Zanim ich znielubimy

Piotr Ikonowicz:


Zanim ich znielubimy

Pierwsi zawsze uciekają ci lepiej sytuowani. Dotyczy to tak Afgańczyków, Syryjczyków jak i Ukraińców. Nic więc dziwnego, że wśród ponad 3 milionów uchodźców zza wschodniej granicy większość (ok. 62% ma wyższe wykształcenie (53%) lub studiuje (8%). Dlaczego tak się dzieje? To proste. Żeby podróżować trzeba mieć za co. Łatwiej się wyjeżdża jeżeli większość majątku ma się na koncie bankowym niż kiedy cały dobytek to wyposażenie domu czy mieszkania. Wtedy decyzja o wyjeździe oznacza zostawienie „wszystkiego”, nawet jeśli to niewiele.

Widok „wypasionych fur” na ukraińskich blachach w stosunkowo biednym Lublinie robi większe wrażenie niż w Warszawie. A przecież nie jest tajemnicą, że ukraińskie społeczeństwo jest o wiele jeszcze bardziej rozwarstwione niż nasze. Tam przepaść między bogatymi biednymi jest niesamowita.

Istnieje pewien stereotyp uchodźcy, którego jesteśmy gotowi zaakceptować. To człowiek skromny, wychudzony, odziany w byle co i przede wszystkim skromny, gotów przyjąć każda najmarniejsza choćby pomoc w postacie używanej np. odzieży. Stąd wielkie oburzenie dużej części naszych rodaków na to, że uchodźcy z Bliskiego Wschodu mają smartfony. A co mieli mieć? Maczugi? Już słyszy się niechętne uchodźcom wojennym komentarze, że „maja markowe ciuchy, na które mnie nie stać”. A przecież większość uchodźców, nawet jeśli nie wyglądają na nędzarzy, straciła w wyniku wojny swoje miejsce na ziemi, dom, mieszkanie, bliskich. I większość tych nieszczęsnych kobiet żyje w ciągłym strachu, że wkrótce nadejdzie wiadomość o śmierci mężów, ojców, synów, braci. I wcale nie jest powiedziane, że wojna szybko się skończy i będą mogły wkrótce wrócić do ojczyzny. Bac może przyjdzie im zaczynać nowe życie, od zera u nas.

Coraz więcej osób wytyka przybyszom to, iż mimo wyraźnych oznak wyższego statusu społecznego otrzymują od państwa polskiego pomoc finansowa, mieszkaniową, itp. Ta szczodrość wobec przybyszów wydaje się bowiem kontrastować ze skąpstwem pomocy społecznej, która każe części z nas żyć za niewiele ponad 700 zł zasiłku stałego i jeszcze każdorazowo podpisywać zobowiązanie, że się nie będzie dorabiać.

Jak na razie to nie praca jest kością niezgody. Do obecności pracowników z Ukrainy zdążyliśmy się już przyzwyczaić. Jeszcze przed wybuchem wojny pracowało ich u nas ponad milion. Większość z nich (89%) to osoby z wyższym lub średnim wykształceniem, a mimo to wykonywali prace fizyczną (72%). Jak na razie „oficjalnie” p[race podjęło zaledwie ok. 70 000 uchodźczyń (bo to głównie kobiety). Trudno więc sądzić, że wywołało to jakieś większe napięcia na rynku pracy.

Inaczej jest z mieszkaniami. Krążą legendy o tym jak bogaci przybysze z Ukrainy przynoszą walizki pieniędzy i płaca gotówką za mieszkania. Większość jednak okresie spania na salach gimnastycznych szuka sobie jakiegoś lokum na rynku. Ten wzmożony popyt musiał wywołać i wywołał wzrost cen najmu. W przeciągu dwóch ostatnich miesięcy koszt najmu w wielu polskich miastach wzrósł o około 10 proc. Nie znana jest dokładna liczba rodzin, które w pierwszym odruchu przyjęły pod swój dach uchodźców. Jedni kierowali się wyłącznie odruchem serca, inni zachętą finansową (słynne 40 zł na Ukraińca za dzień). Jednak ta gościnność zaczyna się powoli kończyć. My tez gościmy w naszym biurze matkę z trójką dzieci, która poprzednio mieszkała u ludzi, którzy po trzech tygodniach poprosili by się wyprowadziła.

