Głosuj na najsilniejszego!

Piotr Ikonowicz:

Głosuj na najsilniejszego!
2011-10-07 12:12:32

Głosuj na najsilniejszego, on ci dopiero porządnie dokopie. W końcu to osiłek. Jeżeli jest ci dobrze głosuj na obóz rządowy. PO i PSL zrobią ci jeszcze lepiej. Jeżeli jednak latem musisz dorabiać zbieractwem grzybów i wszelkiego runa leśnego, to pamiętaj, że przy autostradach nie wolno tych rzeczy sprzedawać. Dylematy, które przed nami kibicami stoją są poważne. Jak wygra Kaczor to Tusk dostanie dożywotni zakaz stadionowy i to jest piękne, ale za to nie będziesz mógł na meczu legalnie walnąć browca. Analogia z kibicami jest bardziej trafna niż myślisz. W końcu my się tylko przyglądamy, a mecz, bramki i kasa za transfery jest ich. Kibic z dala się nie… wtrąca.
Wiele mówi się ostatnio o łamaniu praw obywatelskich. Ale i tu widać światełko w tunelu. Sejm rzutem na taśmę zlikwidował prawa lokatorskie i prawo dostępu obywateli do informacji publicznej, dzięki czemu sprawa się wyjaśniła. Im mniej praw tym mniej łamania. Bo, żeby łamać, trzeba mieć co. Tomasz Lis zapytał w telewizji Kaczora o pistolet, o Angelę Merkel, o bandziora „Starucha”, Macierewicza, w myśl zasady rządzącej debatą publiczną i reklamą : „Osram i wszystko jasne”.
Donald ma złamane serce. To nieodwzajemniona miłość do futbolu tak na niego działa. Więc obiecuje, że jak mu tylko pozwolimy, to to będzie jego ostatni raz. Jak dziecko, które prosi, żeby jeszcze raz włączono karuzelę. A Kaczor? Kaczor jest uśmiechnięty od ucha do ucha. Zupełnie tak jak gdyby sam widok przerażonego premiera sprawiał mu dziką radość. Może wygra, może przegra, ale tej dzisiejszej radochy nikt mu nie odbierze. Jego hasło wyborcze okazało się tak nośne, że przeczytałem wczoraj na autobusie: „Twój kot też zasługuje na więcej – żwirek numer 1 na rynku”. Rynek nie śpi i przedsiębiorcy wykorzystują kampanię PiS do lansowania czegoś, na co każdy polski kot chętnie nasika.
W tej sytuacji coraz trudniej się zorientować na kogo właściwie głosować, skoro sondaże mówią jedno, a mowa ciała skulonego w obawie przed ciosem premiera, drugie. Z pomocą przyjść mi może szmonces: „ Pewien obywatel starozakonny w środku bitwy krzyczy – Niech żyją nasi! A kto? Pyta drugi. No jak to kto? No ci co zwyciężą!”
Minę zwycięzcy ma za to Janusz Palikot, który jadąc w górę mija jadącego w dół Napieralskiego. Facet od kilku lat robi sobie jaja. Ale największe jajo polega na tym, że milioner i niedawny kumpel Tuska jak tylko ogłosił się lewicą, kibice uwierzyli. Nie żebym miał pretensję. Powodem do zmartwienia byłoby gdyby został np. faszystą. Każdy ma prawo do zmiany poglądów, zwłaszcza gdy jest to zmiana na lepsze. Lewica była zawsze biedna, a teraz na naszą stronę przeszło ileś tam milionów złotych zarobionych na prywatyzacji. Mam tylko cichą nadzieję, że jak spełni swoją groźbę i uratuje Tuska przed utratą władzy, to jako wicepremier nie przestanie robić sobie jaj.
Do Business Center Club mam wielki szacunek. Zawsze mówili, że będą dokopywać ludziom pracy i słowa dotrzymywali. Nie dziwota więc, że Grzegorz Napieralski dążący to poprawy własnej wiarygodności z nimi właśnie zawarł pakt przedwyborczy. Wkurzyło to Vincenta Rostowskiego, który nawinie myślał, że biznes to naturalny partner liberałów, a nie rozdającej czerwone jabłka lewicy. Młody przesiąknięty spiskową wizją dziejów aktywista Sojuszu oznajmił mi wczoraj poważnie, że jest „zlecenie” na SLD. Nie zauważył biedak, że „cynglem”, którego do tej roboty wynajęto jest sam Grzegorz Napieralski. Cóż, najciemniej bywa pod latarnią.
Jak zwykle w czasie kampanii do kanonu perswazji agitacyjnej należą przednie brednie poobiednie. Wszyscy więc obniżą nam podatki, żeby tym więcej wydać na zaspokojenie rosnących potrzeb ubożejącego społeczeństwa. Miliony zatrudnionych na czarno nędzarzy, bezrobotnych bez prawa do zasiłku dowiedziało się w ramach kampanii PJN, że dla dobra polskich rodzin będą płacili mniejsze podatki od swoich nieistniejących lub i tak z racji poruszania się w szarej strefie, nie opodatkowanych dochodów. Politycy łaskawie zostawią biedakom pieniądze w kieszeni, jak gdyby nie wiedzieli, że w tych kieszeniach jest już tylko płótno.
Bajko ty moja. I pomyśleć, że ten rozpasany, rubaszny bezpieczny seks 9 października dobiegnie końca. I ci, co wygrają będą przez kolejne cztery lata nas posuwać już bez kampanijnego uśmiechu na ustach.


