Sztuczne Chwasty:


Jak tam fellow idioci? Poczuliście się urażeni? My bardzo, bo cała inba o noblistkę i jej do bólu przewidywalny elitaryzm nas zwyczajnie bawi. Z jednej strony to mikrokosmos czystego libkizmu: Pogarda dla niżej stojących w hierarchii społecznej zakorzeniona w archaicznej mentalności szlacheckiej, fetyszyzacja literatury jako celu samego w sobie, no i przekonanie, że jeśli nie jesteś dokładnie taki sam, jak dany libek („krajan”), to jesteś Inny, gorszy, po prostu idiota.

Z drugiej to takie śmieszne, skrajnie indywidualistyczne podejście do literatury i odrzucenie jej jako medium mogącego mieć faktyczny wpływ na świat. Niech będzie, niech pisze sobie książki dla wąskiego grona swoich „krajan”, którzy jako jedyni są istotami myślącymi, czującymi i posiadającymi wrażliwość, pozostając niewiele znaczącym wpisem na liście noblistów i ewentualnie obowiązkową lekturą szkolną, jeśli libkizmu-balcerowiczyzmu znowu dojdzie do władzu.

Szkoda.

Historycznie literatura masowa była jednym z kluczowych narzędzi zmian społecznych. Przykłady można przytaczać bez liku, weźmy na przykład bogatą tradycję amerykańskiej literatury popularnej i jej wpływu na społeczeństwo: Chata wuja Toma autorstwa Harriet Beecher Stowe była absolutnym bestsellerem w połowie XIX wieku i pomogła abolicjonistom przebić się do mainstreamu (nawet jeśli z perspektywy czasu trąci myszką), a Dżungla Uptona Sinclaira z początków wieku dwudziestego była jedną z najbardziej znaczących lewicowych książek, która przyczyniła się do ucywilizowania warunków pracy w przemyśle przetwórstwa mięsnego.

Na naszym rodzimym skrawku raju wystarczy wspomnieć Sienkiewicza, propagandystę i autora masowej, niewyszukanej literatury, która od ponad pół wieku jest fundamentem polskiej tożsamości, czy tuziny innych, znaczących autorów, jak Stefan Żeromski i jego ludzie bezdomni, piszących bestsellery, którymi do dziś katuje się uczniów w szkołach.

W sumie najgorszy jest ten elitaryzm, to zawężanie grona ludzi myślących, czujących i wrażliwych wyłącznie do osób, które konsumują – podkreślamy, konsumują – określone książki ze ściśle określonego gatunku, przy jednoczesnym odrzuceniu tych, którzy ich konsumują, jako idiotów.

Miałeś dziadka oficera, który preferował literaturę faktu i opracowania historyczne, a dla rozrywki Ludluma czy MacLeana? Idiota.

Masz małżonka z doktoratem, który od sztuki-dla-sztuki woli książki fantasy, tudzież książki historyczne? Też idiota.

Sam wolisz od dywagacji wizjonerskie książki fantastyczne, zgodnie z zasadą Ursuli Le Guin, że by stworzyć alternatywę, trzeba ją sobie najpierw wyobrazić? Absolutnie idiota.

A zgodnie z zasadą, że kto czyta Tokarczuk, ten idiota, to nieodżałowana Ursula też zaliczałaby się do tego grona…

Obraz: Iwan Władimirow, ~1917


Źródło: Sztuczne Chwasty
Więcej w kategorii: Sztuczne Chwasty