Celem uniknięcia tego rodzaju nieuczciwości przedstawię najpierw moje wyznanie w

Piotr Ikonowicz:


Celem uniknięcia tego rodzaju nieuczciwości przedstawię najpierw moje wyznanie wiary. Wiary, bo choćbyśmy nie wiem jak wytężali potęgę naszego umysłu nakazy moralne są takiej natury, że to, żeby były tym, czym są, nakazami właśnie, nie można ich uzasadniać, usprawiedliwiać za pomocą jakichś praktycznych, utylitarnych funkcji, argumentów.
Jako osoba niewierząca, mam w sobie mnóstwo wiary. Wiary w możliwości twórcze, ale i moralne człowieka, będącego celem i źródłem wszelkich wyznawanych przeze mnie wartości. Kant utrzymuje, że powinniśmy działać tak, żeby każdego człowieka traktować jak cel sam w sobie . Bertrand Russell uważa, że aby pogodzić ową Kantowską zasadę ze sprawiedliwą etyką władzy politycznej działającej na rzecz dobra wspólnoty, można interpretować ją szerzej. Nie chodziłoby tu, zatem o traktowanie każdego człowieka jako dobra absolutnego, ale że przy podejmowaniu działań wpływających na wielu ludzi należy ze wszystkimi liczyć się na równi. Przy tej interpretacji – dowodzi Russell – zasadę tę można uznać za regułę kładącą moralne podstawy pod demokrację. To Russellowskie ciągnięcie Kanta ku socjalizmowi obrazuje największy dylemat lewicy rozpięty między próbą upodmiotowienia człowieka wyalienowanego przez cywilizację rynku i transakcji, a historyczną misją uszczęśliwienia ludzkości. Jak służyć ludzkości nie wyzbywając się człowieczeństwa? – Oto jest pytanie.
Bardzo pięknie pisze o tym dylemacie Jan Strzelecki: „Pierwszym z przeżyć i poznań, wywołujących dążność do podkreślenia głębokiego humanistycznego nurtu w ruchu socjalistycznym, było ujrzenie w nim – jakby na nowo – ludzkiej, nie tylko robotniczej sprawy, a raczej sprawy ludzkiej w sprawie robotniczej. To jest – pozornie – niewątpliwy truizm. U większości wybitnych pisarzy socjalistycznych znaleźć można wypowiedzi podkreślające związek tych dwu spraw. Proletariat wprowadzić ma przecież ludzkość w krainę szczęścia i wolności. Ale ludzkość występuje w tym ujęciu jako abstrakcyjna, wyidealizowana istota, nie jest zbiorem konkretnych ludzi, lecz wyobrażeniem wyabstrahowanych cnót. Jest uciśnioną księżniczką w historiozoficznej bajce. A z historiozoficznymi bajkami czas skończyć, bo tylko zasłaniają rzeczywistość. Nie chodziło, więc nam o ludzkość, chodziło o żywych ludzi, naszych przyjaciół, naszych towarzyszy pracy, znajomych z różnych zespołów okupacyjnego okresu – wreszcie o nas samych.

Źródło
Opublikowano: 2012-12-19 11:45:25