Remigiusz Okraska:


Czekam z utęsknieniem na dzień, w którym świeżo nawrócona na ekologię klasa średnia i liberalna lewica dowiedzą się, że emisje dwutlenku węgla to nie jest efekt pracy górników, a nawet nie tylko efekt spalania węgla.

Bo węgiel spala się w elektrowniach na potrzeby konsumpcyjne ogółu ludności (smartfoniki, laptopki, AGD, mnóstwo komfortu cywilizacyjnego itd.) i na potrzeby produkcji wielu rzeczy używanych przez szerokie masy ludzi niebędących górnikami. Ale przede wszystkim oprócz węgla wielkim źródłem emisji CO2 jest ropa naftowa. Nie ta z polskich kopalń i nie ta spalana w elektrowniach. Ta, która jest sprowadzana z daleka i służy do transportu indywidualnego (samochody, samoloty) oraz do transportu towarów wedle konsumpcyjnych potrzeb i zachcianek na ogromne odległości (nie tylko zaopatrzenie sklepów, galerii handlowych itp., ale i np. kurierskie, tak przecież mile widziane przez klasę średnią, która chce mieć wszystko tanio i szybko). Ropa naftowa odpowiada za ponad jedną trzecią światowych emisji CO2 (gaz ziemny za ok. 20%) i tylko niewiele ustępuje w tej kwestii spalaniu węgla, przy czym emisje z węgla raczej stoją w miejscu, a z ropy – rosną.

Jak czytamy na portalu Nauka o klimacie: „obserwowany rozwój niskoemisyjnych źródeł energii w najlepszym wypadku jedynie spowolnił wzrost emisji CO2 związany ze spalaniem paliw kopalnych. Obserwujemy bowiem także trwający trend wzrostowy dla emisji CO2 ze spalania ropy naftowej i gazu ziemnego”.

Warto o tym pamiętać, gdy znowu to górników będzie się obwiniać o wszystko, a przemilczać istnienie olbrzymich emisji mających swoje źródło bynajmniej nie w kopalniach węgla.

Na obrazku źródła emisji CO2 w podziale na paliwa kopalne (i z uwzględnieniem produkcji cementu), grafika za Nauką o klimacie:


Źródło
Opublikowano: 2020-09-30 12:18:12