezradności i bezczelności całego obozu obrońców III RP.

Jeszcze dobitniejszym przejawem tej postawy jest wywiad Radosława Markowskiego dla „Gazety Wyborczej” sprzed 3 lat. Największy miłośnik PO polskiej socjologii mówił w nim tak: „Niestety, mam złą wiadomość, zwłaszcza dla młodych ludzi w Europie: nie będziecie żyć coraz lepiej, będziecie mieli dużo szczęścia, jeśli zachowacie obecny poziom życia, a najlepiej zacząć się przygotowywać do tego, że będzie wam gorzej niż pokoleniom żyjącym po II wojnie światowej. Mówią o tym wszyscy odpowiedzialni demografowie i ekonomiści – takie są makrozjawiska, na które nie będzie można poradzić. Zamiast nakręcać obietnice, należy rozpocząć edukacyjne prace nad niwelowaniem ludzkich aspiracji. W przeciwnym razie skończymy otoczeni sfrustrowanymi masami”.

Tak naprawdę Markowski doradza, aby przeprowadzić młodzieży zbiorowe pranie mózgów (nazywane eufemistycznie „niwelowaniem ludzkich aspiracji”). Bo jak młodzi zrozumieją, że lepiej już było, to przestaną się rzucać i będą odpowiedzialnie głosowali na obrońców status quo. Swoją drogą, Markowski kłamie, gdy twierdzi, że odpowiedzialni ekonomiście mówią, iż nic na to nie można poradzić. Otóż największe sławy światowej ekonomii (Chang, Stiglitz, Atkinson, Krugman, Piketty, Reich i wielu innych) wysuwają tezę przeciwną: dotychczasowe rozwiązania neoliberalne zostały skompromitowane właśnie dlatego, że dla większości ludzi oznaczają stagnację albo wręcz regres, dlatego pora na zmiany w polityce gospodarczej. Markowski zaś mówi: zamiast zmieniać politykę gospodarczą, zmieńmy ludzkie aspiracje.

To samo Witold Gadomski kilka dni temu: „Większość młodych ludzi słabo zarabia i nic tego nie zmieni w najbliższych 20 latach. Jeśli chcą mieć lepiej, muszą podnosić kwalifikacje, zmieniać prace, szukać dla siebie lepszych szans”.

Jest w tym jakaś niesamowita arogancja, że ludzie mający zapewnione bezpieczeństwo finansowe i należący do pokolenia, które miało niepowtarzalną szansę wzbogacania się, pouczają teraz młodych, że lepiej już było. Tak jak pisałem: to wynik bezradności i bezczelności. Bezradności, bo jeśli ktoś bezkrytycznie wierzy w fundamentalizm rynkowy, to rzeczywiście nie jest w stanie zaproponować nic poza „weźcie kredyty, zmieńcie pracę, a jednemu na tysiąc może się uda”. Bezczelności, bo to są ludzie święcie przekonani, że reprezentują nieprawdopodobny poziom wyszukania intelektualnego – że są elitami, które muszą pouczać tępy lud.

To nie jest przypadek, że na każde pytanie przedstawiciele tego obozu odpowiadają „Najpierw odsuńmy PiS od władzy, a potem reszta”. Otóż mam złą wiadomość dla ludzi mających jakikolwiek złudzenia wobec PO i jej miłośników: żadnej reszty nie będzie. Bo tak naprawdę to jest obóz intelektualnych bankrutów, ludzi, którzy nie mają niczego do zaproponowania; ludzi, którzy rano krytykują PiS za rozdawnictwo, a wieczorem małpują jego pomysły na 500 plus, rano bronią gejów i lesbijek, a wieczorem zakazują kolejnego Marszu Równości, rano popierają nauczycieli, a wieczorem wysyłają bardziej lub mniej subtelne sygnały, że może już wystarczy z tymi protestami.

Nie wiem, może to nawet wystarczy do wygrania wyborów. Ale co potem? Co kiedy okaże się, że globalne ocieplenie nie zatrzymało się, aby świętować zwycięstwo nad Kaczyńskim, nierówności społeczne nie rozpłynęły się w powietrzu, a Donald Tusk nie zlikwidował bolączek rynku pracy swoim przesłaniem miłości. Myślicie, że jak długo można utrzymać stabilizację w kraju na przesłaniu „młodzi, nie liczcie na nic przez najbliższe 20 lat”?

Źródło
Opublikowano: 2019-04-23 18:20:11

Jesli wczoraj przegapiliście – Polska jest najbardziej nierównym krajem Europy wedle nowego artykułu zespołu współpracow

Jesli wczoraj przegapiliście – Polska jest najbardziej nierównym krajem Europy wedle nowego artykułu zespołu współpracowników znanego ekonomisty Piketty’ego. 10% osób o najwyższych dochodach dysponuje ok. 40% dochodu narodowego. W dodatku nierówności w Polsce rosły najszybciej w całej Europie Środkowo-Wschodniej. To efekt m.in. degresywnego systemu podatkowego, w którym klasa średnia i niższa jest obłożona wyższymi podatkami niż najbogatsi. Prowadzi to do redystrybucji kapitału i dochodu od biednych i średniaków do bogatych. To miedzy innymi dlatego nasze usługi publiczne jak służba zdrowia tak kuleją.

https://wid.world/…/european-inequality-wil-report-2019-en…/



Źródło
Opublikowano: 2019-04-03 08:45:29

Współzakładał "Wyborczą", był we władzach Fundacji Batorego, później szefował "Super Expressowi" i z

Remigiusz Okraska:

Współzakładał „Wyborczą”, był we władzach Fundacji Batorego, później szefował „Super Expressowi” i zakładał ksenofobiczną szczujnię Euroislam.pl. Aha, ma też doktorat z socjologii. Oto poziom refleksji, jaki prezentuje – podzielił się nim z nami pod newsem o raporcie zespołu Piketty’ego diagnozującym w Polsce największe nierówności dochodowe w UE.