Jeszcze przed kryzysem uchodźczym mieliśmy w Polsce olbrzymi kryzys mieszkanio0wy. Szacowano, że brakuje ok. 3 mln., mieszkań. Teraz kiedy p[przybyło dodatkowo 3 mln osób ze Wschodu, ten deficyt wzrósł zapewne co najmniej o 1 mln. Mieszkanie, które powinno być dobrem powszechnego użytku, stało się dobrem luksusowym. Na jeden metr mieszkania w Warszawie wiele osób musiałoby pracować rok i to przeznaczając cała pensje tylko na ten cel. Zdolność kredytowa do kupna mieszkania (kredyt hipoteczny) ma zaledwie ok. 14% Polaków. Pozostali muszą walczyć o mieszkania komunalne (statystyczna w Polsce buduje rocznie 1 takie mieszkanie) lub wynajmować na wolnym rynku za równowartość miesięcznego wynagrodzenia.

Ta katastrofalna sytuacja sprawia, że kwestia mieszkaniowa jest społecznie szczególnie drażliwa.
Legendy o tym, że„ dają Ukraińcom a Polakom nie” powstawały już wtedy gdy w gestii wojewody było zaledwie kilka mieszkań rocznie przeznaczonych dla uchodźców. Dziś kiedy prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski wydał zarządzenie o wstrzymaniu realizacji kolejki mieszkaniowej z uwagi na kryzys uchodźczy, temat stał się jeszcze bardziej zapalny.

Mąż Mariny, która u nas mieszka z dziećmi, przebywa już w Polsce od dawna. Pracuje na budowie i mieszka w kwaterze pracowniczej,. Czyli zajmuje jedna z wielu prycz w izbie umeblowanej jak cela więzienna. Rodzina marzy o zamieszkaniu razem w wynajętym mieszkaniu. Takich rodzin są w Polsce setki tysięcy. Jednocześnie GUS ujawnił, ze mamy w naszym kraju 1,8 mln pustych mieszkań. Gdyby je „rzucono” na rynek ceny najmu by spadły. Ale na tym właśnie polega spekulacja, że właściciele grają na zwyżkę cen akumulując deficytowe dobra, zamiast zaspokajać potrzeby społeczne. Piekarzowi, który jako to opisuje Emil Zola w „Germinalu” magazynował mąkę w okresie głodu kobiety obcięły jaja. Naszym spekulantom nie grozi nawet podatek mający zniechęcać do spekulacji.

Fala imigracji wojennej nie zlikwidowała biedy, a zwłaszcza biedy mieszkaniowej. Kiedy jednak próbujemy kogoś wydobyć z bezdomności próbując wynająć starszej pani w Kielcach jakiś pokój, słyszymy, że wynajmując wolą studentów. Niechętnie tez wynajmuje się rodzinom z dziećmi, bo najważniejszym kryterium wynajęcia jest łatwość wyrzucenia na ulicę. A dzieci trudniej się wyrzuca. Jedna z „gwarancji”: dla wynajmujących ma być deklaracja lokatora, ze w razie czego będzie miał się dokąd wyprowadzić. Mieszkam w kamienicy gdzie właściciele zażądali takiej deklaracji, ale ponieważ oznaczałoby to poświadczenie nieprawdy solidarnie odmówiliśmy złożenia takiego zapewnienia. Ludzie nie wynajmowaliby za bajońskie pieniądze mieszkań jeżeli mieliby dokąd pójść.

Niezamożni Polacy coraz niechętnie spoglądają na bogatych Ukraińców w ich drogich samochodach, którym w dodatku, jak wieść gminna niesie Rzeczpospolita funduje wszystko za darmo. Zrozumiała niechęć wobec osób , którym się lepiej wiedzie i które nierzadko zachowują arogancką postawę przybiera postać fobii. Pretensji do Ukraińców w ogóle, bo podziały narodowe są dla prostych ludzi łatwiejsze do wychwycenia niż społeczne, które zresztą na każdym kroku kamuflują media.

Słowem, jeżeli władza zarówno ta lokalna jak i krajowa nie rozpocznie radykalnej interwencji na rynku mieszkaniowym. Chociażby poprzez instrumenty podatkowe, które zmusza właścicieli 1, 8 mln mieszkań do ich zasiedlenia. Poprzez masową budowę mieszkań czynszowych na każda kieszeń i niezwłocznie (jak w Przypadku warszawy) udostępnienie tysięcy pustostanów, doczekamy się konfliktów na tle narodowościowym między ponad trzema już milionami uchodźców, a duża częścią polskiego społeczeństwa, w którym narasta poczucie niesprawiedliwego traktowania.

Piotr Ikonowicz

Źródło
Opublikowano: 2022-05-11 08:01:36