Robert Maślak


Myśliwi próbują zamknąć aktywistów, ale im się nie udaje. Nie pomagają kłamstwa i manipulacje. Świeża sprawa, w której obrońcą była Karolina Kuszlewicz – W imieniu zwierząt i przyrody – głosem adwokatki. Brawo!
Warszawski Ruch Antyłowiecki tak opisuje przebieg sprawy:
Dziś w Sądzie Rejonowym w Piasecznie odbyło się odczytanie wyroku w sprawie przeciwko spacerowiczom, którzy rzekomo 4 listopada roku uniemożliwili myśliwym z KŁ „Chojnice” w Zalesiu Górnym odstrzał sanitarny dzików.
Choć był to zwykły Hubertus, czyli polowanie z okazji dnia św. Huberta, na wiele gatunków zwierząt, myśliwi próbowali przekonać Sąd, że był to odstrzał sanitarny, za którego utrudnianie grozi kara do 3 lat pozbawienia wolności.
Polowanie nie zostało oznaczone, właściwie nawet się nie rozpoczęło – spacerowicze trafili na zbiórkę myśliwych, a nie polowanie.

Myśliwi powołali na sprawę kilku świadków, ale nie uzgodnili wcześniej wspólnej wersji i każdy mówił co innego. Zeznania nie zgadzały się nawet z tym, co mówili pod przysięgą wcześniej i Sąd musiał odczytywać je świadkom.
Jeden np. utrzymywał, że polowanie było oznaczone tablicami „Uwaga! Polowanie”, ale na pytanie kto te tablice rozstawił, nie potrafił odpowiedzieć. Drugi, że tablic nie było, a inny jeszcze, że nie mogło być, gdyż polowanie jeszcze się nie rozpoczęło, co akurat zgodne było z zeznaniami spacerowiczów, którzy na miejsce wezwali później policję z powodu braku oznaczeń właśnie.

W lesie tego dnia było pełno ludzi – spacerowiczów, biegaczy i grzybiarzy, jak to w podmiejskim lesie w słoneczną sobotę. Według myśliwych jednak w lesie nie było, a grzybiarzy tym bardziej, bo jak stwierdził jeden z myśliwych, grzybów w listopadzie się nie zbiera…
Myśliwi podczas przesłuchań utrzymywali, że spacerowicze czynnie blokowali polowanie, wchodząc na jego obszar, ale nie potrafili rozpoznać podejrzanych, ani określić gdzie stali podczas rzekomego blokowania.

Wiele wątpliwości budziła przede wszystkim kwestia samego odstrzału sanitarnego. W planie polowań nie było takiej informacji, wręcz przeciwnie – polowanie miało odbyć się na wiele gatunków. Dopytywany o to myśliwy odpowiedział, że była to kwestia umowy ustnej- prowadzący polowanie miał ich o tym poinformować dopiero przed samym polowaniem. Zapytany o zestaw bioasekuracyjny, który powinien być przygotowany na odstrzał sanitarny, twierdził, że któryś z myśliwych go wziął, że wcześniej się umawiają, choć według świadka, o sanitarce mieli dowiedzieć się tuż przed polowaniem. Nie potrafił również poprawnie wymienić składu takiego zestawu. Według niego miały się w nim znajdować m.in. igły i strzykawki…

Spacerowicze, co zauważył Sąd, a potwierdzili myśliwi, nie mogli posiadać wiedzy, że prowadzone polowanie jest odstrzałem sanitarnym, za którego utrudnianie grożą poważne konsekwencje karne. Odstrzał sanitarny, według prawa nie jest inaczej oznaczany aniżeli zwykłe polowanie – na jednym i drugim podczas zbiorówek obowiązują te same tablice „Uwaga! Polowanie”, które w tym czasie pełniły jedynie funkcję informacyjną – w roku utrudnianie polowań nie było karalne.

Myśliwi twierdzili, że informowali spacerowiczów o planowanym w tym miejscu odstrzale, ale oskarżeni temu zgodnie zaprzeczyli – myśliwi powtarzali jedynie, że to prywatna impreza, a kiedy spacerowicze chcieli odjechać, myśliwi zablokowali ich i wezwali policję, a jak się po kilku miesiącach okazało – w odwecie za wydumane krzywdy, założy im sprawę z nadzieją, że spacerowicze trafią na 3 lata do więzienia.


Źródło
Opublikowano: 2021-03-19 12:38:00