Źródło
Opublikowano: 2019-04-03 00:04:05

tako rzecze dr Markiewka:

tako rzecze dr Markiewka:

„Pisałem o tym już kilka razy, ale to dobra opowieść z morałem, a takie warto przypominać.

1960 rok: Friedrich Hayek, guru fundamentalistów rynkowych, publikuje książkę „Konstytucja wolności”. Oznajmia w niej, że prowadzące progresywną politykę kraje skandynawskie popełniają duży błąd i powinny uczyć się od takich państw jak wolnorynkowe Włochy. Ceną za ten błąd ma być zdaniem Hayeka gospodarcza stagnacja.

1977 rok: Hayek udziela wywiadu Reason Magazine. Pada pytanie o Szwecję. Jak to jest, że ten kraj nadal ma się dobrze, choć wedle założeń Hayeka powinien dawno wpaść w tarapaty gospodarcze? Hayek odpowiada, że szwedzki dobrobyt to tylko pozory: „W żadnym innym kraju nie widziałem tyle niezadowolenia społecznego co w Szwecji. Wśród Szwedów panuje silne przekonanie, że życie w ich kraju nie jest wiele warte”. Do dziś nie wiadomo, o co chodziło Hayekowi, sami Szwedzi wydawali się nieświadomy własnego niezadowolenia.

2016 rok: Łukasz Warzecha, obok Witolda Gadomskiego i Leszka Balcerowicza jeden z najwybitniejszym polskich spadkobierców myśli Hayeka, stawia kropkę nad „i” i ogłasza na Twitterze, że Szwecja, w przeciwieństwie do Polski, „jest narodem upadłym”.

2019 rok: W najnowszym rankingu szczęścia Szwecja zajmuje siódme miejsce. Pierwsza jest Finlandia, druga Dania, trzecia Norwegia – wszystkie kraje, którym Hayek wieszczył klęskę. Wychwalane przez niego Włochy są na 36 miejscu. Polska – naród nieupadły – na 40.

Morał jest prosty, wyraził go pięknie Joseph Stiglitz: fundamentalizm rynkowy jest religią, ponieważ nigdy „nie opierał się na nauce ekonomicznej ani dowodach historycznych”. Tak też powinien być traktowany w debacie publicznej. Myśmy niestety uwierzyli w Polsce w tę religię i oto mamy efekty. Zespół Thomasa Piketty’ego ogłosił właśnie wyniki najnowszych badań na temat nierówności społecznych w Europie (stan na 2017 rok). Na pierwszym miejscu Polska”.

Źródło
Opublikowano: 2019-04-02 11:37:46

Pisałem o tym już kilka razy, ale to dobra opowieść z morałem, a takie warto przypominać.

Pisałem o tym już kilka razy, ale to dobra opowieść z morałem, a takie warto przypominać.

1960 rok: Friedrich Hayek, guru fundamentalistów rynkowych, publikuje książkę „Konstytucja wolności”. Oznajmia w niej, że prowadzące progresywną politykę kraje skandynawskie popełniają duży błąd i powinny uczyć się od takich państw jak wolnorynkowe Włochy. Ceną za ten błąd ma być zdaniem Hayeka gospodarcza stagnacja.

1977 rok: Hayek udziela wywiadu Reason Magazine. Pada pytanie o Szwecję. Jak to jest, że ten kraj nadal ma się dobrze, choć wedle założeń Hayeka powinien dawno wpaść w tarapaty gospodarcze? Hayek odpowiada, że szwedzki dobrobyt to tylko pozory: „W żadnym innym kraju nie widziałem tyle niezadowolenia społecznego co w Szwecji. Wśród Szwedów panuje silne przekonanie, że życie w ich kraju nie jest wiele warte”. Do dziś nie wiadomo, o co chodziło Hayekowi, sami Szwedzi wydawali się nieświadomy własnego niezadowolenia.

2016 rok: Łukasz Warzecha, obok Witolda Gadomskiego i Leszka Balcerowicza jeden z najwybitniejszym polskich spadkobierców myśli Hayeka, stawia kropkę nad „i” i ogłasza na Twitterze, że Szwecja, w przeciwieństwie do Polski, „jest narodem upadłym”.

2019 rok: W najnowszym rankingu szczęścia Szwecja zajmuje siódme miejsce. Pierwsza jest Finlandia, druga Dania, trzecia Norwegia – wszystkie kraje, którym Hayek wieszczył klęskę. Wychwalane przez niego Włochy są na 36 miejscu. Polska – naród nieupadły – na 40.

Morał jest prosty, wyraził go pięknie Joseph Stiglitz: fundamentalizm rynkowy jest religią, ponieważ nigdy „nie opierał się na nauce ekonomicznej ani dowodach historycznych”. Tak też powinien być traktowany w debacie publicznej. Myśmy niestety uwierzyli w Polsce w tę religię i oto mamy efekty. Zespół Thomasa Piketty’ego ogłosił właśnie wyniki najnowszych badań na temat nierówności społecznych w Europie (stan na 2017 rok). Na pierwszym miejscu Polska.

