Razem:
Jestem po lekturze przepisów “antykryzysowych”. Co prawda posłowie nadal ich nie otrzymali, ale dostaliśmy od związkowców to, co im przedstawiono. Niestety, nie mam dobrych wiadomości. Część z tych projektów wygląda tak, jakby rząd nie doceniał skali kryzysu, z którym się mierzymy. Inne jak próba wykorzystania okazji, żeby odebrać prawa pracownikom.
Ostre cięcia płac. Możliwość jednostronnej zmiany warunków umowy, bez wypowiedzenia, bez zgody pracowników. Zachęta do ograniczania odpoczynku dobowego i znacznego wydłużenia dnia pracy. Zamiast sensownego wsparcia dla osób na śmieciówkach i samozatrudnionych, którzy tracą środki do życia – doraźna, skromniutka zapomoga dla wybranych. Do tego nieadekwatnie niskie środki dla realnej gospodarki. Ten program nie zatrzyma likwidacji miejsc pracy ani bankructw mikroprzedsiębiorców. Usatysfakcjonowane mogą być natomiast banki, bo to do nich trafi lwia część środków. Tylko czy o to chodzi?
Powiem krótko: w przypadku, gdyby ustawy trafiły do Sejmu w tej formie, zagłosuję przeciw. Nie mogę zagłosować za spychaniem kosztów kryzysu na pracowników. Jeśli epidemia się przedłuży, ten pakiet to przepis na kryzys społeczny, skokowy wzrost nierówności i wepchnięcie Polski w spiralę recesyjną. Zostały dosłownie trzy dni, żeby go naprawić.
Źródło
Opublikowano: 2020-03-23 19:19:18