Zimny dyżur

Zimny dyżur

Odwiedził nas w Kancelarii pan Ryszard Eberhart z Olsztynka. Przyjmowaliśmy w warunkach spartańskich, bo wprawdzie zdążyliśmy już uzbierać i zapłacić rachunek za prąd, ale pracownicy elektrowni wciąż zwlekali z podłączeniem energii, a lokal KSS jest ogrzewany elektrycznością. Dziadek pana Ryszarda, Ludwik stracił w 1945 całe niespełna 50-hektarowe gospodarstwo rolne, bo uznano go za volksdeustcha. Tymczasem w 1948 roku odbył się proces, w którym go od zarzutu „przystąpienia do narodowosci niemieckiej” uwolniono. Zanim jednak do tego doszło pan Luwidk zdążył odwiedzić niejedno stalinowskie więzienie. Odmowa podpisania reichslisty wymagała dużej odwagi. Za tę odwagę zapłacił całym majątkiem i więzieniem. A latach gdy jego wnuk wytoczył Skarbowi Państwa proces o odszkodowanie, sąd nie tylko powództwo oddalil, ale przysądził mu 30 000 zł kosztów zastępstwa procesowego, czyli wynagrodzenia dla adwokata, który reprezentował państwo polskie w tym propcesie. Panu Ryszardowi nie chodzi bardzo odszkodowanie jak o oczyszczenie dobrego imienia dziadka i całej rodziny. W tej polskiej, patriotycznej rodzinie o niemieckich korzeniach na uwagę zasługuje też fakt, że jeden z synów dziadka Ludwika, Adolf Eberhart służyl w wojsku polskim przed wojną i wziął udział w kampanii wrześniowej. Obiecaliśmy podjąć kroki by sprawą zainteresować raz jeszcze Instytut Pamięci Narodowej, który zbyt pochopnie naszym zdaniem dochodzenie w sprawie Ludwika Eberharta umorzył.

Na tym samym „zimnym” dyżurze przyjąłem panią Danutę, której, mimo inwalidztwa, komornik z Łodzi zajął całą rentę i zostawił na życie zaledwie 1.30 zł. Przeprowadziłem dość niemiłą rozmowę z sekretarką kancelarii komorniczej, która nie bardzo chciała nas umówić z komornikiem na tzw. wysłuchanie dłużnika. W końcu jednak udało mi się ją przekonać, że nasze spotkanie jest w interesie komornika, który już złamał prezepisy i może albo naprawić swój błąd albo ponieść konsekwencje, które pod rządami nowej ustawy o komornikach mogą być poważne.

Na koniec dyżuru trafił do nas Rusłan, działacz społeczny, który pomaga zatrudnionym w Polsce swoim rodakom z Ukrainy. Przyszedł z prośbą o interwencję w sprawie niejakiego Michajły K., którego deportowano zanim dobiegła końca procedura odwoławcza w sprawie tymczasowego pobytu. Doszło do tego, że Michajło został wezwany do osobistego stawiennictwa w urzędzie mimo że od dłuższego czasu był już deportowany na Ukrainę. Takie traktowanie ludzi, którzy swą pracą wspomagają naszą gospodarkę może tylko przyspieszyć ich wyjazd do Niemiec, na czym chyba naszym władzom nie zależy? Wreszcie pod koniec dyżuru, czterech godzinach dygotania z zimna doczekaliśmy się na montera, który podłączył prąd. Zapraszamy w przyszły czwartek.

Piotr

Źródło
Opublikowano: 2019-01-23 13:10:27