Adrian Zandberg:


Kamery nie tłoczą się w Trzemesznie. Mainstream – powiedzmy to sobie uczciwie – ma Trzemeszno w nosie. Media żyją 2137 upadkiem PiSu, tym, jaką głupotę palnął Kukiz albo z kim właśnie spiskuje Gowin. A że PiS gnije i będzie gnić nadal, to będą tym pewnie żyć za tydzień, za miesiąc, za rok. Ale to w Trzemesznie, nie w polskim Sejmie, wydarzyła się w tym tygodniu rzecz wyjątkowa. Pracownicy wygrali właśnie z wielką, międzynarodową korporacją. Ich bronią był strajk.

Strajk – słowo w Polsce trochę zakurzone, trochę zapomniane. W Polsce strajkuje się bardzo rzadko. Jeśli już słyszymy o strajkach, to przychodzą na myśl albo ochrona zdrowia. To nie przypadek. Ojcowie-założyciele jakże wolnej i jakże demokratycznej Polski zadbali o to, żeby utrudnić pracownikom upominanie się o swoje. Biurokratyczne bariery to jedno, ale przez lata istotną rolę odgrywało też zwykłe zastraszanie. Ktokolwiek podniósł głowę, słyszał “na twoje miejsce mam 20 innych”. Niejedna osoba wyleciała z pracy za założenie związku zawodowego. Że to niezbyt praworządne? Jakoś mało komu to przeszkadzało.

Cel był jasny – oduczyć pracowników solidarności i współpracy. Przekonać, że są skazani na indywidualne strategie przetrwania: konkurowanie ze sobą, wyścig szczurów, donoszenie na kolegów. W wielu firmach związkowców zastraszano, wyrzucano z pracy. Organizujących się pracowników opluwano w mediach, wyzywano od homo sovieticusów. Jest ironią, że działo się to w kraju “Solidarności”, w którym klasa rządząca i media – z tej czy innej partii – na każdym kroku wycierają sobie usta historią walki zorganizowanych pracowników o wolność. Ironią tym bardziej gorzką, że wdrapali się na swoje dzisiejsze pozycje nie inaczej, tylko na plecach strajkujących robotników.

Mechanizm działał sprawnie – przez lata utrzymywał go strach przed bezrobociem. Ale demografia zrobiła swoje. Wolna Polska tak skutecznie zachęcała do emigracji i rezygnacji z rodzicielstwa, że armia bezrobotnych wyparowała. I mechanizm się zaciął.

Coś się zmienia. Pracownicy podnoszą głowy. Wielu z nich pracowało w Anglii czy w Norwegii, wiedzą, ile mogą zdobyć, jeśli się zorganizują . Trzemeszno pokazało, że także w Polsce i współpraca są najlepszym sposobem na wyższe płace. Pracownicy trzymali się razem – i wywalczyli swoje. Udało się wynegocjować dobre porozumienie: wyższe pensje, dodatki stażowe, porządne umowy o pracę na czas nieokreślony.

Ten przykład będzie zaraźliwy. W czwartek Trzemeszno świętowało zwycięstwo. Byli też pracownicy z innych firm, którzy chcą iść śladami zwycięskiej załogi. Bo zakładanie związków zawodowych prostu się opłaca.

Zandberg bezlitosny dla Kukiza i PiS. O co poszło? „Razem!”

Źródło
Opublikowano: 2021-08-14 12:05:33