Rzadko czytam "Gazetę Wyborczą" w postaci papierowej, czyli w takim staroświeckim układzie spod znaku "co

Remigiusz Okraska:

Rzadko czytam „Gazetę Wyborczą” w postaci papierowej, czyli w takim staroświeckim układzie spod znaku „co jest obok czego”. Ale traf chciał, że w weekend przeczytałem właśnie taką jej postać, a był to numer z odkurzeniem starego hasła „Nie ma wolności bez solidarności”.

Piękne hasło, właśnie tak jest, nie ma wolności i nie ma powszechnej troski o wolność w zbiorowości, która składa się z jednostek o wdrukowanym egoizmie, szczutych na siebie nawzajem o „przywilej” (czyli godną pensję, dobrą pracę, emeryturę pozwalającą przeżyć spokojnie itd.), portretowanych jako roszczeniowe nieroby i homo sovieticusy, które po wywaleniu z fabryk, mieszkań czy PGRów nie założyły spółki akcyjnej i nie dostały pierwszego miliona od tatusia, jak pan Kulczyk. W takim społeczeństwie koniec końców zanika też wolność, bo nie ma troski o wolność, gdy brakuje godności i chleba.

Tak, nie ma wolności bez solidarności. A „Gazeta Wyborcza” wielbiła i głosiła wolność uprzywilejowanych i brak solidarności ze słabszymi – przez długie lata, jako czołowy organ takiej ideologii.

Ktoś powie, że lepiej późno niż wcale, znaczy się lepiej już nie być liberalnym łajdakiem niż wciąż nim być. Pewnie, że lepiej. To zróbcie to.

Bo we wspomnianym numerze opatrzonym wspomnianym hasłem jest solidarność, owszem. Ze środowiskami LGBT. To dobrze, ja też chciałbym żyć w kraju, w którym ludźmi nie poniewiera się za orientację seksualną, miłość, życie po swojemu bez krzywdzenia innych. Ale solidarność jest wtedy, gdy dotyczy wszystkich słabszych, nie tylko tych, którzy akurat są w danym momencie do czegoś potrzebni tej czy innej gazecie, środowisku, partii, władzy itd. Co tym innym ma do zaproponowania solidarna „Gazeta Wyborcza”? We wspomnianym numerze nie było o tych innych ani słowa, o tych, których przez 30 lat III RP lżono, atakowano, wyszydzano, wyśmiewano z tych samych łamów, które teraz są ponoć solidarne. O tych, których zbiorczo i sloganowo możemy nazwać „ofiarami transformacji ustrojowej” i związanego z nią modelu gospodarczego. To są setki tysięcy ludzi, miliony.

A przepraszam, poświęcono im we wspomnianym numerze nieco miejsca. Witold Gadomski, mastodont prymitywnego liberalizmu gospodarczego, odpowiedzialnego za tysiące ludzkich tragedii, napisał był w tymże właśnie numerze GW, że firma Uber, słynąca z modelu biznesowego będącego forpocztą wyzysku jeszcze brutalniejszego niż dotychczasowy, jest OK.

Taka to jest ta solidarność solidarnych solidarystów. Taka, że się rzygać chce.

Źródło
Opublikowano: 2019-07-30 00:05:27