„To są ludzie tacy jak my, tacy jak wy. Byli taksówkarzami, inżynierami, programistami, kucharzami, robotnikami budowlanymi, hodowcami owiec, rolnikami. Idą przez las z dziećmi, bo chcą dla nich lepszego życia. Żeby dziewczyny mogły się uczyć, żeby chłopców talibowie nie wcielali siłą do swoich oddziałów” – pisze Ewa Wanat. Mądrze pisze. Fragmenty:
„Nigdy nie byłam w takiej sytuacji. Nikt mnie nigdy nie złapał w pułapkę na bagnach, w lesie, na ziemi niczyjej. Nie przepędzali mnie żołnierze, szczując psami, z jednej strony granicy na drugą, z powrotem i znowu. I tak pięć, dziesięć, piętnaście razy. Dzień za dniem i noc za nocą. Nigdy nie musiałam spać na zamarzającej ziemi – nie tylko tygodniami, ale nawet jedną noc. Nigdy nie musiałam pić wody z kałuży. Nigdy nie byłam naprawdę głodna i nigdy w życiu się naprawdę nie bałam. Bywałam w różnych nieprzyjemnych czy niebezpiecznych sytuacjach, ale kiedy pomyślę o nocach spędzanych w zimnym lesie, bez nadziei na wyjście z sytuacji, o wojskowych, którzy mnie szarpią, kopią, popychają, wyzywają, to wiem na pewno – nigdy nic tak złego mnie nie spotkało. Mam ogromne szczęście.
Ja też byłam nielegalną imigrantką.
Ale trochę wiem, jak to jest być niechcianym. Byłam nielegalną imigrantką w latach 80. w Monachium. Niezaproszona, nieoczekiwana, intruzka, obca. Ktoś, kto pewnie po socjal do nas przyjechał, ktoś, kto nam zabierze pracę, albo będzie kradł, albo się prostytuował. Wtedy tak powszechnie o Polkach i Polakach myślano – my się prostytuujemy, a nasi koledzy kradną.
Zostałam w Niemczech nielegalnie, skończyła mi się wiza turystyczna. Nie miałam żadnych praw, a przede wszystkim nie miałam prawa tam przebywać. Ukrywałam się przed różnymi urzędami, pilnowałam, żeby nie przejść na czerwonym świetle i żeby żadnemu policjantowi nie przyszło do głowy mnie legitymować. Pracowałam na czarno, przez studencką giełdę pracy na cudzą legitymację, i modliłam się, żeby do tej fabryki, knajpy, pralni czy sortowni nie wpadła kontrola z urzędu ds. cudzoziemców albo z inspekcji pracy, boby mnie deportowali, a Niemka, która mi użyczyła swój dokument, miałaby duże nieprzyjemności. Czasami moi pracodawcy orientowali się, że na zdjęciu na legitymacji to jednak nie ja i zdarzało się, że wiedząc, że mają mnie w garści, poniżali mnie albo nie płacili. Albo jedno i drugie. Ale spotykałam też wspaniałych, serdecznych, przyjaznych ludzi. I tych drugich było więcej.
Byłam nielegalna mniej więcej dwa lata. Ale nie byłam głodna, nie było mi zimno, miałam gdzie spać i dużo życzliwych ludzi wokół. …
Znowu pracowałam na czarno, bo straciłam pozwolenie na pracę. Najbardziej pomógł mi wtedy uchodźca z Iranu, pan Saffari, właściciel restauracji. Zatrudniał mnie przy jakiejś kompletnie mu niepotrzebnej robocie papierkowej, żebym mogła siedzieć na zapleczu i żeby mnie tam nikt nie znalazł. Groziła mi deportacja do PRL, do którego za żadne skarby świata nie chciałam wracać. Byłam zrozpaczona i przerażona, miałam depresję, a nawet myśli samobójcze…
Nic nie jest proste. Wiem, że Łukaszenko, że import uchodźców, że szantaż, że wojna hybrydowa etc. Wiem, że zrozpaczeni ludzie rzucili się na drut kolczasty, żeby go zlikwidować, wiem, że rzucali w żołnierzy kamieniami, żeby się przedrzeć na drugą stronę. Myślę, że ja na ich miejscu zrobiłabym tak samo. I większość ludzi, którzy się dziś na nich oburzają, też.
Pieniądze to nie wszystko, oni szukają lepszego życia
Poza tym, że widzę polityczne przyczyny i działania, to widzę przede wszystkim poszczególnego człowieka – nie umiem inaczej patrzeć. Widzę mężczyznę, kobietę, chłopaka, dziecko – każdy z nich, tak jak ja kiedyś, za wszelką cenę chce lepszego życia. Ci, którzy idą przez las z dziećmi, chcą dla nich lepszego życia, chcą, żeby dziewczyny mogły się uczyć, żeby chłopców talibowie nie wcielali siłą do swoich oddziałów.
