Piszę dla Krytyki Politycznej:

Jest taka rzecz, co do której powinni zgodzić się liberałowie, lewica i prawica. Chodzi o ograniczenie wpływów wielkich korporacji oraz zarządzających nimi miliarderów. Ich władza urosła bowiem tak bardzo, że zagraża współczesnym demokracjom. (…)

Gdy rozmawiamy o politykach, którzy naszym zdaniem gromadzą nadmierną władzę, nie pytamy przecież o ich zasługi i pracowitość. Nie zastanawiamy się nad tym, czy Jarosław Kaczyński był czy nie był pracowity. Nie pytamy o to, czy harował od rana do wieczora na swoją pozycję czy nie. Nie dumamy nad tym, czy każdy, gdyby tylko się postarał, mógłby zdobyć tak mocną pozycję w państwie jak on.

To wszystko jest nieważne, liczy się tylko jedno pytanie: czy jego władza, a zatem władza jego partii, nie są zbyt duże i czy nie naruszają w związku z tym podstaw państwa demokratycznego? Jeśli odpowiedź jest twierdząca, żadna pracowitość czy zasługi nie są w stanie tego przesłonić.

Kiedy jednak przechodzimy od polityków do biznesmenów, od przykładowego Kaczyńskiego do przykładowego Bezosa, to gdzieś po drodze gubimy tę demokratyczną intuicję. Gdybym doradzał jakiemuś geniuszowi zła, filmowemu łotrowi chcącemu objąć panowanie nad światem, to powiedziałbym bez wahania: jeśli przyszło ci działać w warunkach państwa demokratycznego, nie idź w politykę, rób karierę w biznesie.

Wielkim korporacjom i ich szefom nie tylko wiele rzeczy uchodzi na sucho. Mają wręcz rzeszę internetowych obrońców, którzy do ostatniego tchu będą bronili każdego centa miliarderów i każdego przywileju megakorporacji. Do tego grona należy zaliczyć także część dziennikarzy. Na przykład Witold Gadomski z „Gazety Wyborczej” i Sebastian Stodolak z „Dziennika Gazety Prawnej” mają na swoim koncie teksty, w których bronią rajów podatkowych.

„Bez rajów podatkowych państwo nie czułoby presji” – powiada Gadomski. Presji na co? Oczywiście na obniżanie podatków najbogatszym. To trochę tak, jakby powiedzieć, że są pożyteczni, bo wywierają presję, aby jeszcze bardziej uprzywilejowywać kierowców kosztem pieszych. Nie chcą zwalniać przed pasami? Trzeba znieść ograniczenia prędkości.

Peany na temat najbogatszych i najsilniejszych, które dziwiły już Adama Smitha, można znaleźć nawet w najmniej spodziewanych miejscach. Czytasz sobie tekst na portalu piłkarskim, niby poświęcony lidze hiszpańskiej, aż tu nagle się okazuje, że jego autor wyśpiewuje pieśń pochwalną na temat założycieli Google’a. Krzysztof Stanowski, bo o nim mowa, tak bardzo nie mógł przeżyć, że Unia Europejska chce ograniczyć monopolistyczne zapędy internetowego giganta, iż postanowił wpleść ten wątek do opowieści o hiszpańskiej La Lidze.

Polityk w państwie demokratycznym rzadko cieszy się takim komfortem. Bo nawet jeśli ma obrońców – zazwyczaj nie bezinteresownych ­­– to musi się też liczyć z zawziętymi krytykami, szczególnie gdy jego władza niebezpiecznie rośnie.

Miliarderom demokracja nie przeszkadza

Pisze Tomasz S. Markiewka.

Źródło
Opublikowano: 2019-10-31 08:55:45