Kto by pomyślał, że na rozmowy z pracownikami i pracownicami – zamiast nawiedzonego, stosującego metody siłowe i obrażonego na kodeks pracy, ustawy i cały świat prezesa – wystarczy wysłać kogoś normalniejszego i już, czmych!, spór cudownie z gargantuicznego kurczy się do rozmiarów co najwyżej średnich.
Jak się nie zakończą rozmowy związków z PLL LOT w poniedziałek, największym skandalem będzie, jeśli prezes Milczarski, pomimo bezprecedensowego spartolenia swojej roboty, jednak zostanie na stanowisku.
Jak również: jak się nie skończą, stała się rzeczy ważna niesłychanie: strajkujący w PLL LOT pokazali obrazowo, z czym (czy raczej: kim) na co dzień mierzą się związkowcy i związkowszczynie, po co te związki, po co związkowa ochrona i solidarność.
Za to – jako osoba bezskutecznie propagująca tę wiedzę – bardzo dziękuję. Od teraz będzie mi po stokroć łatwiej!
Źródło
Opublikowano: 2018-10-27 11:50:15