Tomasz Markiewka:


Nie jest wielką tajemnicą, że marketing polega głównie na generowaniu w konsumentach coraz to nowych potrzeb. „Moja praca to wytwarzanie popytu w połączeniu z późniejszym przesadnym zachwalaniem produktów sprzedawanych w odpowiedzi na niego” – zwierzał się jeden z przedstawicieli branży w mailu do Davida Graebera, słynnego antropologa. Nigdy wcześniej marketingowcy nie mieli tak bogatego zestawu narzędzi do manipulowania nami. Reklamy telewizyjne i billboardy to tylko przedsionek przemysłu manipulacji. Dzisiaj prym wiodą internetowe algorytmy, które znają nas lepiej niż my sami, a influencerzy oraz celebryci wykorzystują najpotężniejszą broń ze wszystkich – emocjonalne przywiązanie.

Wykorzystuje się także wymyślne aplikacje, które najpierw nas uzależniają, a potem żądają opłat za kolejne dawki narkotyku. Weźmy niby niewinną gierkę Doctor Kids skierowaną do dzieci, które mają szansę odgrywać w niej rolę doktorów w dziecięcym szpitalu. Słodkie, prawda? Tylko że w pewnym momencie na ekranie wyświetla się reklama zachęcająca do zakupu pełnej wersji gry. Jeśli ją zlekceważy, to mały pacjent, którym się zajmowało z taką troską, zaczyna potrząsać główką i płakać. Jak słusznie zauważyła Chavie Lieber, gra „jest tak skonstruowana, że decyzja o niekupowaniu niczego jest przedstawiana jako błędna; dziecko jest zawstydzane, skłaniane do myślenia, że zrobiło coś złego”.

To właśnie najmłodsze pokolenia – nie tylko dzieci, ale też nastolatki oraz ludzie po dwudziestce i trzydziestce – są pod największym obstrzałem nowoczesnych zdobyczy marketingu. Raz, że to oni są najbardziej zanurzeni w sieci. Dwa, że są w niej zanurzeni od dziecka. Nieustannie zarzuca się ich uwodzącymi wizjami konsumpcyjnego rozpasania. Wystawia na niekończący się pochód zdjęć ukazujących obrazy celebryckiego przepychu i kolejnych gadżetów z gatunku „musisz je mieć”.

Jednocześnie to właśnie coraz częściej słyszą, że – jak ujął to socjolog Radosław Markowski – „dobrze już było”. Nie liczcie na etat i stabilne warunki pracy, nie liczcie na ucieczkę przed wieloletnim kredytem, nie liczcie na to, że będziecie mieli lepiej niż pokolenia waszych rodziców. W 2016 roku McKinsey Global Institute opublikował niepokojący raport. Młodzi mieszkańcy krajów rozwiniętych – szczególnie ci mniej wyedukowani – muszą się liczyć z końcem powojennego trendu polegającego na tym, że kolejne pokolenia były bogatsze od poprzednich.

Oto gdzie zabrnął współczesny kapitalizm. Pragnienia konsumpcyjne młodych są podsycane jak nigdy, a jednocześnie możliwości ich zaspokojenia stają się coraz bardziej iluzoryczne. Obiecuje się palmy i od zmartwień, daje przygniatające kredyty i ciągłą niepewność. Piękna mieszanka. Co może pójść nie tak?

Problemy młodych to tykająca bomba polityczna

Źródło
Opublikowano: 2021-05-19 11:01:19