Jeśli wciąż najbardziej aktualnym, deklarowanym przez rząd celem 500+ jest walka z ubóstwem – szczególnie wśród dzieci –

Jeśli wciąż najbardziej aktualnym, deklarowanym przez rząd celem 500+ jest walka z ubóstwem – szczególnie wśród dzieci – to jest to dość droga impreza:

> bo 37 proc. środków z programu Rodzina 500+ trafia do (relatywnie) ubogich rodzin

> żeby zlikwidować ubóstwo skrajne dzieci, wystarczyłoby 12,4 proc. budżetu programu

> zaś 1,5 mld zł rocznie kosztuje wsparcie z programu dla gospodarstw domowych z dochodem powyżej 2 tys. zł na głowę. Czyli – jak na Polskę – zamożnych.

Po zmianach – rozszerzeniu programu na pierwsze dzieci – zmieni się struktura beneficjentów: do tej pory gros środków trafiało do 30 proc. najuboższych rodzin. Od lipca największa pula wesprze średnio zamożne domy – wynika z przedstawionego dziś raportu, którego twarzą, z nieznanych mi powodów (choć z pewnością jakiś był), został Leszek Balcerowicz. O jego legitności świadczą jednak wspaniałe autorki i autorzy: Iga Magda, Joanna Tyrowicz, prof. Irena Kotowska, Michał Brzeziński, Michał Myck – czyli najlepsi z najlepszych zajmujących się polityką społeczną.

A do tego dezaktywizacja zawodowa 100 tys. kobiet, z którą można by usiłować dilować, ale rząd uważa, by było to zasadne. A do tego oderwanie od reszty systemu wsparcia rodzin – zasiłków i ulg. W efekcie możesz radzić sobie świetnie i być beneficjentem, możesz prząść też kiepsko – i musieć udowadniać państwu, że z zawrotnym dochodem w wysokości tysiąca z hakiem 500+ Ci się należy. Ale rząd systemu nie ma ochoty przejrzeć i zracjonalizować. A do tego brak działań legislacyjnych na rynku pracy, które mogłyby zniwelować negatywne skutki programu.

Mamy świadczenie 500+ i możliwe trzy doń podejścia:
1) Na "Kto chwali ten z policji"
2) Na Ryszarda Petru, czyli wstyd nam wypowiadać swoje poglądy wprost, sięgamy więc po analogie, np.: "Likwidacja 500+ pozwoliłaby na zwolnienie z PIT-u wszystkich przedsiębiorców"
3) Na ludzi tolerujących dysonans poznawczy: "Skoro wydajemy duże środki, oczekujmy dobrych wyników".

Gdyby zrzucić z samolotu 24 mld zł, z pewnością część środków także niechybnie złapie kilku potrzebujących. Czy jednak takiej polityki społecznej – w kraju, w którym nauczycielka czy fizjoterapeuta w publicznym szpitalu zarabiają 1,7 tys. zł na rękę – oczekujemy od rządzących?

Bo z taką niefrasobliwością, z jaką politykę społeczną tworzy PiS – chwytliwie nazywając produkt marketingowy zwany szumnie programem społecznym i dopasowując cele, które program ów ma realizować, ad hoc – robią tego żadne kraje, od których jest czego i warto się uczyć. Nawet Niemcy z całą swoją nadwyżką budżetową, nawet tryskająca ropą Norwegia.

Źródło
Opublikowano: 2019-05-07 18:22:44