Jesteśmy ostatnio krajem tak wyrwanym z wszelkiego kontekstu, że choć trzęsę się ze złości myśląc o tym, w sumie wcale a wcale nie dziwi mnie że:
1) 95 proc. osób pobierających emeryturę minimalną lub bez prawa do emerytury, to kobiety. Nikogo to nieobchodzi.
2) Kiedy cały kontynent podniósł wiek emerytalny – zazwyczaj do 67 lat – my jako kurza twarz jedyni obniżamy go dla kobiet do 60 lat.
3) Co spowoduje, że zamiast prognozowanych 20 proc. kobiet pobierających minimum lub nic, w tej sytuacji znajdzie się 40 proc. kobiet.
4) Ministerstwo rodziny i pracy twierdzi, że w Europie w wielu krajach wiek emerytalny kobiet jest niższy i na poparcie swojej tezy wylicza państwa, w których jest równy.
5) A Piotr Duda podsumowuje, że pobieranie minimum lub nic to "przywilej", "nieprawdziwy problem", wreszcie, droga kobieto, zasłużyłaś na to, bo pełnisz "wyjątkową rolę w społeczeństwie". Poziom tej argumentacji też mnie nie dziwi, bo nie istnieją argumenty za wcześniejszymi emeryturami kobiet. No nie ma ich i już.
6) A resort jeszcze dorzuca w swoim stylu: taka "polska tradycja".
I nie, nie jest tak, że kobiety leżą, a potem się dziwią. Np. teraz aktywnych zawodowo jest 7,7 mln kobiet i 9,5 mln mężczyzn.
Resort pracy i 'Solidarność’ walczą z Komisją Europejską o przywilej głodowej emerytury dla kobiet
Zdaniem szefa 'S' Piotra Dudy sprawa niższych emerytur kobiet nie jest palącym problemem. Resort pracy w obronie niższego wieku emerytalnego dla kobiet powołuje się na przykłady państw, w których wiek ten… już zrównano. Tymczasem po obniżeniu wieku emerytalnego co druga z nas będzie pobierać emery…
Źródło
Opublikowano: 2017-08-10 10:35:18