Kolejny fragment trudności, z jakimi musimy się mierzyć w zajmowaniu się sprawami przemocy. Wczoraj wrzuciłam piękne przeprosiny Bartosz Sadulski. Są naprawdę piękne, tego im nie można odebrać. Ale nie ma tam ani słowa o winie. A wina jest konkretna.
Osoby, które poeta skrzywdził, są oburzone. Widzą w tym autopromocję i wykalkulowany marketing zamiast przeprosin. Sadulski pisze, że przeprosił wiele z nich osobiście. Ale widocznie nie te trzy, z którymi rozmawiała Joanna Lech. Gdy czytają o "przykrych sytuacjach", czują, że ich krzywda jest pomniejszana. Że są wymazywane.
Przecież poeta nie musiał przywoływać konkretnych osób, a nawet sytuacji, żeby przeprosić. Mógł się przyznać do obrzydliwych. krzywdzących komentarzy. Dotyków, które obrócił w żart. Sytuacji, które na pewno pamięta – podobnie jak kobiety, które skrzywdził. Nie wskazywałby ofiar, a jednak przyznawałby się do winy. Przepraszałby za zachowanie, a nie za "przykre sytuacje".
Dla mnie reakcja Sadulskiego była ważna. Po tygodniach hejtów, gróźb i telefonów od prawników potrzebowałam takiej reakcji. Dała mi wytchnienie. I pewnie nie tylko mi. Ale nie o nas tu przecież chodzi.
Najważniejsze są skrzywdzone przez niego osoby. I one nie zostały odpowiednio potraktowane. Czytają wykalkulowane akapity i pochwały działań mężczyzny w redakcji. Uniwersalne przeprosiny, które można by drukować i wrzucać po seksistowskich akcjach. Zero konkretów.
W przeprosinach nie może chodzić o to, żeby mężczyzna oczyścił sobie sumienie, poprawił wizerunek, dał pokaz swoich literackich umiejętności i stał się bohaterem. Chodzi o to, żeby kobiety poczuły się bezpieczniej.
Gdy więcej oklasków wzbudzają przeprosiny mężczyzny niż ujawnienia jego seksistowskich zachowań przez kobiety – to mamy problem. Już w tej strukturze zawiera się seksizm.
Wiem, że chcielibyśmy bohatera, żeby go pokazywać innym i mówić: "i ty tak możesz". Chcielibyśmy już odetchnąć i powiedzieć: jest lepiej. Ale nie jest. Nie potrzebujemy bohatera – mamy wiele bohaterek. A mężczyzna, który przeprosi, to nie bohater. Nie chcę żyć w świecie, w którym nieprzemocowa reakcja to powód do oklasków.
Walka z przemocą to proces – w tym procesie wzajemnie się uczymy, pokazujemy perspektywy, które dotychczas były niewidoczne i oddajemy glos tym, którzy wcześniej byli uciszani. I pośród całej tej walki, bagna i hejtu chcemy czasem nadziei. To normalne. Ale gdy to pragnienie nadziei po raz kolejny ucisza skrzywdzone kobiety, to jest częścią problemu.
Pytacie: to jak reagować na oskarżenia o seksizm? Tak, żeby uwzględnić dobro skrzywdzonych osób. Żeby ich nie wymazać. Za każdym razem to zupełnie inne działanie. Nie ma uniwersalnej odpowiedzi na przemoc. Nie ma uniwersalnych przeprosin. Bo chodzi o dobro ludzi, żyjących, konkretnych, a nie papierowych wycinanek.
#MeToo
MeToo
Źródło
Opublikowano: 2020-01-31 18:30:41