Tomasz Markiewka:

Jeśli się mylę, to debiut publicystyczny zaliczyłem na łamach „Magazynu Kontakt”. Tym bardziej cieszę się z rozmowy ze Staszek Krawczyk na temat „Gniewu”.

– Opowiadamy sobie ładne historyjki o tym, jak Martin Luther King wyszedł na mównicę i mówił, co mu się śniło, jakie ma marzenia. W wypadku praw wyborczych kobiet w ogóle o niczym opowiadamy, stwierdzamy, że w pewnym momencie po prostu się pojawiły. mówimy, jak to się stało, że mamy ośmiogodzinny dzień pracy, nie dwunasto- czy czternastogodzinny. A za tym wszystkim kryją się masowe protesty, które nie były „ładne”, które często kończyły się bójkami, niszczeniem tej świętej własności prywatnej.

– Dlaczego właśnie taka wizja historii zwyciężyła?

– Na przykład dlatego, że gdybyśmy pamiętali, jak wywalczono prawa pracownicze, to i dziś chętniej byśmy w ten sam sposób o walczyli. Taka „spokojna” wizja historii może być wielu osobom na rękę. Zresztą u nas często się mówi, że wolny sam z siebie stworzył dobrobyt, włącznie z prawami kobiet albo prawami pracowniczymi. Aby ta narracja mogła działać, trzeba wymazać z historii ruchy kobiece, strajkujących pracowników, konflikty między nimi a pracodawcami.

Ostatnio mieliśmy tego doskonały przykład, kiedy rakieta Muska udała się na stację kosmiczną i Robert Gwiazdowski oraz Leszek Balcerowicz piali z zachwytu, że to kolejny przykład wyższości prywatnego nad państwowym. A tymczasem wszystko to działo się we współpracy z NASA, firma Muska dostawała dofinansowanie od rządu, państwa przez lata latały w kosmos. i tak dalej.

Markiewka: Granice gniewu

Moim zdaniem współczesna prawica wygrywa dzięki temu, że rozpoznaje społeczny i daje ludziom do niego prawo. Nawet jeśli jej recepty – przynajmniej w wydaniu Trumpa czy PiS-u – uważam w większości za fatalne.

Źródło
Opublikowano: 2020-07-07 17:37:42