Chciwość – etyka biznesu

WOJNA TO POKÓJ, WOLNOŚĆ TO NIEWOLA, IGNORANCJA TO SIŁA, takie hasła ujrzał Winston Smith Orwellowski bohater „Roku 1984” na fasadzie Ministerstwa Prawdy. Hasła te szokują, bo są sprzeczne z logiką i moralnością każdego praktycznie społeczeństwa. Gdy jednak oglądam programy biznesowe (to nowa nazwa gospodarki) , których do znudzenia próbuje się nam wmówić, że CHCIWOŚĆ JEST DOBRA, potwierdza się moja głęboka obawa, że ideologowie nowego wspaniałego świata poszli śladem totalitarnego wzorca ogłupiania poprzez powtarzanie oczywistych absurdów tak często aż staną się prawda, której nikt odważy się podważyć. Stalinowska propaganda, którą w swojej wizji opisywał Orwell miała uzasadnić wszechwładze partii – wielkiego Brata. Propaganda współczesnego kapitalizmu uzasadnia rosnącą władzę bogacącej się mniejszości kosztem coraz bardziej spauperyzowanych mas. Metoda ta polega na całkowitej kontroli nad świadomością jednostki tak aby bez szemrania akceptowała ona swój marny los i wierzyła, że wszelkie doznane niepowodzenia wynikają z winy tego kto przegrywa. Zasadniczą rolę odgrywa tu proces myślowy identyfikowania się z tymi, którzy dzięki chciwości i brakowi skrupułów wspięli się na szczyt i braku poczucia wspólnego losu i utożsamienia z podobnymi do siebie biedakami. Człowiek, który dowiaduje się już w szkole na lekcjach Podstaw Przedsiębiorczości, że bieda jest wynikiem nieudolności, bezrobotni to po prostu lenie, zaczyna gardzić sobą i tym bardziej sobie podobnymi ofiarami systemu, w którym dbałość wyłącznie o swoje jednostkowe interesy jest niepodważalnym dogmatem.
Wśród pojęć szczególnie dziwacznych i przerażających znajduje się lansowana ostatnio w mediach Etyka Biznesu. Ten oczywisty oksymoron (pojęcie wewnętrznie sprzeczne jak jasna ciemność czy gorący lód), jest po kryzysie wywołanym bezprecedensowym pokazem chciwości i braku wyobraźni sektora finansowego w Stanach Zjednoczonych, próbą odbudowy zaufania do spekulantów, za których rozpasanie musieli ostatnio tak słono płacić podatnicy nie tylko w USA, ale i w Europie. Przy okazji komentowania nowego filmu Oliviera Stone’a o nowojorskiej giełdzie krytycy filmowi z zachwytem zauważyli, że pewien aktor hollywoodzki nie tylko pozwala producentom filmów zbijać kasę, ale sam „zainwestował” na giełdzie 20 000 dolarów, aby w krótkim czasie wzbogacić się o 400 000 dolarów. Ten akt czystej spekulacji, który nazwano inwestycją, wydał się dziennikarzom polskiej telewizji godny najwyższego podziwu. Tymczasem etyka ludzka w odróżnieniu od etyki biznesu każe mieć pewność, że na końcu spekulacyjnego łańcucha jacyś biedni ludzie musieli zapracować na te pieniądze, że po prostu wyjęto je z ich kieszeni włożono do kieszeni tzw. inwestora. Jest to tym bardziej komfortowe im mniej spekulant (inwestor) wie o swoich ofiarach., To nie on wydłużał im czas pracy czy obniżał wynagrodzenie. Pieniądze krążyły w rytmie elektronicznych impulsów po świecie tak szybko, że nikt nigdzie nie zdążył wbić łopaty w ziemię by rozpocząć jakąkolwiek inwestycje. Przedstawiciele etyki biznesu twierdzą, że nie ma darmowych obiadów, że za wszystko co konsumujemy ktoś płaci. Wypada się zgodzić. Za zyski spekulantów płacą ludzie, którzy żyją z trudem od pierwszego do pierwszego. To oni fundują te homary i ferrari.
Im większe bogactwo jest skoncentrowane w rękach coraz mniej licznych członków elity, tym większa też następuje koncentracja władzy w środkach przekazu. Dopóki płace ludzi pracy rosły wolniej niż zyski posiadaczy kapitału, uzasadniano to tym, że mimo wszystko rośnie siła nabywcza tych na dole. Od dłuższego jednak czasu siła nabywcza płacy roboczej pozwala na zaspokojenie coraz mniejszej liczby potrzeb pracownika i jego rodziny. Wiele osób podejmuje dziś w Polsce zatrudnienie, które pozwala im jedynie wolniej się zadłużać, bo płaca robocza nie pozwala na równoważenie domowych budżetów. Odmowa podjęcia takiej pracy kończy się szybszym wykluczeniem społecznym. Jej podjęcie jedynie opóźnia proces wykluczenia. Przez długi czas ci, którzy nie mogli pokryć wydatków na zapłacenie rachunków i utrzymanie rodziny z płacy roboczej, otrzymywali pomoc państwa. Innymi słowy w wyniku redystrybucji dochodów, bogatsi obywatele musieli się złożyć na równoważenie budżetów domowych najbiedniejszych. Dziś jednak, kiedy elementem panującej ideologii jest przede wszystkim chciwość, a biednych przybywa w zastraszającym tempie, obniża się podatki. To powoduje rosnący finansów publicznych. Więc tnie się wydatki socjalne, aby zrównoważyć budżet. Przedkłada się równowagę budżetu państwa nad równowagę budżetów domowych.
Próby oprotestowania tego jawnie krzywdzącego sposobu podziału dochodu narodowego, który mimo kryzysu w Polsce przecież rośnie, piętnowane są jako postawa roszczeniowa i populizm. Jej rzecznicy nie są dopuszczani do debaty publicznej w mediach. A przecież dzisiejsze zwykłych ludzi są naprawdę bardzo skromne. Chcą zwyczajnie przetrwać. W tym celu musieliby się jednak zorganizować. A to wymaga, aby przestali wierzyć w to, że chciwość jest dobra. Dziś zmasowana propaganda elit czyni nie do pomyślenia nie tylko jakąkolwiek alternatywę wobec systemu, ale nawet to, że kapitalizm jest reformowalny.

Ikonowicz


Źródło
Opublikowano: 2014-01-30 06:59:40