Źródło
Opublikowano: 2019-04-02 09:52:18

Proszę Państwa, Thomas Piketty nie żyje. Zmarł nagle, splamion i w sromocie nie doczekawszy Wigilii, po otrzymaniu śmier

Proszę Państwa, Thomas Piketty nie żyje. Zmarł nagle, splamion i w sromocie nie doczekawszy Wigilii, po otrzymaniu śmiertelnego ciosu zadanego mu dnia 23. grudnia 2018 roku bezlitosnym piórem publicysty Tomasza Wróblewskiego.
Wraz z Pikettym odeszły jego skompromitowane teorie.
Nic nie zostało, nie ma nierówności, można się rozejść.
PS. Jakżeż musiała drżeć ręka Tomasza Wróblewskiego, kiedy – dorzynając Piketty’ego – musiał powołać się na progresję podatkową jako całkiem udane narzędzie?
<http://wei.org.pl/article/piketty-to-jednak-fake-news/…>


Źródło
Opublikowano: 2018-12-27 16:34:35

Na miejscu liberałów, bym się jednak dwa razy zastanowił przed wyprowadzeniem prostego wnioskowania: książka + człowiek

Na miejscu liberałów, bym się jednak dwa razy zastanowił przed wyprowadzeniem prostego wnioskowania: książka + człowiek = mądry człowiek, demokrata, wyborca KO, europejczyk, bo, gdybyście tego do tej pory nie zauważyli, kochani, to raczej Imperator z Żoliborza jest „człowiekiem księgi” w starym inteligenckim stylu, przez który rozumiem aleksandryjski księgozbiór, wieczory spędzane w miodowym blasku lampki i zasób bitów i słów pozwalający na pięćdziesięciominutowe orędzia bez kartki, zaś Fajny Grzegorz dysponuje co najwyżej funkcjonalną polszczyzną cinkciarza bądź najntisowego mikroprzedsiębiorcy i doprawdy nie ma na rynku takiego dopalacza, dzięki któremu można sobie wyobrazić jak pochłania go najnowszy Piketty, Peterson, Pilch.

Źródło
Opublikowano: 2018-12-15 15:52:21

O podatkach da się mówić na wiele sposobów. Można na przykład przypominać, że to dzięki nim funkcjonują szkoły, transpor

O podatkach da się mówić na wiele sposobów. Można na przykład przypominać, że to dzięki nim funkcjonują szkoły, transport publiczny czy pomoc społeczna. Można pokazywać, że jest to sposób na budowę porządnego społeczeństwa, w którym nikt nie zostaje za burtą. Można za ekonomistami w rodzaju Stiglitza, Changa, Piketty’ego i wielu innych przypominać, że dzięki mądremu systemowi podatkowemu unikamy zagrożenia, że stworzymy głęboko nierówną i podzieloną wspólnotę polityczną. Wspólnotę podatną na wiele zagrożeń, w tym prawicowe ekstremizmy. Ale da się też inaczej. Można o nich mówić jako nieomal kradzieży ze strony państwa. Można nastawiać ludzi przeciwko sobie – zobacz, te nieroby to z twoich podatków mogą sobie pozwolić na nieróbstwo. Można budować społeczeństwo egoistów, w którym nikt nie myśli o dobru wspólnym. Jak myślicie, pod jaką kategorię podpada tytuł tekstu o podatkach z „Gazety Wyborczej”? Wkurza mnie to tym bardziej, że właśnie tak w praktyce wygląda budowanie skrajnie indywidualistycznego światopoglądu, który wpędził nasz świat w obecne tarapaty. To przecież rzadko jest tak, że wychodzi przysłowiowy Balcerowicz i woła „Pieprzyć biednych, pieprzyć solidarność społeczną, modlić się do Friedmana, budować pałace bogatym dobroczyńcom!”. Nie, takie rzeczy dzieją się o wiele subtelniej. Za pomocą tysięcy małych impulsów, które nakierowują nas na określony sposób myślenia o społeczeństwie. Impulsów takich jak tytuły tego rodzaju.


Źródło
Opublikowano: 2018-05-17 11:38:29

Prof. Jan Zielonka: Proszę ostrożnie z 'ich elektorat’. Lepiej zapytać, dlaczego ten elektorat porzucił PO dla PiS

Łukasz Najder:

„Liberałowie zapomnieli jednak o swoich zasadach. To nie populiści byli u władzy, kiedy dramatycznie narastały nierówności. To nie populiści bombardowali inne kraje bez mandatu ONZ, a później zostawiali je na pastwę watażków, powodując cierpienia ludzi na niesamowitą skalę i związane z tym migracje. To wszystko działo się, jak mówią Anglicy, on their watch. Nie twierdzę, że było to ich zamysłem, nie. Ale tej historii nie da się wymazać.

[…]

Elektorat wybrał PiS, zanim Kurski zaczął kontrolować telewizję. Trzeba zadać pytanie, jak to się stało, że wyborca odwrócił się plecami do liberałów.
Pan ma odpowiedź?

– Oczywiście, że mam. Bo zaniedbano sprawy nierówności, sprawy polityki społecznej jako takiej. Ponieważ ogromny wzrost gospodarczy nie obejmował wielu grup społecznych w całym kraju. Ile osób z pani pokolenia ma pracę na etacie?
Nie ja.

– No właśnie. I ilu z tych ludzi jest w stanie kupić mieszkanie, nie mówiąc już o emeryturach? Co więcej, w sprawach międzynarodowych uczestniczyliśmy w awanturach bez zmrużenia oka. Polityka rodzinna praktycznie nie istniała. Ludzie chcieli zmian.

[…]

Powtórzę to, co wiemy wszyscy: trzeba wymyślić kapitalizm, demokrację i porządek światowy na nowo. Widzę zręby, ale nie widzę całościowej wizji. Wizjonerzy tacy jak Thomas Piketty wiedzą coś o nierównościach, ale już niekoniecznie o wzroście czy o handlu. Specjaliści od tzw. e-democracy proponują rewelacyjne modele demokracji bezpośredniej, ale nie wiedzą, jak wprowadzić ją obok demokracji parlamentarnej.