Źródło
Opublikowano: 2013-05-04 07:40:04

Thatcher – niestety nie odeszła

Piotr Ikonowicz:

Thatcher – niestety nie odeszła
Strzelające na Trafalgar Square korki od szampana nie przesłonią faktu, że oparty na chciwości, upiorny świat, który stworzyła Margaret Thatcher przez 11 lat swoich rządów, nie odszedł w niebyt wraz z nią. Kurczące się, na szczęście, grono akolitów żelaznej damy wciąż powtarza: „Gdyby tylko młodzi ludzie wiedzieli, w jak koszmarnym stanie była Wielka Brytania w latach 70-tych zrozumieliby, dlaczego konieczne było pozbawienie pracy milionów ludzi, zniszczenie całych gałęzi przemysłu oraz przekazanie miliardów w ręce zamożniejszej części społeczeństwa.” Mało kto jednak dzisiaj uświadamia sobie, że przeciętny wzrost gospodarczy w latach 70-tych wynosił 2,4 proc. czyli prawie dokładnie tyle samo co w „słonecznej” erze thatcheryzmu lat 80-tych. W spadku po erze potężnych związków zawodowych, dług publiczny, który odziedziczyła Thatcher, wynosił 45 proc. PKB, aby w wyniku jej rządów i rządów jej neoliberalnych kontynuatorów, wzrosnąć w 2013 do 138 proc. U progu jej rządów w 1979 roku bezrobocie wynosiło 7.9 proc., aby w szczytowym okresie panowania żelaznej damy osiągnąć poziom 11.9 proc. w 1984 roku. Polityka obniżania podatków od firm, z 52 proc. do dzisiejszych 20 proc., nie osiągnęła więc dwóch głównych celów: uzdrowienia finansów publicznych i spadku bezrobocia.
Głównym efektem złamania siły związków zawodowych, prywatyzacji i niesprawiedliwego systemu podatkowego było zwiększenie poziomu rozwarstwienia. Dziś 10 proc najbogatszych Brytyjczyków posiada majątek 100 razy większy niż 10 proc. najuboższych i jest to rozwarstwienie dwukrotnie wyższe od średniej europejskiej. Dlaczego Margaret Thatcher wysłała na bezrobocie 193 000 górników i zamknęła 80 proc. kopalń węgla kamiennego w kraju? Bo były nierentowne? Nie, bo stanowiły o politycznej sile ruchu związkowego i lewicy brytyjskiej. O tym, że kierowała się w tej sprawie względami politycznymi, a nie ekonomicznymi, napisała w końcu sama. Kilka lat po odejściu Thatcher od władzy, przywódcę strajków górniczych zaczepiali brytyjscy mieszczanie, typowi przedstawiciele klasy średniej, która ongiś ochoczo poparła Thatcher przeciw górnikom. I mówili: „Sorry, sir Arthur, myliliśmy się, a to pan miał rację”. Wielcy ludzie odciskają swoje piętno na naszym życiu: dobrzy jak Ghandi – dobre; źli jak Thatcher – złe. Neoliberalny koszmar trwa.


Źródło
Opublikowano: 2013-05-03 10:36:22