Co z tego, że mieli wystarczająco dużo pieniędzy, żeby kupić wizę, bilet na Białoruś, że mogą przenocować w hotelu, stać ich na taksówkę? To są ludzie tacy jak my, tacy jak wy. Byli taksówkarzami, inżynierami, programistami, kucharzami, robotnikami budowlanymi, hodowcami owiec, rolnikami. Mają jakieś pieniądze i szukają lepszego życia. Bo pieniądze to nie wszystko, naprawdę. Tak jak ja kiedyś, szukają życia, w którym można o czymś marzyć, mieć normalną pracę, móc podróżować, mieszkać w ładnym miejscu, nie stać w kolejkach po każdą banalną rzecz. A oni jeszcze chcą się nie bać wojny i mieszkać w domu z bieżącą wodą i stałymi dostawami prądu. To nieprawda, że idą po socjal. Nikt, kto normalnie pracował, nie chce żyć z zapomogi. To nie jest życie, o jakim ludzie marzą. Ludzie przede wszystkim chcą pracować, wychowywać dzieci. Dobrze, godnie i bezpiecznie żyć.
Polacy, którzy patrzą na granicę polsko-białoruską, dzielą się na tych, którzy się boją, czują złość, agresję, często pogardę wobec „motłochu”, „ludzkich mas”, „inwazji”, i na tych, którzy widzą pojedynczych, konkretnych ludzi i współczują. I jeszcze, a właściwie przede wszystkim są ci, którzy tam są, pomagają, ratują życie, dają nadzieję i świadectwo człowieczeństwa. Choć tych jest najmniej.
Nawet rozumiem złość, agresję i strach większości, nawet rozumiem obojętność. Dopóki nie spotkamy kogoś twarzą w twarz, dopóki nie usłyszymy wołania o pomoc, dopóty nie wiemy, na co nas stać, dopóty nie wiemy, jakim jesteśmy człowiekiem – dobrym czy złym. Często dopiero bliskie spotkanie z drugim człowiekiem nam to uświadamia.
Od ludzi, którzy nie mają współczucia, którzy czują gniew, niechęć, wściekłość nie oczekuję wcale, żeby przybyszów przyjmowali z otwartymi ramionami ani rzucali się na granicę pomagać. Chciałabym tylko, żeby uruchomili wyobraźnię i zobaczyli jej oczami tego mężczyznę, tę kobietę, tego chłopaka, to dziecko tam w lesie – zaszczutych przez białoruską i polską straż graniczną, oszukanych, przerażonych i zrozpaczonych. Empatia to nic innego jak umiejętność wyobrażenia sobie, w jakiej sytuacji znalazł się drugi człowiek, jak się czuje, i postawienie się na jego miejscu.
Ta empatia niczego oczywiście w sytuacji ludzi na granicy nie zmieni, ale zmieni w was – gniewnych, wściekłych, niechętnych albo gardzących. Uspokoi was. Natchnie lepszą energią. Spróbujcie, zapewniam, że poczujecie się sami z sobą lepiej. Po prostu nie nienawidźcie.
Spróbujmy w zamian za te złe emocje zastanowić się, jak tę sytuacje rozwiązać. Migracje są faktem i nic ich nie zahamuje, bo świat jest, jaki jest – są wojny, susze, głód, dyktatury, bieda. Jakoś trzeba sobie zacząć z tym radzić. Wielu polityków, aktywistów, intelektualistów, zwykłych ludzi od dawna mówi, że powinno się wypracować wspólną europejską politykę migracyjną. Zresztą nie tylko europejską – światową. Musiałyby się do niej włączyć Stany Zjednoczone, Kanada, Nowa Zelandia, Australia – to wszystko są kraje, które składają się w ogromnej mierze z imigrantów, uchodźców, obcych, intruzów. Taką wspólną europejską polityką miały być protokoły dublińskie. W rzeczywistości służą tylko temu, że kraje z centralnej Europy cały ciężar przerzuciły na te, które leżą na obrzeżach – na kraje Południa – bo tam docierały i docierają łodzie z uciekinierami, a teraz na Polskę, Litwę, bo nagle Putin z Łukaszenką wymyślili, jak rozwalać Unię nową bronią.
Tą bronią są żywi ludzie. I jak widać, skuteczną.
Mam tylko taką prośbę do was, którzy się boicie, jesteście wściekli i w swoim gniewie nieprzejednani – nie bądźcie jak Putin i Łukaszenko. Wyłączcie nienawiść, włączcie empatię. I zacznijmy razem naciskać na polityków, żeby się dogadali i potraktowali wreszcie kwestie migracji jako najważniejsze (obok walki z globalnym ociepleniem) wyzwanie dla zachodniego świata.”
Cały tekst Ewy Wanat: https://wyborcza.pl/7,75968,27742803,wylaczcie-nienawisc-wlaczcie-empatie-nie-ma-zadnej-inwazji.html
P.S. Na mojej tablicy nie ma miejsca na propagowanie nienawiści wobec ludzi w potrzebie. Komentarze w jakikolwiek sposób próbujące usprawiedliwić to, co dzieje się na polskiej granicy są usuwane, a osoby, które to robią, banuję na stałe. Nie ma tu miejsca na usprawiedliwianie przemocy i torturowania ludzi.
https://www.facebook.com/MaslakRobert/photos/a.300794120719465/1049955709136632/
Źródło
Opublikowano: 2021-10-29 23:13:25