#Z_życia_dziennikarki_piszącej_o_związkach_zawodowych

#Z_życia_dziennikarki_piszącej_o_związkach_zawodowych
Piszę właśnie tekst o pewnej dużej polskiej sieci handlowej. Pracownicy są mocno niezadowoleni z komunikacji z pracodawcą, stąd w sieci owej od kilku miesięcy usiłuje wykluć się związek zawodowy, dochodzi jednak do rozmaitych perturbacji, w wyniku których wciąż nie powstaje, a z komitetu założycielskiego liczącego dziesięć osób pracuje już tylko jedna – reszta została zwolniona lub odeszła sama /tekst w GW wkrótce/.
Ale ale. Kilka dni temu spotkałam się z szefową HR-u owej sieci. Mówiła rzeczy dla mnie niesłychane. Wiecie, tak czysto z PR-owego punktu widzenia. Często zdarza mi się, że jakiś rozmówca coś mówi, puszcza oko i nawet wprost stwierdza:
– Ale pani tego nie napisze, a jak pani napisze, wykreślę w autoryzacji – to cytat z niegdysiejszego rozmówcy.
Spodziewałam się więc czegoś podobnego: "E tam, za długo jestem w tej branży, żeby nie wiedzieć, że to wszystko wyleci" – myślałam sobie trochę znudzona tymi rytuałami w mojej pracy.
I teraz dostaję autoryzowane wypowiedzi firmy i czytam. I jak wół stoi tam:
"Zdania i opinie odnośnie roli związków zawodowych i ich wpływie na firmy są na naszym rynku podzielone i nie ma na tym gruncie konsensusu. Należy również mieć na uwadze, że kultura związków zawodowych w Polsce nie jest tak rozwinięta jak w innych krajach".
Oni naprawdę tak napisali.


Z_życia_dziennikarki_piszącej_o_związkach_zawodowych

Źródło
Opublikowano: 2017-10-05 14:23:15