Remigiusz Okraska:

Warto zapamiętać, kto jest w tym kraju kim, z kim i po co.

O tym, jak Adrian Zandberg w kwietniu, w szczycie pandemii, był gotowy obalić rząd pod rękę z turbo-neoliberałami Budką i Gowinem pisze – zapewne doskonale poinformowana w salonowych ustawkach, ploteczkach i schadzkach – madame Dominika Wielowieyska w „Gazecie Wyborczej”. Wybitny leseferysta, deregulator i zygotarianin Gowin miał stanąć na czele rządu wspieranego przez lewicę.

W pewnym sensie byłaby to ulga dla nas wszystkich na lewicy, żeby Zandberg wypełnił wreszcie przeznaczenie, które jest mu – jako nieodrodnemu wnukowi Jacka Kuronia – pisane i przyłożył rękę do restauracji obozu wyzyskowego w jego najskrajniejszej postaci, plotąc przy tym te wszystkie frazesy o demokracji i „Polsce dla wszystkich”. A tak musi z tym biedaczek zwlekać kolejne miesiące i lata.

P.S. Od Gowinowego rządu niezamożną większość uratowała – o ironio – Konfederacja.


Źródło
Opublikowano: 2021-02-08 18:42:06