Z CYKLU WOLNY RYNEK A DYSKRYMINACJA. Tydzień temu opublikowałem w „Dzienniku Gazecie Prawnej” tekst o prostym przesłaniu: nie mamy żadnego poważnego problemu społecznego z poprawnością polityczną, mamy za to ogromny problem z dyskryminacją. Jako przykład podałem sytuację kobiet w świecie kina. Przytoczyłem badania, z których wynika, że tylko 30% ról mówionych jest obsadzanych przez kobiety, a zaledwie 5% filmów zostało przez nie wyreżyserowanych (dane dotyczą 100 najlepiej zarabiających każdego roku filmów w USA). Znaczące jest to, w jaki sposób niektóre osoby próbowały bronić tych nierówności. Uzasadniały je za pomocą ekonomicznego języka odwołującego się do wolnorynkowych dogmatów.
W filmach występuje mniej kobiet niż mężczyzn? Najprawdopodobniej konsumenci, czyli widzowie wolą oglądać facetów na ekranie. Tak mało kobiet reżyseruje filmy? Najwyraźniej nie są one równie mocno zainteresowane robieniem kariery reżyserek jak mężczyźni. Tak odpowiadano na artykuł. To idealny przykład ślepej wiary w obiektywność mechanizmów wolnorynkowych. Jeśli w społeczeństwie pojawiają się nierówność, muszą być ona wynikiem działania wolnego rynku, czytaj: wynikiem swobodnych decyzji poszczególnych osób. Tak rozumują ludzie wyznający tę wiarę.
Problem polega na tym, że to bzdura. Nie trzeba być specjalistą od marketingu, żeby wiedzieć, że sprzedawcy nie tylko odpowiadają na zapotrzebowanie klientów, ale także je kształtują. Mało jest towarów, które nadają się do modelowania upodobań odbiorców tak dobrze jak twory popkultury. W dodatku naiwnością byłoby sądzić, że decydenci – a w przypadku Hollywoodu są to w większości biali faceci – nie kierują się także własnymi przesądami i krótkowzrocznymi interesami. W zeszłym roku do kin wypuszczono „Ligę Sprawiedliwości” w niedorobionej wersji, ponieważ kilka osób z zarządu Warner Bros chciało mieć lepsze wyniki finansowe za 2017rok, żeby otrzymać bonusowe wynagrodzenie.
Równie naiwna jest wiara w istnienie prostej zasady „Jak chcesz być reżyserką filmów, to będziesz, jak nie chcesz, to nie będziesz”. Prawda jest taka, że od dziecka chłopcy i dziewczynki są warunkowani do interesowania się różnymi ścieżkami kariery. Było to wielokrotnie udowadniane, choćby na przykładzie tego, jak konstruuje się podręczniki szkolne. Kiedy zaś jakaś kobieta zdecyduje się wbrew stereotypom wybrać „męski” zawód, to musi liczyć się z tym, że będzie postrzegana jak intruz, któremu nie można w pełni zaufać. Po ostatnich doniesieniach z Hollywood chyba nikt rozsądny nie ma wątpliwości, że nie jest to przyznaje środowisko pracy dla kobiet.
Jednym z największych mitów współczesnego świata jest przekonanie o obiektywności procesów wolnorynkowych – o tym, że to wszystko zależy od decyzji poszczególnych osób. Trzeba nieustannie przypominać, że to bujda. Jeśli ktoś sądzi, że jest zupełnie wolny od kulturowych przesądów własnego społeczeństwa, popełnia błąd naiwności. Jeśli w dodatku wierzy w to, że może w ogóle istnieć coś takiego jak wolny rynek, na którym każdy ma takie same szanse, to znaczy, że jest naiwny podwójnie. Rynek zawsze będzie kształtowany i kontrolowany przez najsilniejszych. Jeśli nie ma nad nimi żadnej demokratycznej kontroli, żadnych regulacji i presji społecznej, to będą oni robili to, co im się podoba. Po prostu. Tak właśnie jest w świecie filmu. Jeśli coś się zmienia na lepsze, to nie w wyniku działania spontanicznych sił rynkowych, lecz dlatego, że są ludzie, którzy na różne sposoby walczą z dotychczasowym stanem rzeczy.
Źródło
Opublikowano: 2018-02-24 11:40:49