Kiedy te alternatywne pomysły się zrodzą, trzeba je przetłumaczyć na język rozwiązań publicznych. Bez zawiłych akademickich terminów, zrozumiały dla społeczeństwa. I dopiero wtedy będzie potrzebny polityk-przywódca. Myślę, że to zajmie dekadę lub dwie. Pytanie, co będzie w międzyczasie. Nie jestem tak pesymistyczny jak inni, ale mogą się wydarzyć rzeczy niepokojące

[…]

Problem polega na tym, że większość pieniędzy kierowana jest na rozwój technologiczny, a nie na rozwiązywanie powstałych wraz z nim problemów filozoficznych i prawnych.

[…]

Nie ma żadnej gwarancji, że kryzys się nie powtórzy, i to w większej skali. A jeśli się powtórzy, będziemy mieli wyrzynanie się na ulicach”.

Prof. Jan Zielonka: Proszę ostrożnie z 'ich elektorat’. Lepiej zapytać, dlaczego ten elektorat porzucił PO dla PiS

To nie populiści byli u władzy, kiedy dramatycznie narastały nierówności. To nie populiści bombardowali inne kraje bez mandatu ONZ, a później zostawiali je na pastwę watażków. To działo się na naszej wachcie. Z prof. Janem Zielonką rozmawia Agnieszka Rosner

Źródło
Opublikowano: 2018-05-05 11:34:15

Ponad rok temu, gdy wśród polskich neoliberałów królował argument "kto nie z nami, ten z PiS-em", śmiałem się,

Ponad rok temu, gdy wśród polskich neoliberałów królował argument „kto nie z nami, ten z PiS-em”, śmiałem się, że czekam, aż któryś z tych geniuszy oskarży Josepha Stiglitza lub innego lewicowego ekonomistę o sprzyjanie PiS-owi. I oto we wczorajszej „Gazecie Wyborczej” pojawił się tekst Witolda Gadomskiego. Czytamy w nim między innymi, że poglądy Thomasa Piketty’ego „doskonale korespondują z ideologią partii populistycznych, w tym PiS”. W ogóle tekst Gadomskiego jest kopalnią wiedzy. Mogliście na przykład sądzić do tej pory, że Piketty jest ekonomistą i to dosyć poważanym na świecie. Głupi wy! Gadomski wyjaśni wam, że Francuz jedynie „uchodzi za ekonomistę”.

Wszystko to byłoby zabawne, gdyby ukazywało się na niszowych portalach typu „thatcher-krolowa-polski” a nie na stronie największej polskiej gazety. Kogo następnego oskarży dziennikarz „Wyborczej” o wyznawanie populistycznej ideologii PiS-u? Międzynarodowy Fundusz Walutowy za przyznanie, ze wolnorynkowa ortodoksja nie działa? Naomi Klein za krytykowanie kapitalizmu? Matta Damona za udział w filmach o antyneoliberalnej wymowie? Wiem, że po prawej stronie konkurencja na wygadywanie straszno-śmiesznych głupot jest ogromna i przerasta nawet umiejętności Gadomskiego, ale czy istnieje jakaś granica absurdalności w upartym forsowaniu ekonomicznych doktryn z lat 80. i 90. XX wieku?

Źródło
Opublikowano: 2018-02-13 11:05:43

Pamiętacie gorące czasy wyborów francuskich, gdy Macron był uznawany za jedynego rozsądnego kandydata dla porządnych lud

Pamiętacie gorące czasy wyborów francuskich, gdy Macron był uznawany za jedynego rozsądnego kandydata dla porządnych ludzi? Pamiętacie tę wzgardę dla osób choćby rozważających, czy Melenchon mógłby być lepszy? Pamiętacie pouczenia, że przecież w Polsce Macron uchodziłby za lewaka, więc rozsądny człowiek nie powinien mieć wątpliwości, że to najlepszy wybór? Nie chcę teraz nabijać się z ludzi głoszących takie tezy. Sam pisałem, że Macron ma całkiem mądre podejście do problemów Unii Europejskiej i nadal uważam, że ze wszystkich liczących się polityków na kontynencie obecny prezydent Francji znajduje się w czołówce pod tym względem. Ale nie można zamykać oczu na mniej fajne sprawy. Na przykład na to, że ten w-Polsce-uchodziłby-za-lewaka i wpuszczający-do-polityki-powiew-świeżego-powietrza Macron zachowuje się pod wieloma względami jak stary dobry neoliberał, wesoło kontynuujący procesy prowadzące nas ku zagładzie. Thomas Piketty jakiś czas temu napisał na swoim blogu, że w niektórych sprawach Macron niebezpiecznie przypomina Trumpa. I niestety ma rację. Reformy podatkowe proponowane przez obu panów zmierzają w tę samą stronę: ułatwiania życia wielkim korporacjom i najbogatszym, utrudniania całej reszcie. „Zarówno Trump, jak i Macron są prawdopodobnie szczerzy w swojej wierze w dobre skutki przeprowadzanych reform. Niemniej jednak obaj odznaczają się głębokim brakiem zrozumienia trudności, jakie wiążą się z nierównościami w zglobalizowanym świecie. Odmawiają wzięcia pod uwagę dobrze dziś rozpoznanych faktów. Mianowice, że grupy, którym przyznają przywileje, już teraz mają nieproporcjonalnie duży udział we wzroście odnotowanym w ciągu ostatnich dekad” – pisze Piketty.

