Po moim trupie…

Piotr Ikonowicz:


moim trupie…

Pani Zofia snuje opowieść o tym, jak latach 60-tych rodzice budowali dom. Nieduży. 90 metrów kwadratowych. Jak „kombinowali” materiały, godzinach układali cegła po cegle. Było ich troje, dwie siostry i brat. Brat jeździł na taksówce. Miał się nieźle. Zauważyła to sąsiadka, która wedle siostry go usidliła. Podobno ostatecznym argumentem za wzięciem ślubu było wspólne rozliczanie podatku. Wkrótce jednak idylla małżeńska zamieniła się w piekło. Pan Jan coraz częściej zaglądał do kieliszka. Wreszcie nie wytrzymał i łyknął naraz zbyt wiele pastylek. Po próbie samobójczej ze szpitala gdzie płukano mu żołądek przewieziono go do szpitala psychiatrycznego. Tam jednak nie zabawił długo, bo już po 18 minutach został wypisany na własna prośbę. Poszedł prosto do domu rodzinnego powiesił się w garażu. Po jakimś czasie przybyła z sąsiedniego domu małżonka Jana z długim nożem w ręku. Oznajmiła, iż wie że mąż się powiesił, a ona przyszła go odciąć. Siostrom wydało się to dziwne. Bo skoro wiedziała o zamiarze samobójczym to stanowczo zbyt długo zwlekała. Złożyły nawet do prokuratury zawiadomienie o przestępstwie polegającym na nie udzieleniu pomocy. Bez skutku. Nie znaleziono dowodów.

Wkrótce wdowa zażądała swego udziału w majątku męża. Między innymi w ich rodzinnym domu. Jednocześnie nie wiadomo skąd pojawili się nikomu nieznani bratankowie z żądaniem udziału w spadku, którym był rodzinny zamieszkany przez obie siostry. Tego było już za wiele dla Krystyny, starszej z sióstr, która napisała w liście pożegnalnym, że jej trupie dostaną dom i odebrała sobie życie, podpaliwszy budynek. Dom nie spłonął. Ciało siostry znaleziono zwęglone.

Pani Zofia też nie może się pogodzić z żądaniami wdowy i bratanków. Powtarza samo co pisała jej w swym samobójczym liście. A jednak prawo spadkowe jest jakie jest, tłumaczę nieszczęsnej kobiecie, i czyny niegodziwe nie muszą być sprzeczne z prawem. Zarówno wdowa jak i bratankowie mają prawo do udziału w spadku, mimo, że dla pani Zofii to nie „masa spadkowa” tylko rodzinny gdzie przeżyła 60 lat. Odradzałem jej walkę w sądzie, bo szkoda nerwów i życia na z góry przegrana walkę. Istnieje jednak możliwość pociągnięcia do odpowiedzialności szpitala, który brata próbie samobójczej pochopnie wypisał do domu.

Piotr Ikonowicz

Źródło
Opublikowano: 2021-09-14 09:22:57