Tęczowy Piątek stał się dla niektórych okazją do podzielenia się własną podłością. Prym wiódł ksiądz Janusz Chyła, który zestawił społeczność LGBT z nazistami. I łatwo to zbyć stwierdzeniem o typowych odchyłach w polskim Kościele. Ale problem jest głębszy. Bo to nie są odchyły, ale prosta konsekwencja konserwatywnej edukacji wdrażanej w Polsce od lat. Przecież te wszystkie ciągi myślowe w rodzaju „nazizm = marksizm = poprawność polityczna = LGBT” są na porządku dziennym wśród naszej prawicy. Weźcie sobie do ręki Powszechną Encyklopedię Filozofii wydaną w Lublinie. Spójrzcie na niepozorne hasło „postmodernizm”, którego autorem jest Henryk Kiereś, profesor z KUL-u. Dowiecie się z niego, że postmodernizm, marksizm, nazizm i liberalizm – wszystkie mają źródło w ideologii socjalistycznej, która z kolei wzięła się z filozofii modernistycznej. Czyli generalnie wszystko to wina Kartezjusza. I to jest hasło encyklopedyczne, napisane na serio. Podobne rzeczy przeczytacie w książkach konserwatywnych idoli, takich jak Ryszard Legutko i Agnieszka Kołakowska. Ten potworny szowinizm i ksenofobia, te wszystkie głupoty o feminazistkach, które wylewają się z Internetu czy z naszych ulic, mają swoje źródła w szacownych gmach uniwersyteckich. Nie są wymyślane przez „mityczny ciemny lud”, ani nawet przez niedouczonych księży, lecz przez ludzi z tytułami profesorskimi. I to pokazuje nie tylko źródła, ale i skalę problemu.