Źródło
Opublikowano: 2018-01-04 17:23:26

Zbadano nierówności dochodowe i majątkowe w blisko 60 krajach świata. Wnioski nie są optymistyczne

Razem:

TAM, GDZIE PANUJĄ RÓWNOŚĆ I DEMOKRACJA, WSZYSTKIM ŻYJE SIĘ LEPIEJ
WIELKIE NIERÓWNOŚCI EKONOMICZNE ZAGRAŻAJĄ DEMOKRACJI
WYSOKIE NIERÓWNOŚCI HAMUJĄ WZROST GOSPODARCZY

„Debata o nierównościach społeczno-ekonomicznych nie toczy się jedynie na poziomie wartości. Równiejsze społeczeństwa zwykle są bowiem efektywniejsze – żyje się w nich po prostu lepiej. Wysoki poziom nierówności negatywnie wpływa na poziom zdrowotności oraz wzajemnego zaufania w społeczeństwie. Kumulacja zasobów w rękach wąskich grup interesu zagraża demokracji. Nierówności utrudniają również inwestycję w edukacje, przez co obniżają mobilność społeczną. Wreszcie, nierówności mają negatywne konsekwencje makroekonomiczne – wiele badań (między innymi MFW i OECD) wskazuje, że wyższe nierówności oznaczają niższy wzrost gospodarczy.

Albo ograniczymy wzrost nierówności, albo świat stanie się gorszym miejscem do życia” – Marcin Wroński, ekonomista i członek Razem, przedstawia wnioski z pierwszego Światowego Raportu Nierówności autorstwa zespołu badawczego kierowanego przez Thomasa Piketty’ego, Emmanuela Saeza i Gabriela Zucmana.

http://krytykapolityczna.pl/g…/nierownosci-raport-60-krajow/

Zbadano nierówności dochodowe i majątkowe w blisko 60 krajach świata. Wnioski nie są optymistyczne

Czytaj więcej na:

Źródło
Opublikowano: 2017-12-20 09:14:48

Od czasu do czasu zaglądam sobie na blogi Polityka, np. na bloga Andrzeja Celińskiego i ogarnia mnie intelektualna załam

Od czasu do czasu zaglądam sobie na blogi Polityka, np. na bloga Andrzeja Celińskiego i ogarnia mnie intelektualna załamka. Bo mam wrażenie, że czytam człowieka, który utkwił mentalnie w latach 90. Przecież dla Celińskiego podła polityka PiS-u wobec uchodźców i skandaliczne naruszanie państwa prawa jest tak samo złe, jak programy pomocy socjalnej, które pogardliwie nazywa „populizmem” i „rozdawnictwem”. I jeszcze przywołuje – jako przestrogę – przykład Grecji. Toż do cholery, nie tylko lewicujący ekonomiści jak Piketty czy Stiglitz wiedzą, że przykład Grecji jest symptomem wadliwej konstrukcji sfery Euro i powinien być przyczynkiem do przemyślenia tego oraz wielu innych aspektów Unii Europejskiej – przyznają to nawet, nieśmiało bo nieśmiało, Emanuel Macron i Międzynarodowy Fundusz Walutowy. Ale nie, wielki obrońca Zachodu i europejskości, Andrzej Celiński, ma w głębokim poważaniu takie intelektualne wymysły i woli prostsze przesłanie: socjał jest zły, bardzo, bardzo zły, I tak od kilkudziesięciu felietonów. Trzeba jednak przyznać, że ma twardą konkurencję w TOK FM. Tam Żakowski, Władyka, Lis i przyjaciel Pinocheta zastanawiają się, jak to możliwe, że działania PiS-u nie prowadzą do wielkiego sprzeciwu wśród Polków? Hmm, nie wiem, może dlatego, że ostatnim razem postanowiliście uświęcić na głównego przeciwnika PiS-u alimenciarza, który przy okazji obrony demokracji postanowił dorobić na przekrętach z fakturami i do ostatniego tchu bronił człowieka oskarżonego o handel kobietami? Tak, Polska potrzebuje obrony przed PiS-em, ale obawiam się, że to nie z waszej strony przyjdzie odsiecz, smutni panowie.

Źródło
Opublikowano: 2017-06-23 19:02:28

Marek Szymaniak Bogaci są coraz bogatsi. Powinieneś się tym martwić

Piotr Ikonowicz:

Marek Szymaniak Bogaci są coraz bogatsi. Powinieneś się tym martwić

To, że coraz mniej ludzi posiada coraz więcej, doskonale obrazuje powyższy wykres. Jeszcze w 2010 r. majątek równy temu należącemu do połowy ludzkości posiadało 338 osób i aby zebrać je w jednym miejscu, trzeba by wynająć ogromny samolot. Kilka lat później wystarczyłby już piętrowy autokar. Dziś jest to zwykły autobus miejski. To jednak nie koniec zmian, bo według prognoz Oxfam w 2020 r., czyli już za cztery lata majątek biedniejszej połowy ludzkości będzie równy temu, co będzie posiadała garstka najbogatszych mieszczących się w małym busie.
Głęboka przepaść

O problemie rosnących nierówności od dawna mówią lewicowi politycy, filozofowie, myśliciele. W ostatnich latach dołączyło do nich także wielu ekonomistów. Wśród nich jest chociażby prof. Uniwersytetu Columbia, Joseph E. Stiglitz, laureat Nagrody Nobla w dziedzinie ekonomii. Stiglitz, który był m.in. szefem doradców ekonomicznych prezydenta USA Billa Clintona, a także wiceprezesem Banku Światowego, w swojej książce „Cena nierówności” opisuje, jak obecne podziały społeczne zagrażają naszej przyszłości.

Gospodarka rynkowa niesie ze sobą ogromną i wciąż rosnącą nierówność, która niszczy tkankę społeczną i trwałość wzrostu gospodarczego: bogaci bogacą się coraz bardziej, a cała reszta boryka się z trudnościami

Joseph Stiglitz

Noblista pisze, że potężne korporacje, a także stojący na ich czele miliarderzy gonią za coraz większym zyskiem, a to, jego zdaniem, szkodzi nie tylko społeczeństwu, ale też uderza we wzrost gospodarczy.

