Remigiusz Okraska:

47 lat temu zmarł Ota Pavel. W sierpniu pojechaliśmy do Buštěhradu odwiedzić miejsca znane z jego tekstów, w tym z tych najsmutniejszych, o okupacji hitlerowskiej, niewielkie, ale fajne muzeum Pavla, rybnik, czyli staw sportretowany we wspomnieniowych tekstach, maluteńkie senne miasteczko, gdzie dzieje się właściwie nic. No i jest tam ulica imienia tego człowieka, którego tekstów albo się nie zna, albo je wielbi, bo trochę trudno mi sobie wyobrazić, że one kogoś nie zachwycają, choć to oczywiście bardzo pretensjonalne myślenie, są i tacy i w porządku.

„Najbardziej lubiłem łowić w pojedynkę. Być sam na sam z rzeką. Denerwował mnie wówczas ludzki chód, nieznośne się stawało czyjeś gadanie, które było jak gdyby sprzeczne z naturą. Do pasji mnie doprowadzało, kiedy ktoś trajkotał o rzeczach bzdurnych i nieważnych w otoczeniu przyrody, która mówiła jasnym i prostym językiem jedynie o pięknie, miłości, nienawiści, żywieniu się i umieraniu. […] Dzisiaj już wiem, że wielu ludzi chodzi tyle na ryby, co żeby móc jak w dawnych czasach pobyć w samotności, posłuchać krzyku ptaków i zwierząt i szelestu spadających liści jesiennych. Kiedy tam tak powoli umierałem, widziałem przede wszystkim rzekę, która w moim życiu znaczyła najwięcej i którą kochałem”.


Źródło
Opublikowano: 2020-03-31 22:37:16