www.weimaranus.pl

Gazeta.pl pisze o nowym pomyśle premiera Morawieckiego, który zawiera liczne koncesje na rzecz "małego biznesu". Czytam, czytam i myślę sobie – klasyka. Niższe podatki, uproszczenie procedur. Jak wiemy, przedsiębiorcy są najbardziej uciśnioną grupą społeczną i dlatego każdy rząd, jakoś stara się im ulżyć w ciężarze żywota. Ale nagle bach i widzę "ograniczenie obowiązku przeprowadzania szkoleń okresowych BHP dla pracowników zatrudnionych na stanowiskach o najniższych wskaźnikach wypadkowości i warunkach środowiska pracy w których występują najmniej szkodliwe czynniki dla zdrowia". No i mnie powaliło. Bo to rozwiązanie to pozbawianie pracowników prawa do wiedzy o zasadach BHP. Zakładam, że praca biurowa będzie łapała się na niską wypadkowość. Moja druga, czy trzecia praca etatowa spotkała się kilka lat temu ze szkoleniem BHP z prawdziwego zdarzenia. Dowiedziałem się jak powinien być ustawiony monitor względem sylwetki ciała i jak prowadzić krótkie ćwiczenia w przerwach w pracy przy komputerze. To szkolenie uświadomiło mi, jako młodemu wówczas pracownikowi, jak nie stracić wzroku i nie zniszczyć sobie kręgosłupa. Zastanawiam się dlaczego pan Morawiecki chce polskim pracownikom tę wiedzę zabrać, szczególnie że koszt szkolenia BHP jest naprawdę śmieszny, jeżeli ktoś decyduje się zatrudniać pracownika.
I na koniec wątek logiczny. Dlaczego dużych firm mają takie szkolenia przechodzić, a ci zatrudnieni u "małych podatników" już nie? Do tej pory szkolenie organizowano, by pracowników chronić przed ryzykami wypadków w pracy i chorób zawodowych. Teraz będą oni mieli dostęp do tej wiedzy w zależności od wielkości obrotów podmiotu zatrudniającego. Im mniejsza firma – tym mniej praw pracowniczych? I jak się to ma do tego polityka zrównoważonego rozwoju, o której tyle mówi Morawiecki?

www.weimaranus.pl

Źródło
Opublikowano: 2017-09-29 21:26:45