„Gospodarka rynkowa niesie ze sobą ogromną i wciąż rosnącą nierówność, która niszczy tkankę społeczną i trwałość wzrostu gospodarczego: bogaci bogacą się coraz bardziej, a cała reszta boryka się z trudnościami” – pisze Stiglitz w „Cenie nierówności”.
Jak to działa?

Noblista przekonuje, że najzamożniejsi dzięki zgromadzonemu majątkowi mają tak ogromne wpływy m.in. na decyzje podejmowane przez polityków, że bogacą się, wykorzystując monopolistyczną przewagę czy niedostatki nadzoru. Dzięki koneksjom politycznym zarabiają też na rządowej szczodrości.

„Czynią to albo za pomocą zbyt wysokich cen na to, co rząd kupuje (leki), albo przez zbyt niskie ceny tego, co rząd sprzedaje (licencje na wydobycie minerałów)” – przekonuje Stiglitz. Zdaniem noblisty nierówności nie byłby tak wielkie, gdyby na wzbogacaniu się najzamożniejszych zyskiwali wszyscy. Jednak według ekonomisty tak się nie dzieje, bo np. realne dochody (skorygowane o inflację) większości Amerykanów są dziś mniejsze niż w 1997 r. A przecież w tym okresie – poza czasami kryzysu 2008 r. – gospodarka USA rozwijała się w solidnym tempie. Wszystkie korzyści ze wzrostu trafiły do tych na górze – uważa Stiglitz i dodaje, że pogoń za zyskiem wypacza gospodarkę.

Siły rynku oczywiście również grają swoją rolę, ale rynki kształtuje polityka, a w USA, gdzie istnieje quasi-korupcyjny system finansowania kampanii wyborczych, politykę kształtują pieniądze – przekonuje noblista.

Stiglitz twierdzi, że nierówności prowadzą do niższego wzrostu gospodarczego i mniejszej wydajności. „Poziom życia wielu z tych na dole czy nawet ze środka nie odpowiada możliwościom kraju, gdyż bogaci, potrzebujący mało usług publicznych i obawiający się, że silny rząd mógłby dokonać redystrybucji dochodu, używają swoich wpływów politycznych, żeby obniżyć swoje podatki i przyciąć wydatki rządowe. Prowadzi to do niedoinwestowania infrastruktury, oświaty oraz techniki, a to spowalnia silniki wzrostu” – tłumaczy ekonomista.
Dlaczego?

Dlaczego koła zębate gospodarczych mechanizmów kręcą się wolniej, gdy poziom nierówności jest wysoki? Składa się na to kilka czynników.

Pierwszy: kiedy bogaci są coraz bogatsi, a ich majątki coraz większe, to w pewnym momencie skumulowane środki są tak duże, że ich właściciele nie są w stanie ich wydać. W końcu ile można mieć luksusowych jachtów czy rezydencji nad ciepłym morzem? Jeśli pieniądze spoczywają na bankowych kontach lub w innych aktywach i nie są wydawane na konsumpcję, to nie pobudzają koniunktury, nie tworzą nowych miejsc pracy, czyli nie pobudzają rozwoju gospodarki.

Drugi czynnik to brak konsumpcji po przeciwnej stronie barykady. Najbiedniejsi, choćby chcieli, to nie mogą wydawać pieniędzy, bo ich nie mają. Zatem gospodarka znów nie jest pobudzana, ale z innego powodu – braku kapitału, który posiadają najbogatsi.

Trzeci czynnik to nieaktywne wykorzystywanie dziedziczonych fortun. Talent do biznesu nie zawsze przekazywany jest w genach, przez co zdarza się, że ogromne majątki są zarządzane nie przez najzdolniejszych, lecz tych, którzy mieli szczęście urodzić się w bogatej rodzinie. Nie pracują zatem tak efektywnie, jak by mogły, co też szkodzi gospodarce. Mówiąc wprost: członkowie „Lucky Sperm Club”(ang. „klub szczęśliwego nasienia”) – jak określił takie osoby legendarny inwestor Warren Buffett – mają ogromne pieniądze, bo ich rodzice lub dziadkowie zbili fortunę, jednak sami nie potrafią tego majątku pomnażać.

Nierówności dochodowe mierzone współczynnikiem Giniego. Im niższy wskaźnik, tym mniejsza nierówność / Źródło: Wikipedia

Nie kapie

Słysząc powyższe argumenty, wielu gospodarczych liberałów sięgnie po kontrargument w postaci tzw. teorii skapywania. Na czym polega? Głosi, że bogatsi mogą być coraz bardziej majętni (i nie należy na nich nakładać np. wysokich podatków), bo wraz z tym, jak rośnie ich fortuna, polepsza się również sytuacja reszty społeczeństwa. Ich przelewający się dobrobyt niejako skapuje niżej na czym korzysta cała reszta.

Kiedy rośnie udział w dochodach najbogatszych 20 proc. społeczeństwa, prowadzi to do spadku tempa wzrostu PKB w średnim terminie. Sugeruje to, że nie dochodzi do „skapywania” korzyści. Z kolei wzrost udziału w dochodach najbiedniejszych 20 proc. społeczeństwa jest powiązany z wyższym wzrostem PKB

Raport MFW

Problem w tym, że w rzeczywistości teoria ta raczej nie działa. Przyznają to nawet analitycy liberalnego zazwyczaj Międzynarodowego Funduszu Walutowego. Ich zdaniem rosnące nierówności szkodzą gospodarce. Dlatego radzą rządom państw dbanie o poprawienie sytuacji najuboższej części społeczeństwa.

„Kiedy rośnie udział w dochodach najbogatszych 20 proc. społeczeństwa, prowadzi to do spadku tempa wzrostu PKB w średnim terminie. Sugeruje to, że nie dochodzi do „skapywania” korzyści. Z kolei wzrost udziału w dochodach najbiedniejszych 20 proc. społeczeństwa jest powiązany z wyższym wzrostem PKB” – możemy przeczytać w raporcie MFW poświęconym nierównościom.

