Tomasz Markiewka:


Pierwszym hitem książkowym Naomi Klein, znanej kanadyjskiej dziennikarki, było „No Logo” – opowieść o tym, jak światowe marki stają się coraz ważniejszą i coraz niebezpieczniejszą częścią naszego świata. Jak przyznaje sama autorka, na spotkaniach z czytelniczkami i czytelnikami jest wciąż zasypywana pytaniami nawiązującymi do tego bestselleru. Wiele z nich powtarza się od lat: „Jakie rodzaje tenisówek mogę kupować?”; „Jakie marki są etyczne?”; „Gdzie kupujesz swoje ubrania?”; „Co mogę zrobić jako jednostka, aby zmienić świat?”. Łatwo zauważyć, że wszystkie te pytania obracają się wokół indywidualnych decyzji konsumenckich. Tak wygląda tryb domyślny mieszkańców zachodnich demokracji. Kiedy widzimy jakiś problem – na przykład nieetyczne działania wielkich koncernów – pierwszą myślą jest: co ja, jako jednostka, jako konsument, mogę z tym zrobić?

Skąd się bierze taka postawa? Dlaczego tak łatwo przełączamy się w tryb konsumencki? „Bycie konsumentem to wszystko, co znamy” – wyjaśnia krótko Klein. Ma rację. Pytam czasem moich studentów, kiedy ostatnio myśleli o sobie jako obywatelach. Najczęstsza odpowiedź brzmi: przy wyborach. Jeśli w ogóle. A kiedy myśleli o sobie jako konsumentach? To proste – dziś. Ponownie, tak jak w przypadku niechęci do polityki, nie sądzę, aby byli wyjątkiem. Raczej świadectwem reguły, pod którą podpada większość z nas. Guy Shrubsole postanowił sprawdzić, jak często na przestrzeni ostatnich dwustu lat pojawiały się w nich angielskie słowa citizen (obywatel) i consumer (konsument). Okazało się, że około 1970 roku consumer wyprzedził pod względem częstotliwości wystąpień citizen, i tak zostało do dziś. Ta zmiana językowa symbolizuje głębszą zmianę społeczną. „Ja, obywatel” – to nasz strój odświętny, „Ja, konsument” – to nasza codzienność.

Dlatego musimy dokonać wręcz pewnego wysiłku, aby zrozumieć, że dysponujemy też innymi środkami działania niż tylko konsumenckimi. Paradoksalnie, może w tym pomóc zerknięcie w stronę krajów peryferyjnych, w których powstaje większość luksusowych towarów sprzedawanych przez zachodnie marki: od smartfonów po modne ciuchy. Naomi Klein wspomina, że podczas nad „No Logo” udała się do Indonezji i na Filipiny, aby „spotkać ludzi produkujących ubrania i elektronikę kupowaną przeze mnie i moich znajomych”. Kiedy odwiedziła tamtejsze fabryki, zauważyła ze zdziwieniem, że pracownicy i pracownice nosili ubrania z logo firm, dla których harowali za marne pieniądze. Automatycznie włączył się jej typowy sposób myślenia zachodniej aktywistki: dlaczego ci ludzie to robią? Czy nie powinni się raczej buntować przeciwko tym firmom i ostentacyjnie odrzucać oferowane przez nie produkty? Z błędu wyprowadził ją członek miejscowej organizacji pracowniczej. Jak pisze Klein:

„dla niego i jego znajomych indywidualna konsumpcja nie była działaniem politycznym. Nasza siła polega nie na tym, co robimy jako pojedyncze osoby, ale na tym, co robimy jako grupa – jako część dużego, zorganizowanego, nastawionego na konkretny cel ruchu. W jego przypadku oznaczało to organizowanie pracowników, strajkowanie w celu wywalczenia lepszych warunków pracy, a ostatecznie uzyskanie prawa do założenia związku zawodowego. Nie miało najmniejszego znaczenia, co jadłeś na lunch albo w co się ubrałaś”.

Konsumenci vs obywatele

Źródło
Opublikowano: 2021-06-16 12:37:34