Skutki nierówności badali również brytyjscy naukowcy Richard Wilkinson i Kate Pickett. W książce „Duch równości” udowadniali, że zjawisko jest groźne dla wszystkich wymiarów życia społecznego. Z ich badań wynika, że to w społeczeństwach, w których panuje większa równość, ludzie żyją dłużej, są zdrowsi, rzadziej cierpią na otyłość i są bardziej zadowoleni z życia. Istnieje w nich też wyższy poziom wzajemnego zaufania i zaangażowania w sprawy społeczne.
Pobudki etyczne

Jednak nie wszystkie opinie w tym temacie są zgodne. Zdaniem dr hab. Michała Brzezińskiego z Wydziału Nauk Ekonomicznych Uniwersytetu Warszawskiego badania na temat nierówności nie udowodniają jednoznacznie, że są one szkodliwe dla gospodarki, i jeżeli ktoś chce je niwelować, to robi to raczej z pobudek etycznych niż ekonomicznych.

Nie ma mocnych dowodów na to, że nierówności są złe. Jest wiele teorii, które sugerują np., że nierówność majątkowa może wpływać na wzrost gospodarczy. Według teoretyków nierówność może być zagrożeniem dla wzrostu, bo tworzy konflikty społeczne. Kiedy rozkład majątków jest bardziej nierówny, to mniej zamożni zazdroszczą bogatym i to może prowadzić do konfliktów

Michał Brzeziński

– Wiele dotychczasowych badań jest ze sobą sprzecznych. Nie ma mocnych dowodów na to, że nierówności są złe. Jest wiele teorii, które sugerują np., że nierówność majątkowa może wpływać na wzrost gospodarczy. Według teoretyków nierówność może być zagrożeniem dla wzrostu, bo tworzy konflikty społeczne. Kiedy rozkład majątków jest bardziej nierówny, to mniej zamożni zazdroszczą bogatym i to może prowadzić do konfliktów. Uważają oni, że nierówności tworzą sytuację, w której utalentowani ludzie nie mają kapitału czy też możliwości wzięcia kredytu na rozkręcenie własnej działalności, co w efekcie też nie sprzyja wzrostowi gospodarczemu. Jednak to tylko teoria, bo badania takich zjawisk nie potwierdzają – mówi dr hab. Michał Brzeziński i dodaje, że oczywiście gospodarce szkodzi zjawisko bogacenia się np. poprzez koneksje polityczne.

– Widać to chociażby na przykładzie Rosji czy Ukrainy, gdzie jest wielu oligarchów, którzy zdobyli majątki w drodze nieuczciwej prywatyzacji i dzięki koneksjom z władzą. Takie procesy mogą zakłócać działanie systemu gospodarczego, bo zasoby otrzymują osoby, które wykorzystają je w niekoniecznie najlepszy dla gospodarki danego kraju sposób. Może to prowadzić do spadku wzrostu gospodarczego. Im wyższy udział takich majątków, tym wpływ na wzrost jest większy – tłumaczy.

Brzeziński podkreśla, że wiele osób, które zajmuje się nierównościami, przekonuje, że należy z nimi walczyć, nawet jeśli nie mają one negatywnego wpływu na gospodarkę. Dodaje, że wprawdzie walka ze względów etycznych i ideowych nie przekona wszystkich, ale większość popiera starania o równość szans.

– To podejście, które domaga się tego, żeby likwidować niesprawiedliwe nierówności, a te, które są sprawiedliwe, pozostawiać. Te niesprawiedliwie to takie powodowane czynnikami, na które nie mamy wpływu, będące poza naszą kontrolą. To np. nasze uposażenie genetyczne, wykształcenie rodziców, ich majątek, pochodzenie czy nasza pleć, czy miejsce urodzenia – mówi Brzeziński.

Naukowiec przypomina, że z badań wynika, iż ta niesprawiedliwa część nierówności wynosi około 50 proc. – Oznacza to, że te nierówności powinniśmy starać się usunąć i inwestować w politykę wyrównującą szanse. Robi się to na dwa sposoby: pomagając np. w edukacji dzieci bądź dając ulgi podatkowe już osobom dorosłym. Badania pokazują, że te inwestycje przynoszą wielką stopę zwrotu. Dużo większą niż zyski z aktywów, które średnio wynoszą 5 proc. rocznie. Zatem jest to efektywna metoda – mówi badacz.
Jak jest w Polsce?

Wspomniani wcześniej autorzy „Ducha równości” przekonują, że należy za wszelką cenę minimalizować rozwarstwienie, bo wynikają z tego same korzyści. Ich zdaniem dotyczy to również Polski. Prof. Janusz Czapiński, psycholog społeczny, autor badania „Diagnoza społeczna” przypomina, że przez pierwszych 20 lat transformacji rozwarstwienie ekonomiczne w Polsce rosło.

Przez pierwszych 20 lat transformacji rozwarstwienie ekonomiczne w Polsce rosło. W tym samym czasie rosły inne parametry jakości życia, m.in. zadowolenie z życia i poczucie szczęścia. W 2009 r. ten wzrost się zatrzymał i mieliśmy spadek rozwarstwienia ekonomicznego, ale dalej te inne wskaźniki rosły, również te subiektywne, jak zadowolenie z życia, poczucie szczęścia, zadowolenie z materialnego standardu życia itd.

prof. Janusz Czapiński, psycholog społeczny

– W tym samym czasie rosły inne parametry jakości życia, m.in. zadowolenie z życia i poczucie szczęścia. W 2009 r. ten wzrost się zatrzymał i mieliśmy spadek rozwarstwienia ekonomicznego, ale dalej te inne wskaźniki rosły, również te subiektywne, jak zadowolenie z życia, poczucie szczęścia, zadowolenie z materialnego standardu życia itd. – wyjaśnia prof. Czapiński.

– Kiedy to się stało, to zmniejszające się rozwarstwienie zaczęło służyć poprawie jakości życia Polaków, ale do tego progu rosnące rozwarstwienie szło w parze z poprawą jakości życia. Zatem w Polsce powinniśmy podejmować działania, które zmierzałyby do zniwelowania nierówności ekonomicznych – uważa prof. Czapiński.

Według danych Głównego Urzędu Statystycznego z grudnia 2014 r. nierówności dochodowe mierzone współczynnikiem Giniego wynosiły 30,7 proc. Współczynnik przyjmuje wartości od 0 do 100 proc. Zero oznacza równomierny rozkład dochodów. Im wyższa wartość. tym bardziej nierównomierny rozkład i większa koncentracja dochodów.

Jeszcze w 2005 r. współczynnik Giniego w Polsce wynosił 35,6 proc. Spadek oznacza, że nierówności są mniejsze. Nasz kraj jest średniakiem na tle państw członkowskich Unii Europejskiej. Największe nierówności są w Bułgarii (35,4 proc.), a najmniejsze w Irlandii (24,2 proc.).

Współczynnik Giniego w Polsce i UE w latach 2006-2013 / Źródło: GUS

500 zł na dziecko w walce z nierównościami

Oxfam wraz z publikacją najnowszych danych zaapelował do rządów, firm i finansowych elit, aby zatrzymać proces pogłębiania się nierówności. Eksperci organizacji podkreślają, że w szczególności należy ograniczyć działanie tzw. rajów podatkowych, bo większość największych firm na świecie unika płacenia podatków poprzez rejestrację firm np. na Cyprze czy Kajmanach.

Prof. Janusz Czapiński uważa, że politykom coraz trudniej walczyć z nierównościami. – Przez globalizację rynków finansowych są oni coraz bardziej bezradni. Otwarte rynki pozwalają bogatym osobom uciekać do rajów podatkowych, co skutkuje tym, że jest to walka z wiatrakami – uważa prof. Czapiński i dodaje, że w Europie najniższe poziomy rozwarstwienia ekonomicznego istnieją w krajach skandynawskich.

Brak górnego progu dochodowego dla rodzin górnego progu dochodowego dla rodzin najbogatszych sprawia, że program Rodzina 500 plus podnosi wszystkie łodzie, niekoniecznie tylko te, które są bliskie zatonięcia. Wątpię, czy ten projekt znacznie pomoże demografii, ale może podtrzymać trend spadku rozwarstwienia, który zaczął się w 2009 roku

prof. Janusz Czapiński

– Jest to zasługa głównie polityki społecznej. Można bowiem walczyć z rozwarstwieniem, podnosząc te łodzie, które za chwilę mogą utonąć. Kraje nordyckie starają się, aby te łodzie nie utonęły na fali rosnącego bogactwa – tłumaczy prof. Czapiński. Jego zdaniem w krajach skandynawskich wsparcie socjalne dla osób mniej zaradnych, uboższych jest ogromne.

– Czy w to wpisuje się program Rodzina 500 plus? W dużej mierze tak, bo dla mnie jest to bardziej program socjalny – czego PiS nie chce przyznać – aniżeli służący demografii. Jednak brak górnego progu dochodowego dla rodzin najbogatszych sprawia, że program Rodzina 500 plus podnosi wszystkie łodzie, niekoniecznie tylko te, które są bliskie zatonięcia. Wątpię, czy ten projekt znacznie pomoże demografii, ale może podtrzymać trend spadku rozwarstwienia, który zaczął się w 2009 roku – ocenia prof. Czapiński.
Co jeszcze?

Zdaniem dr hab. Michała Brzezińskiego w krajach, które mają problem z nierównościami, często wprowadza się m.in. wysoką kwotę wolną od podatków czy wyższe opodatkowanie osób bogatych.

– Prowadzona jest również polityka uczciwej konkurencji, która polega na tym, że państwo nie pozwala na to, aby powstawały oligopole, bo dzięki nim powstają gigantyczne zyski, które są transferowane do właścicieli, i gigantyczne majątki – tłumaczy Brzeziński i dodaje, że kolejną formą pomocy są świadczenia na dzieci. – W Polsce trwa teraz dyskusja nad programem Rodzina 500 plus, w ramach którego do rodziców ma trafiać 500 zł na drugie i kolejne dzieci. Wiadomo, że takie wsparcie nie może prowadzić do nierównowagi budżetowej, ale jest potrzebne – uważa naukowiec.

W niektórych krajach funkcjonują też dopłaty do wynagrodzeń. – Ma to formę kredytu podatkowego, czyli ulgi podatkowej dla osób, które osiągają niskie dochody. Oznacza to, że przy rozliczeniu podatku takie osoby odzyskują część pieniędzy. To zwiększa dochód osób biednych i wyrównuje nierówność – wyjaśnia Brzeziński.
Rozwiązanie?

Swoje rozwiązanie globalnego problemu nierówności ma również francuski ekonomista Thomas Piketty, który jest autorem „Kapitału XXI wieku” – jednej z najgłośniejszych książek ostatnich lat, mówiącej o nierównościach dochodowych. Piketty przekonuje w niej, że nierówności rosną, gdy dochody z kapitału są wyższe niż tempo wzrostu gospodarczego. Jego praca to nie tylko teoria, bo autor udokumentował wzrastającą koncentrację bogactwa w rękach wąskiej elity, sięgając głęboko do francuskich archiwów.

Piketty oferuje też rozwiązanie: globalny podatek progresywny od majątku.

Źródło
Opublikowano: 2016-09-21 07:23:18